Test Samsung Galaxy S20+: smartfon wzorowy. Czy to wystarczy?
Rynek telefonów ma to do siebie, że po przekroczeniu pewnego pułapu cenowego, urządzenia mobilne przestają być po prostu opłacalne sensu stricto. Spora część konsumentów popuka się w głowę już nawet na myśl o nabyciu smartfona za więcej niż 1500 złotych. Mimo to popyt i zainteresowanie flagowcami wciąż jest ogromny. W kogo są więc one celowane? Po pierwsze w te osoby, dla których wydanie kilku tysięcy na taką konstrukcję nie jest żadnym wyczynem, a po drugie w te osoby, które cenią sobie niemal nieograniczone możliwości i funkcjonalność. Powyżej bowiem pewnego poziomu cenowego, smartfony przestają być już tylko urządzeniami z wydajnymi podzespołami czy dobrym aparatem fotograficznym. Prócz tego jest w nich jeszcze miejsce na ciekawe, przydatne możliwości związane z oprogramowaniem, wytrzymałością czy też bezpieczeństwem danych. Samsung Galaxy S20+ w cenie około 4,5 tys. złotych oferuje to wszystko i wiele więcej. Sprawdźmy jak bardzo owo "wiele więcej" potrafi usatysfakcjonować.
Łatwo jest przyjąć, że smartfony z serii S20 to fenomenalne urządzenia, których nabycia nie będziemy żałować. Sprawdźmy jednak dokładnie, co potrafi tegoroczny Samsung Galaxy S20+.
Łatwo jest przyjąć, że smartfony z serii S20 to absolutnie fenomenalne urządzenia, które trzeba mieć, jeśli tylko jesteśmy miłośnikami nowych technologii, a przy tym raczej zamożnymi miłośnikami (no chyba, że sprzedamy nerkę za smartfona, to już inna kwestia). Powiedzieć, że seria Galaxy S jest już mocno ugruntowana i doceniona na rynku smartfonów, to jak nie powiedzieć nic. Czasami jednak bazując na utartych przekonaniach, można nieźle się rozczarować. Fakt, że poprzednia generacja jakiegoś urządzenia była udana, nie musi oznaczać, że kolejna również taka będzie (i odwrotnie). Czy więc seria Samsung Galaxy S20 ma jakieś asy w rękawie, czy wciąż pozostaje propozycją raczej dla tych osób, które nie znosząc kompromisów szukają niezawodnego urządzenia, dysponując przy tym jednak jednostką inną niż Galaxy S10? A może Koreańczykom tym razem powinęła się noga i w najnowszych propozycjach odnajdziemy wstydliwe bolączki? Nie mogę mówić za wszystkie trzy modele zawierające się na serię S20, gdyż na testy trafił do mnie wyłącznie model S20+, jednak na podstawie tej "wypośrodkowanej" propozycji (S20 jest tańszy, zaś S20 Ultra droższy), można już sporo wywnioskować. Poniżej umieszczam jeszcze najważniejsze punkty specyfikacji wszystkich trzech modeli, by później móc już spokojnie skupić się wyłącznie na Samsungu Galaxy S20+. Zatem do dzieła.
Od lewej: Samsung Galaxy S20, Samsung Galaxy S20+ i Samsung Galaxy S20 Ultra.
