Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Tańcząca z gigabajtami: Groteskowe oferty i walka z operatorami

Ewelina Stój | 09-08-2020 08:00 |

Tańcząca z gigabajtami: Groteskowe oferty i walka z operatoramiSuburbia, peryferia, przedmieścia, obrzeża miasta albo najbardziej obrazowo - zad*pie. W takim właśnie miejscu przyszło mi żyć. Tak, wiem: "zmień pracę, weź kredyt" i nie narzekaj. Ale mili Państwo, ja nie narzekam. Moje zad*pie nie jest znowu jakimś dziewiątym kręgiem piekła Dantego. Mam przecież dostęp do sieci elektrycznej i do stałej, ciepłej wody (o ile znów nie wywali jakiejś rury na pół miasta nim przybędą panowie z łopatuszkami, by ją poskładać). Powiedziałabym więc ostatecznie, że łapię się gdzieś na trzeci krąg... Dlaczego? Dlatego że w pierwszym i drugim mają z pewnością lepszy Internet. W zasadzie przez ostatnich dziesięć lat, uwzględniając kod pocztowy mego zamieszkania, w ofercie operatorów nie zmieniło się chyba nic. Już przed kilkoma laty obiecywano mi światłowód, ale gdy patrzę na mapkę zasięgu tego cudu techniki, od lat widzę swoistą linię Maginota, przecinającą moje osiedle na pół. Po jednej z jej stron światłowód funkcjonuje. Zgadnijcie po której?

Autor: Ewelina Stój

Oczywiście, że nie po mojej. Ale pozwólcie, że przykryję moje gorzkie żale (przynajmniej chwilowo) ckliwymi wspomnieniami i nostalgią. Otóż jeszcze kilka lat temu, prędkości które znałam z czasów gdy byłam Dzieckiem Neostrady, niekoniecznie mi przeszkadzały. Gry "ważyły" niewiele, a gdy w 2009 roku studio Infinity Ward wyskoczyło z Call of Duty: Modern Warfare 2 ważącym coś w okolicach 12 GB, było to istne szaleństwo. Kombinowało się wtedy jak mogło, i dziś mogę powiedzieć, że radzenia sobie w życiu nie nauczyli mnie rodzice ani szkoła, ani też nawet ulica (ta nauczyła mnie co najmniej jak szybko uciekać), a prześmiewczo niskie transfery Internetu. Kiedy wszyscy wokół zdawali się przenosić w przyszłość niczym niemieckie dzieciaki w netfliksowym serialu Dark, a więc otrzymywali błogosławieństwo pod postacią coraz szybszego internetu, ja zatrzymałam się w czasie (szkoda, że to samo nie mogło stać się z procesami starzenia mojego organizmu, czytaj - ze zmarszczkami). A jak wiadomo, kto się nie rozwija, ten się cofa. Dobrze przynajmniej, że nie przeniosło się to na moje procesy myślowe. Chyba.

Uwaga, poniższy bełkot wywołany w wyniku stresu pourazowego wynikającego z tragifarsy związanej z prześmiewczymi ofertami telekomów w mojej okolicy, może wywołać nieodwracalne uszkodzenia mózgu. Większe nawet niż te, spowodowane (hurr durr) siecią 5G, która jak wszystko inne, dotrze do mnie najpewniej wtedy, gdy świat będzie cieszył się już 7G. 

Tańcząca z gigabajtami: Groteskowe oferty i walka z operatorami [1]

Ale do brzegu: zdesperowana, pełna żądzy odstrzelenia jakiegoś zbłąkanego na froncie wojaka w Call of Duty, sama niczym ten wojak przedzierałam się przez mentalne zasieki moich znajomych, by zmanipulować ich na tyle, aby użyczyli mi swego szybkiego Internetu. Czasami się nie udawało, a więc alternatywą było pozostawienie komputera ściągającego grę przez całą noc, a nawet i przez dwie. Powiecie: "wielka mi rzecz!". No, może niewielka, za to jakże głośna! Sen w towarzystwie peceta złożonego z części z początku lat dwutysięcznych nie należał do najłatwiejszych, ale czego się nie robi w imię odstrzelenia kilku hełmów? Pamiętacie jeszcze te "gotujące wodę" dyski twarde? A słyszeliście kiedyś o metodzie przyspieszania opróżniania pęcherza w sytuacjach, gdy coś się Wam tam na dole z różnych powodów poblokuje? Należy wtedy puścić wodę w kranie. Wówczas, jakimś magicznym sposobem, nasz organizm dostosowuje się do otoczenia, i również "rozkręca swój kurek". Wyobraźcie sobie teraz, jak niebezpieczny był sen przy odgłosach mogących kojarzyć się z cieczą... No ale jak już pisałam: Bóg, Honor, Medal of Honor - więc czasem można się było poświęcić i wymienić prześcieradło. 

