Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Recenzja Ghostwire: Tokyo - unikalne, japońskie doświadczenie z duchami w roli głównej. Nie zabrakło nawet ducha Ubisoftu

Damian Marusiak | 22-03-2022 15:00 |

Recenzja Ghostwire: Tokyo - unikalne, japońskie doświadczenie z duchami w roli głównej. Nie zabrakło nawet ducha UbisoftuNie da się ukryć, że pierwsze miesiące tego roku obrodziły w przynajmniej dobre lub bardzo dobre gry. Od początku lutego otrzymaliśmy takie tytuły jak Dying Light 2 Stay Human, Horizon Forbidden West, Elden Ring, Total War Warhammer III, Elex II, Shadow Warrior 3 czy Gran Turismo 7. Posiadacze PC oraz konsoli PlayStation 5 mogą już wyczekiwać kolejnej premiery, która odbędzie się w najbliższy piątek. Mowa o tajemniczej produkcji Ghostwire: Tokyo, przygotowane przez studio Tango Gameworks, znane chociażby z dwóch części serii The Evil Within. Tym razem otrzymujemy jednak nieco inną grę, choć nie brakuje w niej bardzo mocnych akcentów okultystycznych i omawiających motywy śmierci. Kampania reklamowa, podobnie jak przy Deathloop, nie była jakaś specjalnie imponująca, ale może tym razem otrzymamy faktyczną perełkę?

Autor: Damian Marusiak

Muszę przyznać, że Ghostwire: Tokyo to bardzo dziwna, ale zarazem intrygująca produkcja. Niby mamy do czynienia z grą akcji, ale nie brakuje tutaj elementów zahaczających o gatunek horroru w połączeniu z bardzo rozbudowaną prezentacją japońskiego folkloru oraz ludowych wierzeń. Pod tym konkretnym względem, produkcja Tango Gameworks zrobiła na mnie nawet lepsze wrażenie, niż japoński exclusive Sony w postaci Ghost of Tsushima. Przez kilkadziesiąt godzin przygody w Ghostwire: Tokyo (jeśli zechcemy robić zadania poboczne dla duchów) napotkamy na mnóstwo informacji o japońskiej kulturze, a także lokalnych wierzeniach. Robi to bardzo dobre wrażenie i pod względem tego klimatu, nowa gra faktycznie wyróżnia się na tle wielu tytułów, wydanych w ostatnich miesiącach. Ten aspekt jest tutaj mocny i może być kluczowy, by zainteresować graczy zarówno na PC jak i konsoli PlayStation 5.

Ghostwire: Tokyo to najnowsza produkcja studia Tango Gameworks, wydana we współpracy z firmą Bethesda. Trafiamy w niej do opustoszałego, tytułowego miasta i próbujemy rozwikłać zagadkę związaną z zaginioną siostrą. To bardzo dziwna produkcja, w której nie brakuje naprawdę upiornych momentów, ale połączone zostało to z mechanikami rodem z gier Ubi.

Recenzja Ghostwire: Tokyo - unikalne, japońskie doświadczenie z duchami w roli głównej. Nie zabrakło nawet ducha Ubisoftu [nc1]

Żeby jednak nie było tak dobrze, początkowe etapy gry potrafią mocno wybić z klimatu. Wszechobecne, co chwila blokujące grę samouczki za bardzo wybijają z immersji i przypominają co chwila, że mamy do czynienia wyłącznie z grą wideo. Fabularnie również mogłoby być lepiej. Początkowo intryga wydaje się bardzo ciekawa, gdy na scenie pojawia się Hannya - tajemniczy człowiek, który sprawia, że wszyscy ludzie w Shibuya (dzielnica Tokyo, po której się poruszamy) znikają. Całą mapę otacza tajemnicza, śmiercionośna mgła, a po ulicach zaczynają grasować tzw. Przybysze, czyli prościej mówiąc - demony. Wcielamy się w postać Akito, który cudem unika śmierci z rąk Hannyi. W ostatniej chwili w jego ciało wnika tajemniczy KK, posiadający nadprzyrodzone umiejętności, które zostaną wykorzystane przez obie postacie do powstrzymania Hannyi. Stawka dla Akito jest tym bardziej wysoka, bowiem w początkowym etapie gry zostaje uprowadzona jego siostra Mari. Choć fabuła początkowo wydaje się bardzo ciekawa, przez kilka kolejnych rozdziałów jest za mało absorbująca. Tak naprawdę idziemy od miejsca do miejsca, po drodze ubijając (lub unikając, jak kto woli) kolejne demony. Dopiero w drugiej połowie gry fabuła zaczyna ponownie się rozkręcać, wprowadzając na ekran nowe postacie. Gdy robi się naprawdę ciekawie, szybko dochodzimy do zakończenia, przez co mamy duże uczucie niedosytu. Szkoda, bowiem studio Tango Gameworks przygotowało fantastyczne fundamenty w postaci wszechobecnego, japońskiego folkloru. Nie został on jednak w pełni wykorzystany w Ghostwire: Tokyo.