Specyfikacja Samsung Galaxy S20, Samsung Galaxy S20+ i Samsung Galaxy S20 Ultra:
Samsung Galaxy S20 | Samsung Galaxy S20+ | Samsung Galaxy S20 Ultra | |
Ekran | 6,2 cale 3200x1440 Dynamic AMOLED (563 ppi) HDR10+ |
6,7 cali 3200x1440 Dynamic AMOLED (525 ppi) HDR10+ |
6,9 cali 3200x1440 Dynamic AMOLED (511 ppi) HDR10+ |
Kamera główna | - ultraszer. 12 MP, f/2.2 - szerok. 12 MP, f/1.8, OIS - tele 64 MP, f/2.0, OIS |
- ultraszer. 12 MP, f/2.2 - szerok. 12 MP, f/1.8, OIS - tele 64 MP, f/2.0, OIS - sensor głębi |
- ultraszer. 12 MP, f/2.2 - szerok. 108 MP, f/1.8, OIS (realne 12 MP) - tele 48 MP, f/3.5, OIS - sensor głębi |
Kamera do selfie | 10 MP, f/2.2 | 10 MP, f/2.2 | 40 MP, f/2.2 (real. 10 MP) |
Wymiary i waga | 151.7 x 69.1 x 7.9 mm, 163g | 161.9 x 73.7 x 7.8 mm, 186g | 166.9 x 76.0 x 8.8 mm, 220g |
Procesor | Ośmiordzeniowy, 64-bitowy Exynos 990: 7 nm (max. 2.73 GHz + 2.6 GHz + 2.0 GHz) | ||
Pamięć RAM | 8 GB (LPDDR5) | 8 GB (LPDDR5) | 12 GB (LPDDR5) |
Pamięć wewnętrzna | 128 GB (+ karta microSD do 1 TB) |
128 GB (+ karta microSD do 1 TB) |
128 GB (+ karta microSD do 1 TB) |
Bateria | 4000 mAh | 4500 mAh | 5000 mAh |
Sieć 5G | W zależności od wersji | W zależności od wersji | Tak, sub-6 GHz 5G |
Sieć LTE | Wzmocnione 4x4 MIMO, do 7CA, LAA, LTE kat. 20, do 2.0 Gbps Download i do 150 Mbps Upload |
||
Ładowanie | Wireless PowerShare, ulepszone ładowanie bezprzewodowe z Fast Wireless Charging 2.0 | ||
Czujniki | Akcelerometr, barometr, ultradźwiękowy czytnik linii papilarnych, czujnik geomagnetyczny, żyroskop, czujnik Halla, czujnik zbliżeniowy, czujnik natężenia światła RGB | ||
Uwierzytelnianie | Zabezpieczenie wzorem, PINem, hasłem Zabezpieczenia biometryczne: czytnik linii papilarnych, rozpoznawanie twarzy |
||
Inne | Cetryfikat IP68, odporny na pył i wodę | ||
Cena | 3949 zł | 4399 zł | 5999 zł |
Od lewej: Samsung Galaxy S20, Samsung Galaxy S20+ i Samsung Galaxy S20 Ultra.
Samsung Galaxy S20+ - Wygląd i pierwsze wrażenie
Od pierwszego wyjęcia z pudełka modelu Samsung Galaxy S20+ można zauważyć między innymi to, że tym razem Koreańczycy postanowili umieścić wcięcie na kamerkę do selfie w centralnym punkcie górnej części wyświetlacza. Moim zdaniem posunięcie na plus, bowiem pozwala to na bardziej intuicyjne wykonywanie autoportretów. Dalej spostrzeżemy, że producent coraz bardziej wycofuje się z mocno zaoblonych boków, które we wcześniejszych generacjach potrafiły utrudnić posługiwanie się telefonem ze względu na odblaski i przypadkowe dotknięcia. Kolejne pozytywne spostrzeżenie dotyczy tego, jak dobrze S20+ leży w rękach. Jego smukłość i proporcje (20:9) sprawiają, że nawet moja niezbyt duża dłoń radziła sobie z obsługą interfejsu w pojedynkę przez większość czasu. Z tych bardziej niechlubnych rzeczy nie sposób nie zauważyć niezbyt atrakcyjnej wysepki na plecach, która w mojej opinii prezentuje się dobrze (jako tako dobrze) tylko w przypadku modelu Samsung Galaxy S20 Ultra. Telefon leżąc na biurku nie będzie się specjalnie bujał jeśli mu nie pomożemy, ale zbieranie się wokół "wypustki" całej masy zabrudzeń mamy zapewnione jak w banku.
Nie napiszę niczego odkrywczego gdy zauważę, że całość została wykonana bez zarzutu. Zakończenia szklanej tafli na przodzie jak i na tyle, spasowane wraz z aluminiową ramką są palpacyjnie niewyczuwalne, a przy tym całkiem wyszukane wizualnie (jak na smartfon). Chodzi nie tylko o zaoblenia, ale także o sposób otoczenia obudową przycisków bocznych, co widać na zdjęciu poniżej. Jedyne co może w tym wszystkim drażnić, to założona fabrycznie na wyświetlacz folia ochronna, której brzegi są dość mocno wyczuwalne. Konstrukcja nie przybyła niestety w zestawie z silikonowym etui, jednak zabezpieczono ją również niezauważalną folią na rantach, której to nie musimy się od razu pozbywać, by ostatecznie nieco wydłużyć szansę na brak rys spowodowanych ewentualnym upadkiem. Tackę hybrydowego dualSIMu odnajdziemy na górnym boku, na dolnym doszukamy się z kolei złącza USB typu C, zaś na prawym boku odkryjemy przyciski wybudzania jak i sterujące m.in. głośnością. Na próżno szukać skanera linii papilarnych, jako że po raz kolejny wbudowano go w wyświetlacz. O jego, niestety mocno upierdliwym działaniu, napiszę jednak później.