Tańcząca z gigabajtami: Groteskowe oferty i walka z operatorami [2]Kto choć raz nie zarwał nocki z kompem, niech pierwszy rzuci kamieniem. Źródło: Freepik

No tak, już akapit temu miałam dobić do brzegu, ale atak nadpobudliwości psychoruchowej nie idzie nigdy w parze ze zwięzłością. Obiecuję poprawę, albo i nie - podobnie jak nie poprawili się operatorzy sieci komórkowych z ofertami w mojej okolicy. Chciał nie chciał, już przed kilkoma laty zauważyłam palącą potrzebę wymiany Internetu - zbiegło się to w czasie, kiedy zajęłam się zawodowym recenzowaniem gier. Na potrzebie się skończyło, bo jak zdążyłam zaobserwować - prędzej Elon Musk zaopatrzy mnie w szybki Internet satelitarny, niż wspomniana już Linia Maginota ze światłowodem (albo jakimkolwiek innym Internetem na miarę XXI wieku) zostanie przesunięta w mą stronę choćby o cal. Jako ciekawostkę wspomnę jeszcze o tym, jak zaczęła się historia mojej recenzji gry Battlefield V. Otóż pliki instalacyjne przywiozłam z redakcji oddalonej ode mnie o 600 km. Nie to, żebym jechała po nie specjalnie, ale jakby nie było, podróż w obie strony plus trzy dni w odwiedzinach w redakcji i tak zajęły prawdopodobnie mniej czasu, niż jak gdybym chciała pobrać grę na własną rękę w moim trzecim kręgu piekieł.

Recenzja Battlefield V - Odgrzewany kotlet, ale z dobrej wołowiny

Tańcząca z gigabajtami: Groteskowe oferty i walka z operatorami [3]

W tym roku, gdy dowiedziałam się, że Microsoft Flight Simulator 2020 będzie wymagał pobrania 150 GB danych, najpierw dostałam wstrząsu anafilaktycznego, po którym nastąpił wylew śródczaszkowy, a na koniec, w głowie usłyszałam Marylę Rodowicz śpiewającą "wsiąść do pociągu byle jakiego". No dobrze, nie będę Was trzymać dłużej w niepewności. Dlaczego tak bardzo pomstuje na swój Internet? Przecież nie może być tak znów najgorzej prawda? Ano może. Poproszę o werble - 20 Mb/s to szczyt możliwości mojego dotychczasowego Internetu z Cyfrowego Polsatu, z którym to męczyłam się o wiele za długo, bowiem cyrografem był w tym przypadku "fancy-brzmiący" pakiet zniżkowy Smart-Dom. Summa summarum płaciłam za ten Internet mobilny 34 złote miesięcznie, więc wstyd było pyskować. O ile z prędkościami godnymi refleksu szachisty można było sobie jednak jeszcze jakoś poradzić (o ile była noc, a więc nikt inny nie obciążał łącza), to miesięczny limit stu gigabajtów w 2020 roku został wyciągnięty chyba z japońskiego kanonu najskuteczniejszych tortur. I nie, żeby owe 20 MB/s funkcjonowało stale. Co to to nie - marzenie ściętej głowy...

Tańcząca z gigabajtami: Groteskowe oferty i walka z operatorami [4]Dotychczasowy Internet z Cyfrowego Polsatu wydawał się z roku na rok nie tylko mniej wydajny, ale... nawet jakby coraz bardziej zawodny - wahania prędkości, wysokie opóźnienia, rozłączanie sieci... W końcu trzeba było powiedzieć dość.

Zapytacie być może, dlaczego uparłam się na Internet mobilny? Odpowiedź jest prosta - w moim trzecim kręgu piekieł nie ma dobrze funkcjonującej radiówki czy kablówki. Googlowa ocena dostawcy Internetu kablowego w mojej mieścinie wynosi eleganckie 1,9/5 gwiazdek. To, że nie chcę mieć z nimi nic wspólnego to chyba jasność. Wiele powinny powiedzieć chociażby godziny otwarcia biura tego przybytku. Otóż wyznaczone są wyłącznie na jeden dzień w tygodniu od godziny 11:00 do 12:00. Tak, ktoś pracuje tam godzinę tygodniowo. Rzekomo, bo oczywiście dzwoniąc do biura w wyznaczonych godzinach, od czterech lat nie udało mi się nawiązać połączenia. Istny kabaret. Ale z lokalnym przedstawicielstwem sieci Plus (Cyfrowy Polsat) nie jest lepiej. W punkcie przebywa od lat osobnik, z którym po prostu nie da się niczego załatwić. Ów punkt ma googlową ocenę równą 2,6, więc jest lepiej niż w przypadku kablówki, niemniej zagalopowawszy się tam trzy razy w życiu, zawsze odchodziłam z kwitkiem. No, czasami jak się ładniej umalowałam to pan rozmawiał ze mną nieco dłużej, ale ostatecznie i tak nigdy niczego nie potrafił załatwić (Gest Lichockiej), i kończyło się infolinią. 

