Far Cry 4, czyli powtórka z Far Cry 3. Recenzja prosto z Himalajów
- SPIS TREŚCI -
Hej czy wy wiecie, nie macie władzy na świecie
Filozofia rozgrywki nie doczekała się żadnej istotnej modyfikacji, wciąż opierając na czterech fundamentach - eksploracji, strzelaninach, poszerzaniu umiejętności bohatera i zbieractwie. Ukończywszy prolog zyskujemy praktycznie niczym nieograniczoną swobodę działania, mogąc dowolnie wybierać kierunek zwiedzania oraz zleceniodawców - koncepcja Far Cry 4 spodoba się osobom ciepło wspominającym trzecią odsłonę i zwolennikom sandbox'ów. Jeśli postanowimy odkryć zawartość planszy bez konsumowania wątku fabularnego, skupiając wyłącznie na kolekcjonowaniu gadżetów lub niezobowiązującej rozwałce, większość kluczowych lokacji będziemy mogli spokojnie przeczesać. Jedynymi barierami wyznaczającymi granice naszej aktywności są przeszkody terenowe naturalnego pochodzenia. Wcześniej były to bezkresne akweny, natomiast teraz ośnieżone górskie pasma. Zmieniły się okoliczności przyrody, postacie niezależne, wprowadzono kilka dodatkowych zagrywek (m.in.: wspinaczkę linową), ale mechanika pozostała nietknięta. Konserwatyzm Ubisoftu może rozczarowywać, ale formuła shootera z otwartym światem wciąż pozostaje świeża i pozbawiona konkurencji.
Zatem otrzymujemy więcej tego samego, co mnie akurat nie przeszkadzało - spodziewałem się takiej decyzji. Kolejne elementy istotnie wpływające na rozgrywkę również przekopiowano bez najmniejszych skrupułów, aczkolwiek trudno byłoby znaleźć trafniejsze zastosowanie dla punktów orientacyjnych. Pierwotny pomysł wyciągnięto z Assassin's Creed, ponieważ zdobywając wieże dzwonnicze odkrywamy najbliższą okolicę - misje poboczne, tereny łowieckie, interesujące lokacje oraz poszerzamy ilość przedmiotów dostępnych w lokalnych sklepikach. Wcześniej przejmowanie masztów radiowych wymagało solidnego zaangażowania, ale żyrokopter znacznie ułatwił to zadanie, pozwalając niemalże wylądować na dachu budynku. Drugą powszechnie znaną czynnością jest anektowanie obozów Armii Królewskiej (niegdyś piratów), które pozbawione strażników stają się własnością rebeliantów i miejscem zapisu, koniecznym do szybszego poruszania po świecie. Jednak oponenci bynajmniej nie zapominają o utraconej własności, czasami próbują odbić przyczółek wysyłając uzbrojony patrol, co rzecz jasna wymaga naszej interwencji.
Pokonywanie dłuższych odcinków ułatwia system szybkiego podróżowania oraz najróżniejsze pojazdy, gęsto rozsiane po wszystkich zakamarkach malowniczego Kyratu, czasami zaparkowane nawet na kompletnym odludziu. Strach zapytać dlaczego ktoś miałby zostawiać ciężarówkę w środku zagajnika, ale niejednokrotnie byłem wdzięczny opatrzności za ułańską wyobraźnię programistów. Park maszyn zawierający paralotnie, quady, samochody osobowe, pickupy i motorówki uzupełniły skutery śnieżne, trójkołowe motorynki oraz wspomniany wcześniej niewielki helikopter, absolutnie najlepszy środek transportu o szerokim spektrum zastosowań. Sterowanie wehikułami jest oczywiście niezmiennie drewniane, zabrakło także kamery z widokiem trzecioosobowym, ale wprowadzono ciekawą opcję dla leniwych - autopilota. Furmanka sama dojedzie pod wskazany adres znajdujący przy głównych drogach, ewentualnie zaparkuje najbliżej punktu docelowego. Oczywiście w międzyczasie możemy zostać ostrzelani, staranowani albo zgwałceni, dlatego nie polecam bezgranicznie ufać nawigacji.
Misje serwowane w ramach scenariusza są naprawdę miodne, zawierając chyba wszystko czego potrzebuje pierwszoosobowa strzelanina, nastawiona na widowiskową i dynamiczną akcję. Pewną innowacją jest możliwość wybierania zwierzchników, skutkujące rozdzieleniem zadań fabularnych na odrębne ścieżki, więc poznanie obydwu wymaga ponownego przejścia kampanii. Program wycieczki przewiduje mnóstwo atrakcji, ale dopiero lista wyzwań pobocznych uświadamia, jak rozbudowaną produkcją jest najnowszy Far Cry. Wśród zajęć fakultatywnych znajdziemy między innymi zabójstwa na zlecenie, wyścigi, ratowanie zakładników, polowanie na niebezpieczne zwierzęta, retrospekcje w Shangri-La, rozwożenie zaopatrzenia czy eskortowanie ciężarówek. Szukacie mocniejszych wrażeń? Koniecznie sprawdźcie Arenę Shanath, gdzie walczymy jako Gladiator z falami przeciwników za pieniądze i przedmioty. Chcecie więcej? Spróbujcie zdobyć potężne twierdze lokalnych baronów, samodzielnie lub wspólnie ze znajomymi, bowiem Far Cry 4 udostępnia tryb cooperative. Uff... choćby liźnięcie każdej dostępnej opcji zajmuje ładnych kilka godzin.
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
91
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150