Samsung Galaxy S20+ - Ekran
Już w ubiegłorocznym flagowcu z serii S nie można było narzekać na wielkość wyświetlacza w stosunku do wielkości całej przedniej tafli. Ekran już wtedy zakrywał niemal całość frontu, a dziś jest jeszcze lepiej. Mniejszy podbródek czy czółko to nie wszystko. Na podwójną pochwałę zasługują również boki wyświetlacza. Są one bowiem, jak już zauważyłam, mniej zaoblone niż w przypadku S10, a przy tym ramkami ustępują o kilka milimetrów wyświetlaczowi tak, że mamy wrażenie obcowania z totalnym "bezramkowcem". Sam wyświetlacz to jednostka 6,7- calowa oferująca maksymalną rozdzielczość 3200 x 1440 pikseli przy ich zagęszczeniu na poziomie 525 ppi. Ekran wykonany w technologii Dynamic AMOLED to także szansa na pracę w częstotliwości odświeżania 120 Hz. Jeśli jednak zależy nam na tym właśnie ustawieniu, musimy zejść z rozdzielczości do FHD+, czyli 2400 x 1080 px. Ale moim zdaniem warto. Płynność interfejsu jak i gier to prostu istny raj dla oczu. Jasne, że sprzyja to szybszemu wyładowaniu baterii, ale coś za coś. Jest to też kolejny ekran w serii Galaxy S ze standardem HDR10+. Poniżej przedstawiam jeszcze wyniki pomiarów wykonanych na kolorymetrze X-Rite i1 Display Pro ze stosownym oprogramowaniem przy ustawieniach kolorów w trybie Naturalnym, czyli najwierniej oddającym pokrycie palety barw sRGB (tryb Żywy przesyca zwłaszcza czerwienie, być może po to, aby zamaskować niedostatki fotografii, wykonywanych raczej w zimnym odcieniu). Co się zaś tyczy korzystania z urządzenia w pełnym słońcu, to muszę zauważyć, że komfort (czytelność) nie jest niższy niż w podobnych klasowo konstrukcjach, ale nie jest też wyższy. Szału więc nie ma.
Wyniki pomiarów wyświetlacza (jasność 100%):
- Luminancja bieli: 327.7 cd/m²
- Luminancja czerni: 0 cd/m²
- Kontrast: n/d
- Maksymalne ΔE: 4.94
- Średnie ΔE: 2.04
Pokrycie palety barw RGB (51 kolorów).
Zarządzanie możliwościami ekranu to pierwszy z elementów, o których wspominałam we wstępie pisząc, że wysoka cena flagowych smartfonów to nie tylko ich wydajność, ale i bogactwo konfiguracji. Abstrahuję tu od tego, czy owa wycena jest sprawiedliwa, no ale mnogość możliwości konfiguracyjnych z pewnością ma tu miejsce. Jak na typ ekranu przystało, mamy więc funkcję Always On Display, dostosowywanie barw RGB, utrzymywanie ekranu aktywnym podczas gdy na niego patrzymy, gadżeciarsko podświetlane krawędzie w momencie odbierania połączeń / wiadomości, zwiększenie czułości dotyku czy panel przy krawędzi z dostosowywanymi skrótami. Pewnie i tak nie wymieniłam wszystkiego ale jest tego całkiem sporo. Szkoda więc, że muszę przy tym wylać wiadro pomyj na działanie biometrii. I to zarówno na technologię Face Unlock, jak i na ultradźwiękową technologię czytnika linii papilarnych. W dobrych warunkach oświetleniowych odblokowywanie twarzą to kwestia milisekund (warto w tym miejscu wspomnieć, że urządzenie rejestrując nasz wygląd zapyta nawet czy nosimy okulary i wykona dwa zdjęcia), jednak gdy znajdziemy się w nieco ciemniejszym już pokoju, Face Unlock leży i kwiczy. W kwiczeniu wtóruje mu czytnik linii papilarnych, który nie dość że działa długo (czasami "myśli" nawet 2 sek.) to i wymaga przyłożenia palucha w bardzo konkretnym miejscu. Okej, może jest to podyktowane bezpieczeństwem, ale ani to przyjemne, ani podobne do urządzeń z półki premium.