Tańcząca z gigabajtami: Groteskowe oferty i walka z operatorami [5]Nie wiem jak Wy, ale ja za taki Internet kablowy podziękuję.

Z tego też powodu, będąc wieloletnią posiadaczką telefonu w sieci Plus, przed kilkoma laty przeniosłam się do sieci Play i muszę przyznać, że przynajmniej z tym telekomem nie miałam żadnych większych potyczek. Może to dlatego, że nauczona doświadczeniem nie zapuszczam się do czwartego kręgu, czyli do miejscowego salonu tej sieci. Przechodząc tamtędy tylko od czasu do czasu widzę przez witrynę, jak w środku wywija Prokop albo Kurdej-Szatan (jak na piekło przystało). Widzę, w każdym razie nie wstępuję - wszystko załatwiam przez telefon. Siecią Orange straciłam zainteresowanie (być może krzywdząco) jeszcze w czasach gdy oferowali Internet z tym takim dużym modemem z antenką, wsuwanym w laptopa. Traumatyczne przeżycia, które stale towarzyszyły mi w czasie użytkowania tegoż Internetu (jak nie przypieprzysz, to nie zadziała), utrwaliły się na tyle mocno, że do dziś słysząc nazwę sieci Orange krzywię się tak, jakbym piła Tequile (duża litera z szacunku) i zagryzała cytryną. Twór taki jak UPC nie dostarcza swojej oferty w moje rejony (no kto by na to wpadł!), i ostał mi się jeszcze T-Mobile, który to miał co prawda w moim mieście nawet punkt sprzedaży, jednak zamknął się w niewyjaśnionych okolicznościach.

Tańcząca z gigabajtami: Groteskowe oferty i walka z operatorami [6]No też mi zaskoczenie!

Jak już wspomniałam, impulsem do działania była ważąca 150 GB gra Microsoft Flight Simulator. Nawet jeśli to nie mnie przyjdzie udział w recenzowaniu tego tytułu (nie mam licencji pilota, latam na dziko), to nie ma co się łudzić - kolejne gry szybciutko dogonią symulator Microsoftu. Było to dokładnie pierwszego sierpnia 2020 (sobota), gdy przebudziłam się z mocnym postanowieniem: No pasarán! Dziś wkroczę w XXI wiek! Choćbym szła ciemną doliną, a z każdej strony otaczały mnie sępy i harpie z Obsługi Klienta, ostatecznie wywalczę choćby ten jeden gigabajt miesięcznie więcej! I jak pomyślałam, tak zrobiłam. Prawie. Walka rozpoczęła się od objęcia taktyki. Weszłam więc na wszystkie możliwe strony wroga i zostawiłam swój numer telefonu prosząc o kontakt (Grażyną być). Jednak odczekując dziesięć minut i nie uzyskując żadnego nadchodzącego połączenia (niecierpliwą być) musiałam zmienić taktykę. Spolegliwie uśpiłam więc czujność wroga, samodzielnie dzwoniąc na numery kolejnych infolinii sieci Plus (Cyfrowy Polsat), Play i T-Mobile. Wróg był jednak nie do złamania.

Tańcząca z gigabajtami: Groteskowe oferty i walka z operatorami [7]

Uprzejma pani będąca przedstawicielką mojego dotychczasowego Internetu (Cyfrowy Polsat) rzekła przyciszonym głosem (zapewne, aby nikt jej za tę kontrabandę nie zwolnił), że niestety moja obecna oferta (100 GB + 200 GB w nocy) to max tego, co może mi zaproponować, po czym chyłkiem wycofała się z pola bitwy. Następnie przyszła pora na fioletową sieć. Z marnym jednak skutkiem. Wróg okopał się na tyle solidnie, że przez 15 minut prób kontaktu z mojej strony zdołał obronić się przed odebraniem telefonu. Został mi więc T-Mobile, co było z mojej strony nie lada ryzykownym pojęciem, bowiem z tym przeciwnikiem jeszcze nigdy nie miałam do czynienia. Pani konsultantka, orientując się, że jestem skłonna do kapitulacji (podpisania umowy) głosem pełnym podniecenia, w echu którego bobrzękiwało słowo "prowizja", szybko przeszła do podsumowania oferty. Umowa na 24 miesiące, prędkość DO (słowo klucz) 300 Mb/s oraz 300 GB do wykorzystania w ciągu miesiąca. Do ugrania nie było więc ani jednego gigabajta więcej, niż miałam dotychczas, ale tym razem nie było już wizji koczowania do godziny 1 w nocy, by skorzystać z pakietu nocnego 200 GB.

Tańcząca z gigabajtami: Groteskowe oferty i walka z operatorami [8]

No dobra, porozumienie niemal zawarte, jeszcze tylko wybór broni, eeee - urządzenia.
- Ruter pani chce? Jaki ruter? Mam za złotówkę, za 99 a nawet taki za tysiONC.
- A jaki pani ma? - pytam
- Mam Huawei B529 taki fajny, kwadratowy, bardzo fajny model.
- Pasmo 5 GHz ma?
Nastąpiła cisza, w ciągu której zdążyłam wygooglować sobie odpowiedź na własne pytanie, a także przyuważyć, że urządzenie świeci paskiem podświetlanym diodami LED, a więc zgodnie z mantrą, że jak coś ma LED to jest dobre rzekłam:
- Biere - zawieśniaczyłam nieco, coby nie wyjść na przesadną intelektualistkę, bo takich ponoć łatwiej oskubać z pieniędzy.
Odbębniłyśmy jeszcze ceregiele związane z wysłuchaniem formułek związanych z pozwoleniami, a ja wyłapując jednym tylko uchem zdołałam odnotować tylko - ... zgodę marketingową na przetwarzanie informacji związanych z odwiedzanymi przez panią stronami internetowymi...
- Coooo? - pomyślałam i nie wiedzieć czemu na myśl od razu nasunęły mi się strony dla dorosłych. Nie to, żebym takowe odwiedzała, ale jeśli kiedyś przypadkowo coś mi się kliknie i ktoś tam u góry będzie myślał, że faktycznie spędzam wolny czas w taki właśnie sposób?

Tańcząca z gigabajtami: Groteskowe oferty i walka z operatorami [9]Przez twe LEDy, twe LEDy różowe, oszalaaaauaam!

No nic, pewnych rzeczy nie przeskoczysz: chcesz mieć Internet - musimy wiedzieć o Tobie wszystko. Rozmowa po kilkunastu minutach dobiegła końca, i po chwili doszedł do mnie zapowiedziany SMS z potwierdzeniem zawarcia umowy, w którym przeczytałam, że wybranym przeze mnie routerem jest... Huawei 4GRouter 3 Pro. Zdębiałam. Przecież miał być ten z LEDami. Ja chcę LEDy. Dzwonię. Akurat konsultantka, która zawierała ze mną umowę prowadziła pertraktacje z innym bogu ducha winnym klientem, ale poinformowano mnie, że oddzwoni. I faktycznie! Oddzwoniła, dodając że "i tak miałam do pani dzwonić", po czym wytłumaczyła, że model B529 aktualnie wyszedł (choć nie dodała dokąd), ale w tej samej cenie (za złotówkę), zamieniła mi router na lepszy! Nowszy! I w ogóle emejzing (co z tego, jak bez LEDów, a ja lubię LEDy, wystarczy zobaczyć w materiale poniżej):

Test Corsair iCUE LS100 i iCUE LT100 - paski i wieże LED dla graczy

Tańcząca z gigabajtami: Groteskowe oferty i walka z operatorami [10]Ładny, elegancki Huawei 4GRouter 3 Pro... Nawet dobrze, że tamtej LEDowej paskudy nie było.

No dobra, lepszy to co mam nie wziąć. Wezmę. Widzę, że nawet ładny, biały, będzie mi pasował do wystroju (bo do nastroju to już niekoniecznie). Wypytuję jeszcze o wszelkie możliwe dopłaty i słyszę odpowiedź:
- Pani, nic pani więcej nie płaci. Dwa pierwsze miesiące za złotówkę, router jednorazowo za złotówkę, kolejne 22 miesiące za 79 złotych brutto.
Po czym mijają cztery długie dni, przyjeżdża kurier DPD i mówi:
- 30 złotych proszę.

Ciąg dalszy nastąpi.... na następnej stronie.

Nie zostawiłabym Was w samym środku takiej akcji ;)

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Liczba komentarzy: 107

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.