Recenzja Ghostwire: Tokyo - unikalne, japońskie doświadczenie z duchami w roli głównej. Nie zabrakło nawet ducha Ubisoftu [nc1]

Recenzja Ghostwire: Tokyo - unikalne, japońskie doświadczenie z duchami w roli głównej. Nie zabrakło nawet ducha Ubisoftu [nc1]

Recenzja Ghostwire: Tokyo - unikalne, japońskie doświadczenie z duchami w roli głównej. Nie zabrakło nawet ducha Ubisoftu [nc1]

Klimatu jednak zdecydowanie nie można grze odmówić. Wszechobecna mgła bardzo często kojarzyła mi się z Silent Hill, podobnie zresztą jak manifestacje poszczególnych demonów (do nich zaraz dojdziemy). Z kolei w jednym z początkowych etapów, gdy rozglądamy się po opustoszałym szpitalu, gra zaoferowała mi niezwykle niepokojący klimat z dziwnymi wizjami, w których pojawia się dziewczynka. Bardzo mocno przypominało mi to niektóre etapy z F.E.A.R. 2: Project Origin. Zwłaszcza na tych początkowych etapach gra mocniej akcentuje elementy horroru, bowiem nasz główny bohater jest niedoświadczony i słabiej radzi sobie w walce z Przybyszami. Im więcej mocy i talizmanów będziemy pozyskiwać, tym gra bardziej zacznie się zmieniać w typową grę akcji. Nie oznacza to jednak, że nic z horroru nie będzie już w ogóle. Gra nieustannie stara się wpływać na klimat np. poprzez samoistnie poruszające się obiekty, wprowadzanie dziwnych wizji czy wykorzystywanie niepokojącej muzyki wraz z częstymi dźwiękami przyspieszonego pulsu u bohatera. Ciekawe to połączenie, w którym twórcy starają się mieszać pewne elementy z różnych gatunków, chcąc dzięki temu stworzyć coś unikalnego. Nie zawsze to działa jak należy, ale przez większość czasu spędzonego w Shibuyi niejednokrotnie miałem gęsią skórkę i to nawet jeśli na ulicy nie spotkałem żadnego Przybysza.

Recenzja Ghostwire: Tokyo - unikalne, japońskie doświadczenie z duchami w roli głównej. Nie zabrakło nawet ducha Ubisoftu [nc1]

Recenzja Ghostwire: Tokyo - unikalne, japońskie doświadczenie z duchami w roli głównej. Nie zabrakło nawet ducha Ubisoftu [nc1]

Recenzja Ghostwire: Tokyo - unikalne, japońskie doświadczenie z duchami w roli głównej. Nie zabrakło nawet ducha Ubisoftu [nc1]
Alma, czy to Ty?

Ciekawy (choć nie oryginalny) jest również pomysł na prezentację demonów. Są one bowiem manifestacją pewnych negatywnych cech ludzi, ich nawyków lub nieprzyjemnych sytuacji, w jakich musieli brać udział. Najszybciej na naszej drodze stanie Deszczowiec (czy tylko mi typ kojarzy się po części ze Slendermanem, głównie z powodu upiornej gęby?!), który jest manifestacją ludzi wykończonych oraz wyniszczonych psychicznie przez codzienną pracę. Niedługo później pojawią się takie istoty jak m.in. Nieprzyjemny Przechodzień (zrodzony z cichej, skrywanej wściekłości wynikającej z duszenia przez ludzi w sobie negatywnych emocji związanych z codziennym poniżaniem), Deszczowa Nożowniczka (zrodzony w wyniku tłumienia w sobie negatywnych emocji związanych z wrogim nastawieniem do innych osób w pracy), Uczennica Nieszczęścia (demon powstały z lęków nastoletnich dziewczyn), Lśniąca Tancerka (coś jak ruchoma lalka, dryfująca w powietrzu, powstała w wyniku rezygnacji odczuwanej przez ludzi, którzy nie są w stanie zaspokoić swoich wewnętrznych pragnień), Lament (potężny demon, również lewitujący w powietrzu, zrodzony z odizolowania ludzi odciętych od rodziny oraz przyjaciół) czy Kuchisake (potężny Przybysz przyjmujący wygląd wielkiej kobiety z ogromnymi nożycami w jednej ręce, powstały w wyniku nagromadzenia w ludzi szału).