Samsung Galaxy S20+ - System / nakładka
Urządzenie takie jak to nie mogło pracować na innym systemie, niż najświeższy Android w wersji 10. Sterowanie gestami czy tryb ciemny są tu na porządku dziennym, ale o interfejsie można powiedzieć wiele więcej. Zacznę może od tego, jakie dodatkowe aplikacje serwuje nam Samsung na starcie. Prócz apek od Google, odnajdziemy tu jeszcze OneDrive, Facebooka, Netflixa i YT Music. Tyle, jeśli chodzi o obcych dostawców. Samsung od siebie dorzuca jeszcze Smart Switch, dzięki któremu z łatwością przeniesiemy zawartość starego smartfona na S20+. Nie zarzucono nas więc jakąś tragiczną ilością zbędnych aplikacji, ale jeśli komuś mało, to podczas pierwszego uruchomienia, smartfon zapyta nas, czy aby nie chcemy doinstalować takich tworów jak Galaxy Wearable, LinkedIn, Microsoft Office, Samsung Global Goals, Samsung Health, Samsung Members, Samsung Notes, Samsung Voice Recorder, SmartThings czy Spotify. Ufff... Całe szczęście, że "Samsung pytać", a nie od razu instalować. To jednak nie wszystko, bo po zalogowaniu się do Samsung Account otrzymamy jeszcze możliwość korzystania z Samsung Cloud, asystenta Bixby, motywów, Samsung Pass, sejfu czy sklepu Samsung Store.
Jak można wywnioskować z akapitu powyżej, kupując smartfona Samsung Galaxy S20 (niezależnie od "odmiany"), kupujemy także cały ekosystem, z którego możemy nie chcieć rezygnować, gdy raz się do niego przyzwyczaimy. Nie są to funkcje niezbędne dla każdego, jednak Samsung DeX, Knox, Mój Sejf czy też Samsung Pass spełnią oczekiwania tych użytkowników, dla których smartfon to również narzędzie pracy, na którym przechowywane są np. wrażliwe dane. Resztę nabywców, którzy kupią telefon do bardziej podstawowych celów ucieszą jednak między innymi takie usprawnienia jak ekran Samsung Daily, inteligentne dostosowywanie equalizera do muzyki (nie wspominając o Dolby Atmos), czy podpowiedzi sztucznej inteligencji, by wykonywać jak najładniejsze zdjęcia. Tak zwane SI (bo jak wiemy, żadne to SI z prawdziwego zdarzenia) widać tu zresztą niemal na każdym kroku. Konfiguracje poszczególnych aplikacji są tak "pogłębione", że w urządzeniu nie ma takiej opcji, o której byśmy sami nie pomyśleli. Poprawianie wideo, możliwość odpalenia podwójnych kont w mediach społecznościowych, zaawansowane ustawienia oszczędzania baterii, wykrywanie dzwoniących telemarketerów i inne opcje można oczywiście uzyskać dzięki aplikacjom zewnętrznym, ale tutaj jest już po prostu wszystko na miejscu i o nic więcej nie musimy się martwić. Nie wspominając już o Bixby Routines, dzięki czemu ustalimy, co smartfon ma robić, gdy spełniony zostanie dany warunek (np. znajdując się w danej lokalizacji przełącza korzystanie z danych mobilnych na WiFi, zaś po podłączeniu słuchawek odpala Spotify).
Samsung Galaxy S20+ - Wydajność
O wydajności nowej Galaktyki nie ma co przesadnie rozprawiać. Układ Exynos 990 w połączeniu z 8 GB pamięci RAM zostawił daleko w tyle nie tylko ubiegłoroczną odsłonę, czyli S10+, ale i wiele innych topowych smartfonów. Według benchmarka AnTuTu nie udało się pokonać wyłącznie Apple iPhone'a 11 (i wersji Pro) oraz gamingowego ASUSA ROG Phone 2. Z kolei benchmark Geekbench w wersji 5.1.0 wyżej niż S20+ uplasował jeszcze model Huawei Mate 30 Pro (opcja wielu rdzeni). Jednak chciałam się "pochwalić", że mimo tej szalonej wydajności, podczas testowania urządzenia udało mi się je dwukrotnie przyciąć (i to na kilka dobrych sekund). Oba przypadki miały miejsce podczas otwierania z Google'a odnośnika do materiału na YouTube, jednak jest bardziej niż pewne, że owa nieoczekiwana sytuacja miała miejsce przez wzgląd na niedopracowany software, który jak wiemy, otrzyma jeszcze zapewne niejedną aktualizację.
