Recenzja Dead Island - Polskie Left 4 Dead i Kac Vegas w Banoi
- SPIS TREŚCI -
Siekiera, motyka, bimber...
Left 4 Dead skupione było wokół intensywnego wykorzystywania broni palnej, rzadziej narzędzi bezpośredniego kontaktu, zaś Dead Island idzie w zupełnie przeciwnym kierunku. Tutaj pierwsze skrzypce odgrywają noże, buławy, maczety, młoty, kastety, kije baseballowe, siekiery oraz inne niebezpieczne przedmioty, występując w roli kieszonkowego oręża. Jednak w obliczu końca świata i perspektywy pogryzienia przez zombi, lepiej nie przebierać w środkach. Zasadniczo walczymy więc wszystkim co wpadnie w ręce - gazrurką, deską, wieszakiem, cegłówką, patelnią, drewnianą pałką, łomem, kluczem francuskim, łopatą, sztachetą... Przyznajcie uczciwie - kiedy ostatnio mieliście okazję zdzielić umarlaka wiosłem w łepetynę? W Dead Island takie radosne praktyki stoją na porządku dziennym! Prędzej czy później zdobędziemy także giwery, ale amunicja do M16, rewolweru, strzelby lub pistoletu występuje w zdawkowych ilościach. Pukawki najlepiej zachować na naprawdę czarną godzinę, kiedy potyczki z rozwrzeszczaną hołotą będą wyjątkowo nieprzyjemne. Uzupełnieniem niezwykle bogatego repertuaru są koktajle Mołotowa oraz granaty, natomiast w ostateczności dzierżoną bronią możemy rzucić w oponenta. Uff... Arsenał jest przebogaty i miodny.
Znajdowana broń posiada cztery bazowe parametry, określające jej ogólną skuteczność, co samo w sobie zmusza do regularnego przeglądania ekwipunku. W plecaku zmieścimy tylko kilkanaście przedmiotów, zatem warto uważnie przyglądać się statystykom taszczonego moderunku. Znaczenia obrażeń chyba nie trzeba wyjaśniać, natomiast parametr opisany jako siła (pozdrawiam Roberta Burneikę!) odpowiada za prawdopodobieństwo zwalenia adwersarza z nóg. Wówczas możemy gnoja zglanować, stłuc na kwaśne jabłko ewentualnie zostawić i zwiać gdzie pieprz rośnie. Poręczność z kolei określa, jak sprawnie będziemy używać danej zabaweczki. Niestety, oręż szybko się zużywa i traci swoje ofensywne właściwości, zmuszając do nieustannego szukania stołów naprawczych. O dziwo, żeby samodzielnie naprostować wygiętą pałkę czy wyszczerbione ostrze potrzeba.... gotówki... Podobnie sprawa wygląda z ulepszaniem borni, co wydaje się kuriozalnym pomysłem. Dopiero do tworzenia unikalnych przedmiotów wymagane jest posiadanie odpowiednich komponentów (gwoździ, zapalniczki, szmat, baterii itp.) oraz schematu, czym Dead Island przypomina sequel Dead Rising.
Filozofia walki jest znacznie bardziej skomplikowana niż można początkowo przypuszczać, wszak umarlaki są wymagającymi przeciwnikami o wyjątkowo żarłocznym usposobieniu. Podstawowy zakres środków perswazji obejmuje zamaszysty, uniwersalny, klasyczny oraz niezawodny cios prawicą, ale niezastąpiony bywa także solidny kopniak, odpychający i chwilowo ogłuszającym natrętów pełniący funkcję stopera. Jeśli odpowiednio zmiękczymy truposza, ten padnie na glebę i będziemy mogli dokonać nań egzekucji. Przykładowo, Sam B rozgniecie masywnym buciorem głowę nieszczęśnika na krwawą miazgę - widok pierwsza klasa ;] Trzeba jednak uważać, ponieważ dopuszczenie zgniłków zbyt blisko zwykle kończy się przytulańcem - wtedy musimy szybko zareagować, wykonując proste QTE polegające na wciśnięciu odpowiedniego klawisza. Poza tym, wszelka aktywność fizyczna (walka, sprint, skakanie, obrywanie itp.) zużywa zasoby wytrzymałości, której całkowite spożytkowanie wprawia postać w zadyszkę, czyniąc praktycznie bezbronną na ułamek chwili. Walka wymaga więc nieco wyczucia, poznania zachowań przeciwników odrobiny finezji oraz wykorzystywania elementów otoczenia, oferując w zamian dziką satysfakcję.
W razie ewentualnych problemów z natarczywymi zombiakami, których zastępy oblegają ulice, domostwa oraz luksusowe kurorty Banoi, twórcy polecają coś szczególnie perfidnego. Furia jest trybem do złudzenia przypominającym „histerię” z Alice: Madness Returns, ułatwiającą błyskawiczne pacyfikowanie agresywnej fauny. Aktywowanie szału bojowego sprawia, że świat spowijają odcienie szarości, czerni i bieli - krew z kolei nabiera wściekle rubinowej barwy. Brzmi dziwnie znajomo, nieprawdaż? Oczywiście, żeby skorzystać z „boostera” najpierw trzeba tylko naładować pasek energii celnymi uderzeniami - nic za darmo. Nasza siła wzrasta wtedy parokrotnie i niezwykle efektywnie masakrujemy śmierdzieli rozrywając ich ciała na drobne kawałeczki, czym Dead Island przywodzi na myśl pierwszego Dooma i słynną rękawicę z kastetem... Furia otrzymała zresztą własne drzewko umiejętności, więc stanowi rozbudowane narzędzie do przerabiania przeciwników na babcine konfitury, chociaż osobiście korzystałem z niej stosunkowo rzadko. Suma summarum, klepanie zombi nawet zwykłą deską zrealizowano naprawdę nieźle - czuć moc ciosów, jucha bryzga obficie, a dźwięk łamanych kości rozbrzmiewa donośnie. Hell yeah!
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
89
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150