Recenzja Ghostwire: Tokyo - unikalne, japońskie doświadczenie z duchami w roli głównej. Nie zabrakło nawet ducha Ubisoftu [nc1]

Recenzja Ghostwire: Tokyo - unikalne, japońskie doświadczenie z duchami w roli głównej. Nie zabrakło nawet ducha Ubisoftu [nc1]

Recenzja Ghostwire: Tokyo - unikalne, japońskie doświadczenie z duchami w roli głównej. Nie zabrakło nawet ducha Ubisoftu [nc1]

Takich istot i manifestacji przeróżnych negatywnych emocji jest w grze znacznie więcej. Niektórzy walczą od razu w bezpośrednim starciu, inni (jak np. Nieszczęśnik) nie walczą sami w sobie, tylko przywołują inne demony, a same uciekają w popłochu. Bestiariusz jest bardzo rozbudowany i różnorodny i przy okazji mocno odwołuje się do wspomnianego wyżej Silent Hilla. Od czasu do czasu natrafimy także w mieście na miejsca, w których zza mgły zacznie w naszą stronę kierować się demoniczny marsz - kilkadziesiąt Przybyszów szybko zmierzających w naszym kierunku. Nie będziemy od razu z nimi walczyć, zostaniemy bowiem zesłani na inny plan (prezentujący mocno surrealistyczny styl graficzny), w którym będziemy z nimi walczyć w ramach odpierania kolejnych fal. Dopiero gdy się z nimi uporamy, wrócimy do miasta, przy okazji z możliwością uwolnienia setek duchów ludzi w danym miejscu.

Recenzja Ghostwire: Tokyo - unikalne, japońskie doświadczenie z duchami w roli głównej. Nie zabrakło nawet ducha Ubisoftu [nc1]

Recenzja Ghostwire: Tokyo - unikalne, japońskie doświadczenie z duchami w roli głównej. Nie zabrakło nawet ducha Ubisoftu [nc1]

Recenzja Ghostwire: Tokyo - unikalne, japońskie doświadczenie z duchami w roli głównej. Nie zabrakło nawet ducha Ubisoftu [nc1]
Latające Yokai pomagają nam dostać się na szczyty różnych budynków. W końcu gra nie ogranicza nas wyłącznie do chodzenia ulicami.

W starciu z Przybyszami nie będziemy jednak całkowicie bezbronni. Dzięki obecności KK, możemy uczyć się kolejnych mocy, powiązanych z konkretnymi żywiołami. Na początku gry korzystamy wyłącznie z szybkich ataków, powiązanych z żywiołem Wiatru. W późniejszych etapach dojdą do tego także silne ataki Ognia (przypominające rzucanie bomb w stronę demonów) oraz obszarowe ataki Wody (zadają mniej obrażeń, ale możemy zaatakować jednocześnie kilku wrogów). Do tego w późniejszym czasie dochodzą jeszcze specjalne talizmany, pozwalające np. na unieruchomienie Przybyszy, pozwalające szybko zniknąć im z oczu poprzez stworzenie narośli roślinnych, blokujących pole widzenia czy talizman wydający dźwięk, który ma na celu rozpraszanie przeciwników. Do tego dochodzi także łuk, którym możemy łatwiej atakować lewitujących wrogów. Czasami zdarzą się etapy, w których zostaniemy oddzieleni od KK - wówczas dostęp mamy tylko do talizmanów oraz łuku. Te etapy dużo bardziej przypominają grę skradankową, gdzie trzeba uważać, bo bez mocy możemy szybko zginąć, zwłaszcza na wyższych poziomach trudności.