AnTuTu v8.2.9
Ogólna wydajność
punkty (więcej=lepiej)
A13 Bionic, 4 GB
Snapdragon 855+, 12 GB
Exynos 990, 8 GB
Snapdragon 855+, 8 GB
Snapdragon 855+, 12 GB
A12 Bionic, 4 GB
Exynos 9825, 8 GB
Exynos 9820, 8 GB
Geekbench 5.1.0
Jeden rdzeń
punkty (więcej=lepiej)
A13 Bionic, 4 GB
Exynos 990, 8 GB
Kirin 990, 8 GB
Exynos 9820, 8 GB
Snapdragon 855+, 8 GB
Exynos 9820, 8 GB
Exynos 9825, 12 GB
Exynos 9820, 8 GB
Snapdragon 855+, 8 GB
Geekbench 5.1.0
Wiele rdzeni
punkty (więcej=lepiej)
A13 Bionic, 4 GB
Kirin 990, 8 GB
Exynos 990, 8 GB
A12 Bionic, 4 GB
Snapdragon 855+, 8 GB
Snapdragon 855, 6 GB
Snapdragon 855, 6 GB
Exynos 9820, 8 GB
Snapdragon 855, 6 GB
Samsung Galaxy S20+ - Aparat fotograficzny
Samsung Galaxy S20+ dysponuje (identycznie zresztą jak Samsung Galaxy S20) 3-krotnym zoomem optycznym i 30-krotnym zoomem cyfrowym. Samsung Galaxy S20 Ultra to już inna para kaloszy, jako że oferuje aż 10-krotny zoom optyczny i szalenie brzmiący 100-krotny zoom cyfrowy. Ale wróćmy do S20+. Podsumowując kwestię wykonywanych zdjęć trzeba przyznać, że jest (nie inaczej) bardzo dobrze, ale zarówno klasyczne zdjęcia jak i te wykonane w zbliżeniach, ostatecznie nie zwalają z nóg. Poniżej zamieszczam kilka próbek zdjęć wykonanych przy użyciu różnych matryc i trybów przy czym zaznaczę, że lepsze wrażenie zrobiły na mnie chyba nagrania wideo, niż wspomniane fotografowanie. No, może prócz nagrywania w 8K, z którego pewnie niewielu skorzysta, albo przynajmniej tylko raz, by zobaczyć jak to wygląda i zapomnieć o wstydliwych 24 klatkach na sekundę. Wracając jeszcze na chwilę do zdjęć: cieszy oczywiście szczegółowość, brak efektu rybiego oka w ujęciach ultraszerokokątnych, bardzo dobra stabilizacja czy wsparcie AI przy wykonywaniu zdjęć. Ostatecznie jednak nie jest to "top topów" smartfonowej fotografii, a tego "topu" po S20 można było się spodziewać (albo chociaż łudzić).
Po prawej "okołoapokalipsowo" ;)
Zdjęcie wykonane kolejno bez zbliżenia i ze zbliżeniem 4x...
Obiektyw główny kontra ultraszerokokątny.
Jeszcze trochę zabawy: po lewej filtr, po prawej tryb Live Focus (rozmywanie tła powyżej 1,5 m).
Po lewej zwykłe zdjęcie, po prawej zbliżenie 30x na rozćwierkanego wróbla.
Po lewej klasyczne selfie z poprawą linii szczęki, po prawej selfie bez ulepszeń w trybie Live Focus.
Po lewej stronie wykorzystanie trybu nocnego (naświetlanie 30 sek.). Udało się uchwycić nie tylko jasno "świecącego" Jowisza, ale i całą gamę gwiazd, choć przekłamanie kolorów ku pomarańczowemu jest znaczne. Po prawej z kolei ponownie tryb Live Focus (rozmywanie tła powyżej 1,5 m). Moc "bluru" można stopniować nawet już po wykonaniu zdjęcia.
Rozdzielczość 8K i 24 fpsy to wciąż raczej bajer, niż warta polecenia funkcja. 30-sekundowe nagranie zajmuje 291 MB pamięci wewnętrznej.
Rozdzielczość 4K i 60 fpsów. 30-sekundowe nagranie zajmuje 253 MB pamięci.
Rozdzielczość FullHD i 60 fpsów. 30-sekundowe nagranie zajmuje 78 MB pamięci.
Rozdzielczość FullHD i 60 fpsów w ruchu. Próbka tego, jak dobrze działa tu stabilizacja obrazu.
