Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Recenzja Battlefield: Bad Company 2 - Jak oni strzelają

Sebastian Oktaba | 24-03-2010 11:20 |

Komu kulkę?

Rozgrywka, co zapewne zdążyliście wydedukować, poraża dynamiką i w niczym nie ustępuje Call of Duty. Śmiem nawet twierdzić, iż Bad Company 2 idzie o krok dalej i teraz konkurencja będzie wzorować się na produkcie EA DICE. Bezpardonowa akcja o której wspominałem wcześniej, daje złudzenie uczestniczenia w realnych (acz nie realistycznych) operacjach sił specjalnych, wymagających stałego trzymania palca na spuście. Przeciwnicy przeprowadzają desant z powietrza, artyleria ostrzeliwuje teren, huk wybuchów dudni w uszach, gęsty dym spowija okolicę, w powietrzu fruwają odłamki, zaś pośrodku rozgardiaszu stoimy my, kąsając zaciekle ołowianymi kulami tych, którzy nie wyglądają na sprzymierzeńców (czyli całą resztę). Chwilami dzieje się naprawdę dużo, ale nie ma mowy o nieznośnym chaosie znanym z Modern Warefare 2 - bieganie niczym kot z pęcherzem zostało ograniczone do minimum. Jednocześnie klimat jaki udało się zbudować programistom skalą rozpierdzielu wcale nie przytłacza. Teatr działań wypada przekonująco pewnie dlatego, że nie ratujemy świata w osamotnieniu. Wierni towarzysze, to wszak nie kukły obłożone teksturami lecz starannie nakreślone osobowości i dzięki nim atmosfera Bad Company 2 również zyskuje.

Wesoła, rozgadana i wszechstronnie utalentowana kompania składa się z czterech członków, wliczając w to oczywiście nasz jankeski tyłek. Gros misji wykonujemy w zorganizowanej grupie, aczkolwiek kumple zachowują pełną autonomię. Bez względu na okoliczności kierujemy poczynaniami tylko jednej postaci, wzajemnie się asekurując i wspomagając ogniem, niemniej elementów taktycznych nie uświadczymy wcale. W ferworze walki irracjonalna nieśmiertelność kamratów okazuje się zbawienna, oszczędzając stresu związanego z ich utratą i co za tym idzie, zasuwania od ostatniego checkpointa. Zgrana ekipa to podstawa, stąd nieprzypadkowo na początku recenzji podkreśliłem, jakoby wersja zlokalizowana zasługiwała na bliższą uwagę za sprawą Cezarego Pazury (Sweetwater) oraz Mirosław Baki (Haggard) - równie udanego dubbingu dawno już nie słyszałem. Ferie klasycznych przekleństw, docinek, koordynat, rozkazów, próśb czy luźnych wypowiedzi pięknie komponują się z wydarzeniami na ekranie. Poszczególni panowie zawsze mają coś ciekawego do powiedzenia, żywo komentują rozwój wypadków i regularnie przeplatają wywody mięsistymi bluzgami. Opowieści o dzieciach bawiących się w oparach pestycydów udających anioły albo nawiązania do Predatora, nadają wspólnym eskapadom smaczku i polecam przysłuchiwać się dialogom. Humor jest wszechobecny lecz nienachalny, zaś konwersacje nabierają rumieńców w licznych cutsecnkach zbliżających Bad Company 2 do świetnie wyreżyserowanego filmu, który ogląda się z zainteresowaniem.

Mamy więc fajną atmosferę, brawurowe pościgi i tak zwane „jajo”... Grzechem byłoby zatem nie wspomnieć słówkiem o miodnym systemie prowadzenia ognia, dostępnym arsenale oraz pozostałych niespodziankach. Otóż, odstrzeliwanie agresywnej fauny przynosi kupę satysfakcji, jakby klimatu i bardachy było mało. Prucie z pistoletów, strzelb, karabinów maszynowych i wyrzutni rakiet powoduje mimowolne pojawianie się „banana” na twarzy - co dla shootera stanowi najlepszą rekomendację. Wśród dobrodziejstw inwentarza znajdziemy faktyczne wyposażenie armii amerykańskiej, trochę poradzieckiego złomu oraz materiałów wybuchowych. Zresztą, nie ma znaczenia z czego aktualnie siejemy śmierć i pożogę, skoro każdy gnat spełnia swoje zadanie perfekcyjnie. Antagonistów skłonnych na własnej skórze doświadczyć, czemu nie warto zgrywać bohatera, spotkamy całe tuziny. Żołnierze wrogich frakcji inteligencją nie grzeszą, nadrabiają natomiast liczebnością oraz skutecznością, a celność łapserdaków jest wprost proporcjonalna do ich ofiarności, aby złożyć życie w imię własnych przekonań ideowo-politycznych. I jeszcze jedno - brakuje możliwości wychylania nosa zza węgła... Jasna cholera, czemu twórcy odchodzą od tego użytecznego rozwiązania? Czyżby na konsolach nie zdawało egzaminu lub było w ich mniemaniu niepotrzebne?

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Sebastian Oktaba
Liczba komentarzy: 0
Ten wpis nie ma jeszcze komentarzy. Zaloguj się i napisz pierwszy komentarz.
x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.