Recenzja DiRT Rally 2.0 - dwa kroki do przodu, dwa kroki do tyłu
- SPIS TREŚCI -
- 1 - Poprzeczka została zawieszona niezwykle wysoko
- 2 - Po kolei - jak, gdzie i czym będziemy jeździć?
- 3 - Realizm niby większy, ale jeździ się jakby łatwiej
- 4 - Żeby tylko ta gra brzmiała tak, jak wygląda...
- 5 - DiRT Rally 2.0 - galeria screenów
- 6 - Podsumowanie: dwa kroki do przodu, dwa kroki do tyłu
Po kolei - jak, gdzie i czym będziemy jeździć?
Zacznijmy jednak od samego początku. Po uzupełnieniu danych naszego kierowcy rajdowego, zostajemy przeniesieni do całkiem intuicyjnego menu głównego, w którym bardzo łatwo się odnaleźć. Trybów gry tak naprawdę nie mamy wiele, ale to dobrze - gra koncentruje się w zasadzie tylko na rajdach oraz licencjonowanych Mistrzostwach Świata FIA World Rallycross. W poprzedniej części mieliśmy jeszcze do wyboru ciekawy, choć bardzo ubogi Hill Climb, ale twórcy postanowili tutaj z niego zrezygnować. Trochę szkoda, choć fakt faktem nikt chyba nie będzie po nim płakał. Dla chętnych wrażeń mamy tutaj też okazjonalne wyzwania czy próbę czasową, jednak nie oferują one w zasadzie nic ciekawego i zdecydowanie nie warto poświęcać dla nich osobnego akapitu. Przejdźmy więc do meritum.
Kariera kierowcy rajdowego z jednej strony zapewnia nam wszystko co potrzebne do szcześcia, jednak z drugiej szybko można odnieść wrażenie, że za kilka godzin gry będziemy czuli coraz mniejszą ochotę na dalsze wojaże. Wszystko przez to, że twórcy udostępnili nam (na razie) tylko sześć lokacji. Odwiedzimy tutaj Hiszpanię, Australię, Argentynę, Nową Zelandię, Stany Zjednoczone oraz... Polskę. Dużo tutaj szutrowo-żwirowych tras i ogólnie zestaw jest całkiem odmienny niż w pierwszym DiRT Rally, gdzie nie brakowało śniegu i asfaltu. Oczywiście szkoda, że nie znalazło się tutaj nic na miarę Szwecji czy Monte Carlo, jednak ja bardziej ubolewam nad tym, że lokacje w "dwójce" są po prostu mniej zróżnicowane niż w "jedynce" - w większości jeździmy tu po niewiele różniących się trasach, wśród których wyróżnia się chyba tylko skalista Argentyna, jesienne USA czy asfaltowa Hiszpania. Same odcinki specjalne są natomiast powtarzalne i niespecjalnie ciekawe. Nie raz odniesiecie wrażenie, że w poprzednich zawodach pokonywaliście te same zakręty. Warto jednak odnotować ich szczegółowe wykonanie uwzględniające np. latające drony czy wystające gałęzie drzew.
Jeśli zaś chodzi o rallycross, do dyspozycji dostaliśmy osiem torów, wśród których znajdziemy m.in. wariacje Silverstone czy Circuit de Barcelona w Katalonii. Rozgrywka w niczym nie różni się tutaj od tej z poprzedniej części DiRT Rally. Pokonujemy okrążenia ścigając się z innymi, jednocześnie pamiętając o jednorazowym przejechaniu dłuższego "kółka" (joker). Zawody rozgrywane są w systemie drabinki. Osobiście nie byłem fanem tego trybu w "jedynce", więc i teraz rozgrywałem te wyścigi bardziej z recenzenckiego obowiązku. Muszę jednak docenić całą otoczkę wokół tych zawodów (w końcu pełna licencja, prawda?) oraz całkowicie wystarczającą liczbę ciekawych wozów do wyboru.
A skoro już jesteśmy przy dostępnych samochodach, narzekać naprawdę nie ma na co. W sumie jest ponad 50 dobrze odwzorowanych aut, które dzielą się na kilka grup. Nie brakuje tutaj klasyków, jak Lancia Stratos czy Subaru Impreza, zadbano też o bardziej aktualne modele jak VW Polo czy Skoda Fabia. Co ciekawe, dodano także kilka mocniejszych maszynek, jak rajdowy Aston Martin czy Chevy Camaro. Wszystkie z pojazdów można ponadto nieznacznie ulepszać i zmieniać ich ustawienia, jednak to dopiero po przejechaniu odpowiedniej liczby kilometrów. Co najważniejsze, wszystkie auta prowadzą się inaczej i to zdecydowanie czuć - po nudnych mistrzostwach powolną Lancią Fulvią przesiadka do tylnonapędowego Opla Kadetta okazała się być nie tylko bardzo zauważalna, ale też bardzo bolesna.
- SPIS TREŚCI -
- 1 - Poprzeczka została zawieszona niezwykle wysoko
- 2 - Po kolei - jak, gdzie i czym będziemy jeździć?
- 3 - Realizm niby większy, ale jeździ się jakby łatwiej
- 4 - Żeby tylko ta gra brzmiała tak, jak wygląda...
- 5 - DiRT Rally 2.0 - galeria screenów
- 6 - Podsumowanie: dwa kroki do przodu, dwa kroki do tyłu
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
91
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150