15-sekundowa próbka tego, co potrafi tryb Hyperlapse. Zmatowiałe kolory są winą szyby samochodu.
Samsung Galaxy S20+ - Bateria
Akumulator Samsunga Galaxy S20+ o pojemności 4500 mAh, zgodnie z testami nie zaskoczył wyraźną poprawą względem chociażby Samsunga Galaxy S10. Bezustanne odtwarzanie filmu wraz z włączoną siecią WiFi w czasie 16 godzin i 40 minut wciąż robi wrażenie (czego zasługą jest oczywiście rodzaj zastosowanego tu wyświetlacza), ale biorąc pod uwagę zwiększenie pojemności baterii względem poprzedników, wydłużenie pracy o około godzinę, już tak nie zaskakuje. Co się zaś tyczy pracy na co dzień, to muszę przyznać, że jest dość standardowo: w zależności od wykorzystywania smartfonu, bateria pozwoli nam na około 1-1,5 dnia pracy, tym bardziej przyda się tu funkcja ładowania bezprzewodowego. Warto jeszcze dodać, że włączenie odświeżania ekranu na poziom 120 Hz drenuje akumulator 3 razy szybciej. Ładowanie przy użyciu dołączonego adaptera (25 W) trwa z kolei dokładnie 1 godzinę i 5 minut.
Wytrzymałość akumulatora
Odtwarzanie wideo (1080p, x264)
czas w minutach (więcej=lepiej)
4000 mAh, AMOLED
3700 mAh, AMOLED
4000 mAh, AMOLED
3500 mAh, AMOLED
4500 mAh, AMOLED
3100 mAh, AMOLED
3400 mAh, AMOLED
3300 mAh, AMOLED
4000 mAh, IPS
Samsung Galaxy S20+ - Podsumowanie
Dni spędzone z Samsungiem Galaxy S20+ wspominam bardzo dobrze. Przede wszystkim pod kątem szybkości pracy, bardzo responsywnego, ładnego wyświetlacza, wygody użytkowania czy ekhem... poczucia odrobiny luksusu. Niemniej osobiście, biorąc pod uwagę moje, być może nie tak wysokie wymagania i relatywną oszczędność, na tę chwilę skusiłabym się prędzej choćby na model Samsung Galaxy S10e. Nie tylko ze względu jednak na cenę, ale również na design, którego w S20 nie mogłam jakoś zaakceptować (całość jest oczywiście bardzo elegancka, ale ta wysepka...). Oba modele mają oczywiście kilka różnic, jednak w zupełności świadomie mogłabym zrezygnować z dodatkowych aparatów czy nieco szybszego procesora, którego mocy osobiście i tak nie wykorzystam.
Samsung Galaxy S20+ to udoskonalona wersja ubiegłorocznych, i tak już szalenie wydajnych flagowców, choć podobnie jak w wielu innych dzisiejszych smartfonach, nie ma co spodziewać się rewolucji. Seria S20 ma jednak wszystko na miejscu: wydajność, wytrzymałość, bogate oprogramowanie jak i wiele innych funkcji, dedykowanych wyłącznie urządzeniom premium.
No właśnie, bo urządzenia z rodziny Galaxy S nigdy nie były produkowane dla ogółu konsumentów, o czym dobitnie świadczy choćby zaporowa dla wielu cena. Jeśli potrzebowałabym tak wydajnego urządzenia i mogłabym wydać na nie lekką ręką te parę tysięcy, to celowałabym już chyba w model Samsung Galaxy S20 Ultra, bo jak się bawić, to na całego. Dlaczego tak sceptycznie podchodzę do Samsung Galaxy S20+ (słabo mi idzie w ukrywaniu odczuć między wierszami)? Nie zrozumcie mnie źle, pod kątem wydajności i budowy (materiały premium) to istny potwór. A mimo to, nie licząc strony audio oraz częstotliwości odświeżania ekranu, S20+ nie urzekł mnie jakoś przesadnie. Być może, jak mawiał klasyk, poprzewracało mi się w czterech literach, jednak mimo wszystko uważam, że szału po prostu nie ma. I nie będzie, zwłaszcza dla tych osób, które na tę chwilę korzystają z modeli S10, a nawet S9. Jest wzorowo, ale tak było już wcześniej. Ani więc przesadnej ewolucji, ani też rewolucji z Samsungiem Galaxy S20+ nie uświadczymy.
Samsung Galaxy S20+
Cena: 4399 zł
|
Sprzęt do testów dostarczyła firma: