Recenzja DOOM PC - Krwawa, szybka i miodna strzelanina
- SPIS TREŚCI -
To jaaaaaa, typ niepooookornyyyyyyyy!
Pierwsza sekwencja nowego DOOM dobitnie uzmysławia, że masakrowanie piekielnych zastępów będzie zadaniem priorytetowym, któremu podporządkowano wszystkie pozostałe aspekty rozgrywki. Budzimy się przykuci łańcuchami do zimnego ołtarza, pośród romantycznego blasku ceremonialnych świec, wypełniającego niewielkie pomieszczenie. Dookoła rozrysowano bluźniercze symbole, słychać demoniczne szepty, aparatura sygnalizuje problemy z czyjąś obecnością. Miejsce naszego odpoczynku otaczają zdeformowane postacie, najwidoczniej czekające na otwarcie bufetu... Niestety, zamiast lampki wytrawnego wina podkreślającego smak czerwonego mięsiwa, otrzymują w promocji połamane gnaty, wyrwane żuchwy i wiadro posoki... Główne danie... przepraszam... bohater okazał się wyjątkowo ciężkostrawny. Marines zakuty w charakterystyczny kombinezon, to ostatnia nadzieja ludzkości na powstrzymanie piekielnej inwazji, aczkolwiek jego prawdziwe pochodzenie wydaje się owiane mgiełką tajemnicy. Jedno pozostaje pewne - niechciani goście właśnie zyskali potężnego przeciwnika...
Wydarzenia ponownie osadzono w marsjańskim ośrodku UAC, którego eksperymenty jak zwykle poskutkowały otwarciem międzywymiarowych portali. Dopóki wszystko działało sprawnie, korporacja niczego nie musiała ukrywać, ponieważ szeroko zakrojone badania były prowadzone oficjalnie, zaś korzyści przekazywane mieszkańcom Niebieskiej Planety bardzo wymierne. Praktycznie darmową energię pochodzącą z piekielnej otchłani przyjmowano ochoczo. Kiedy nastąpiła awaria infrastruktury, tysiące pracowników zostało brutalnie zamordowanych albo wypaczonych przez ciemność, toteż gigantyczna placówka stanowi teraz futurystyczny grobowiec oraz przyczółek armii dalekiego kuzyna Diablo. Ktoś będzie musiał posprzątać ten bałagan... Chociaż istnieje scenariusz, postacie drugoplanowe oraz nadrzędne zadanie do wykonania, głównym motorem rozrywki uczyniono gnojenie demonicznych kreatur. Przodkowi taka prostacka koncepcja w zasadzie sprzyjała, panowały wówczas zupełnie odmienne standardy, aczkolwiek teraz niektórzy pewnie oczekiwali bardziej ambitnej otoczki.
Muszę uczciwie przyznać, że wrażeń wywołanych otwartymi beta-testami DOOM raczej nie nazwałbym pozytywnymi. Udostępnienie trybu multiplayer było miłym gestem, niemniej napawającym smutną refleksją, że najnowszej produkcji id Software ewidentnie brakuje własnej tożsamości, bowiem multiplayer DOOM niebezpiecznie przypomina... Quake III: Arena lub Unreal Tournament. Osobiście byłem rozczarowany takim podejściem programistów, internetowa społeczność też narzekała, dlatego znacznie większe nadzieje wiązałem z tradycyjną kampanią single-player. Oldschoolowy charakter zabawy miał nadrabiać wszelkie niedostatki, zaś soczyste trailery prezentujące fragmenty krwawego przedstawienia, zdołały utrzymać mój odrobinę nadszarpnięty entuzjazm. DOOM rzeczywiście silnie nawiązuje do pierwszych odsłon, chociaż odnajduję tutaj również elementy żywcem wyciągnięte z trzeciej części, reprezentującej jednak zupełnie inną filozofię. Zapomnijcie o próbach straszenia, poczuciu zaszczucia czy budowaniu napięcia poprzez wykorzystanie sugestywnego oświetlenia.
Jeśli liczyliście na odświeżonego DOOM III, będziecie średnio zadowoleni z obranego kierunku, natomiast weterani shooterów wychowani na czerwonych pikselach, otrzymają solidny zastrzyk wysokooktanowego paliwa. Remake to kwintesencja gatunku w pierwotnym wydaniu - jest zbieranie apteczek oraz pancerzy, hardcorowa walka, doskonale znani przeciwnicy i klasyczny arsenał. Powróciło także szukanie kolorowych kart magnetycznych, otwierających kolejne przejścia, gdzie czekają zastępy paskudnych potworów spragnionych ołowiu. Oczekujcie więc hektolitrów krwi, wrzasków mordowanych upiorów, błyskawicznego opróżniania magazynków. Wszędzie porozrzucano też bonusy regenerujące zasoby, których krzykliwa stylistyka początkowo bardzo mnie irytowała, ale kilkanaście minut rozwałki wymazało to uczucie. Zgodnie z zapowiedziami DOOM wrócił do najgłębszych korzeni, zachowując zarazem trochę charakteru poprzedniej odsłony, szczególnie widocznego w detalach - interaktywnych panelach informacyjnych czy konstrukcji laboratoryjnych poziomów.
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
91
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150