Recenzja Ghostwire: Tokyo - unikalne, japońskie doświadczenie z duchami w roli głównej. Nie zabrakło nawet ducha Ubisoftu [nc1]

Recenzja Ghostwire: Tokyo - unikalne, japońskie doświadczenie z duchami w roli głównej. Nie zabrakło nawet ducha Ubisoftu [nc1]

Recenzja Ghostwire: Tokyo - unikalne, japońskie doświadczenie z duchami w roli głównej. Nie zabrakło nawet ducha Ubisoftu [nc1]

Ghostwire: Tokyo to gra z otwartym światem (choć przez pierwsze godziny jest on mocno ograniczony poprzez wszechobecną mgłę, która zabija Akito) i jego konstrukcja bardzo przypomina to, co znamy z gier Ubisoftu. Niektórzy będą niepocieszeni, inni z kolei będą zadowoleni. Gra oferuje naprawdę mnóstwo przeróżnych ikonek na mapie, dotyczących np. zadań pobocznych, obecności sklepów i budek telefonicznych (służących do oddawania uratowanych dusz dla tajemniczego Eda, współpracownika KK - Ed przywraca im cielesną formę poza barierą otaczającą Shibuyę), a także różnorodnych znajdziek, zwykle powiązanych ściśle z lokalną, japońską kulturą. Kolejne dzielnice odblokowujemy poprzez usuwanie mgły. Tę z kolei możemy usunąć wyłącznie poprzez oczyszczanie napotykanych po drodze Bram Torii. Czasami będzie to wymagało oczyszczenia większych świątyń, które są otaczane przez więcej niż jedną sprofanowaną bramę Torii. Tutejsze bramy są zatem klasycznym odpowiednikiem np. wież z Far Cry czy punktów synchronizacji z Assassin's Creed.

Recenzja Ghostwire: Tokyo - unikalne, japońskie doświadczenie z duchami w roli głównej. Nie zabrakło nawet ducha Ubisoftu [nc1]

Recenzja Ghostwire: Tokyo - unikalne, japońskie doświadczenie z duchami w roli głównej. Nie zabrakło nawet ducha Ubisoftu [nc1]

Recenzja Ghostwire: Tokyo - unikalne, japońskie doświadczenie z duchami w roli głównej. Nie zabrakło nawet ducha Ubisoftu [nc1]

W sklepach, prowadzonych przez Nekomatów (koty, z którymi możemy wchodzić w spirytystyczną dyskusję, w japońskim folklorze odznaczają się obecnością dwóch ogonów), możemy kupić m.in. kateshiri, czyli papierowe lalki, w których możemy umieszczać uratowane dusze (by potem oddawać je Eddowi w budkach telefonicznych, za co otrzymujemy monety oraz punkty doświadczenia, potrzebne do rozwoju postaci), karmę dla psów, strzały do łuku, talizmany czy żywność, którą możemy się błyskawicznie leczyć w trakcie gry (tytuł nie oferuje autoregenracji paska zdrowia). Oprócz tego w mieście możemy znaleźć relikty, miejsca kultu, gdzie za modlitwę, posążki zwiększają nam liczbę ataków eterem (zielony eter powiązany jest z atakami Wiatru, czerwony eter - z atakami Ognia a niebieski eter - z atakami Wody, zbieramy je także z ciał pokonanych demonów oraz specjalnych przedmiotów, występujących w świecie gry, a które pochodzą z innego wymiaru - łatwo je rozpoznać po ich połyskującej powierzchni), stworzenia nazywane Yokai, dokumenty KK czy inne notatki. Znajdziek jest naprawdę sporo i przyjdzie nam spędzić wiele godzin, jeśli zechcemy grę zrobić na 100%. Warto podkreślić, że samych dusz do uratowania jest ponad 240 tysięcy. Ghostwire: Tokyo to gra typu open-world ze wszystkimi zaletami oraz (przede wszystkim) wadami - myślę, że wielu graczom szukanie kolejnych znajdziek będzie się dosyć szybko nudzić.

Recenzja Ghostwire: Tokyo - unikalne, japońskie doświadczenie z duchami w roli głównej. Nie zabrakło nawet ducha Ubisoftu [nc1]

Recenzja Ghostwire: Tokyo - unikalne, japońskie doświadczenie z duchami w roli głównej. Nie zabrakło nawet ducha Ubisoftu [nc1]

Recenzja Ghostwire: Tokyo - unikalne, japońskie doświadczenie z duchami w roli głównej. Nie zabrakło nawet ducha Ubisoftu [nc1]
Niby 2022 rok, a w Tokio nadal nie zobaczymy swojego odbicia w lustrze... nawet z Ray Tracingiem!

