Mikrotransakcje w grach są złem, a Activision chce być diabłem
Mikrotransakcje są obecnie najbardziej kontrowersyjnym tematem związanym z modelem biznesowym stosowanym w grach komputerowych, będąc oczywiście niczym więcej, jak kolejnym sposobem na wyciąganie pieniędzy z kieszeni użytkowników, którymi kieruje lenistwo, potrzeba szybkiego „levelowania” bądź łatwiejszego wygrywania. Niestety, rynek ten wzrasta w iście lawinowym tempie, motywując firmy do jeszcze podlejszego kombinowania, jak wyrwać więcej z naszych portfeli. OK, niech sobie mikrotransakcje istnieją, ale pewnych granic przekraczać jednak nie należy. Skąd to nagłe zaniepokojenie? Otóż najnowszy i opatentowany już pomysł Activision sprawił, że zwyczajnie „ręce mi opadły” - wszystko bowiem wskazuje, że mikrotransakcje wejdą niebawem na zupełnie nowy poziom bezczelności.
Mikrotransakcje powiązane z matchmakingiem... hmmm.... Napiszę więc krótko: developerzy i wydawcy stosujący takie sztuczki, mogą mnie pocałować w dupsko - moich pieniędzy nie zobaczą w żadnej postaci :)
Zacznijmy od tego, że amerykański urząd patentowy przyjął i zaakceptował wniosek złożony przez firmę Activision, który dotyczy łączenia mikrotransakcji z opcjami matchmakingu w grach sieciowych. Pomysł jest prosty - parowanie nowicjuszy z doświadczonymi oraz dobrze wyposażonymi zawodnikami, aby zmotywować tych pierwszych do skorzystania z mikrotransakcji. Jeśli będziemy permanentnie dostawać lanie, chętniej skorzystamy z pomocy, a wydawca dodatkowo zarobi. Naprawdę dziwne, że nikt wcześniej nie opatentował podobnego mechanizmu! Pytanie brzmi natomiast - czy takie praktyki są uczciwe? O etykę zawodową nie pytam, bo takowa w wykonaniu Activison chyba nie istnieje. Rozumiem jeszcze dobrowolne kupienie sobie wystrzałowej pukawki, pancerza czy malowania, ale manipulowanie klientem i wyłudzanie od niego pieniędzy, to naprawdę gruba przesada. Mam nadzieję, że jeśli Activision z powodzeniem wdroży to rozwiązanie na rynku amerykańskim, bez sprzeciwu odpowiednich urzędów, to nasza Europejska biurokratyczna machina będzie mniej wyrozumiała.
Ostatnio coraz częściej można zaobserwować próby przesuwania granicy przyzwoitości jeśli chodzi o mikrotransakcje, czego najlepszym przykładem jest wypuszczone przed kilkoma dniami Sródziemie: Cień Wojny, gdzie za skrzynie zawierające najlepszą dodatkową zawartością developer każe płacić. Nie wystarczy już wirtualna waluta, trzeba posiłkować się prawdziwymi pieniędzmi. Brzmi idiotycznie, a żeby było zabawniej, wspomniany tytuł jest typowym single-playerem. Co dalej? W trzeciej części Sródziemia będziemy zaczynać bez miecza, jeśli nie wpłacimy datków na konto WB? A może od razu wprowadźmy system znany z automatów - po każdej śmierci przelew na konto pazernych twórców, żeby łaskawie odblokowali naszą postać? No wybaczcie, zarabianie zarabianiem, ale debilizmy trzeba piętnować. Płacąc oczekuję produktu kompletnego, nie pociętego na kawałeczki lub frustrującego, jeśli nie zamierzam dodatkowo bulić za duperele. Niestety, dobija mnie świadomość, że chętnych do uiszczania takich „haraczy” przybywa i tego zepsucia nie sposób zatrzymać. Smutna to perspektywa.
Wracając do meritum - nowy pomysł Activision zatytułowany „System and method for driving microtransactions in multiplayer video games” jest jednak wyjątkowo bezczelny, bowiem wykorzystuje jednych graczy jako narzędzie, do wyciągania pieniędzy od innych. Wyobraźcie sobie taką sytuację - zaczynacie zmagania w kolejnym Destiny albo Call of Duty, macie 1 poziom doświadczenia, a algorytm matchmakingu przydziela Wam weteranów na 20 poziomie. Przegrywacie nie dlatego, że jesteście cieniasami, tylko dlatego, że program celowo utrudnia Wam spokojny start. Czy to motywuje do korzystania z mikrotransakcji? Może niektórych zmotywuje, mnie kompletnie odpycha. Activision wprawdzie poinformowało, że wniosek jest inicjatywą badawczą, zaś studia developerskie nie uczestniczyły w jego powstawaniu, jak również nie wykorzystują podobnych rozwiązań. Jasne... Dzisiaj może nie wykorzystują, ale jutro wykorzystają, jestem o tym przekonany. Napiszę więc krótko: developerzy i wydawcy stosujący takie sztuczki, mogą mnie pocałować w dupsko - moich pieniędzy nie zobaczą w żadnej postaci :)
Powiązane publikacje

Pierwsze kroki w świecie Linuksa, czyli słów kilka o mojej przygodzie z tym systemem i dystrybucjami. Czy zostałem na dłużej?
126
Switch 2 miał być moją pierwszą konsolą od Nintendo. Japoński gigant robi jednak wiele, by skutecznie wygasić cały hype
90
Twórcy gier robią wszystko, tylko nie najbardziej pożądane tytuły? W tym może być sporo prawdy...
109
EHA Tech Tour 2024: Odwiedziliśmy firmę ASUS i omawiamy nowości z rynków płyt głównych, zasilaczy, monitorów i nie tylko
5