Wizualnie Ghostwire: Tokyo prezentuje wyjątkowo nierówny poziom oprawy graficznej. Na pewno pod żadnym względem nie ma tutaj nic, co wskazywałoby na tworzenie gry od początku z myślą o nowej generacji. Podobna przypadłość trapiła także Deathloop. Artystycznie, produkcja Tango Gameworks na pewno się broni. Miasto prezentuje bardzo specyficzny, japoński styl z ciasnymi ulicami, wypełnionymi przeróżnymi sklepami, wręcz oblepionymi neonami. Tu i ówdzie gra dyskotekowa muzyka, a po ulicach wędrują psy i koty (te w wyniku działań Hannyi nie zniknęły, w przeciwieństwie do ludzi), a wszystko to kontrastuje z tajemniczą mgłą. Technologicznie jednak jest co najwyżej poprawnie. Tekstury nawet w trybie jakości często rażą niską rozdzielczością. Na plus ogólnie oświetlenie oraz wsparcie dla Ray Tracingu, który potrafi mocno wpłynąć na wygląd ulic miasta (więcej o RT na drugiej stronie). Gra wczytuje się błyskawicznie (około 3 sekundy od przejścia z ekranu głównego do właściwej gry), aczkolwiek gra nie oferuje płynnego przejścia pomiędzy ważniejszymi punktami mapy. Przykładowo wejście do niektórych budynków czy podziemi będzie się wiązało z kolejnymi ekranami ładowania. Oprawa dźwiękowa z kolei jest bardzo dobra. Ogólne udźwiękowienie robi świetną robotę. Kawałki często tworzą specyficzny, nieprzyjemny klimat rodem z horroru. Dialogi również są dobrze słyszalne, a japoński voice-acting to właściwie jedyne, akceptowalne audio dla tego rodzaju gry. Duży plus dla Bethesdy oraz Tango Gameworks za możliwość grania z japońskimi głosami, które niesamowicie budują immersję w grze.

Recenzja Ghostwire: Tokyo - unikalne, japońskie doświadczenie z duchami w roli głównej. Nie zabrakło nawet ducha Ubisoftu [nc1]

Recenzja Ghostwire: Tokyo - unikalne, japońskie doświadczenie z duchami w roli głównej. Nie zabrakło nawet ducha Ubisoftu [nc1]

Recenzja Ghostwire: Tokyo - unikalne, japońskie doświadczenie z duchami w roli głównej. Nie zabrakło nawet ducha Ubisoftu [nc1]

Słowem podsumowania - Ghostwire: Tokyo to gra pełna kontrastów. Jest to zdecydowanie najbardziej ambitny projekt Tango Gameworks, ale nie wszystko tutaj zagrało tak jak należy. Największe wady to często nieciekawie prowadzona fabuła oraz sztampowe postacie. Z drugiej strony otrzymujemy ciekawie zaprojektowane miasto, z wieloma odwołaniami do klasycznej, japońskiej kultury. Nie brakuje tutaj elementów horroru (głównie w początkowych godzinach), które w połączeniu z niepokojącą oprawą dźwiękową potrafią zbudować świetny i naprawdę unikalny klimat produkcji. Bestiariusz robi wrażenie, podobnie jak system walki, który jest bardzo dynamiczny i nie nudzi po kilkunastu godzinach gry. Świetny klimat opustoszałego (prawie...) miasta z kolei kontrastuje z ogromną ilością znaczników na mapie, co przywołuje na myśl produkcje Ubisoftu, w których to bardzo często padają słowa krytyki pod względem ilości aktywności pobocznych. W pewnym sensie grę Tango Gameworks ratuje tutaj fakt, że aktywności i znajdźki są mocno powiązane z japońskim folklorem, co rzadko się widuje w grach. Finalnie Ghostwire: Tokyo to tytuł dobry, ale w różnych aspektach niedopracowany. Tak jakby zabrakło finalnego pomysłu, który spiąłby wszystkie elementy w jedną, świetną całość. Jest po prostu dobrze, ale mogło być znacznie lepiej. Biorąc pod uwagę wysoką cenę, chyba najlepszym rozwiązaniem będzie poczekać na obniżki.

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Liczba komentarzy: 9

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.