Recenzja Call of Duty 4: Modern Warfare - Odrodzenie serii?
My, Pierwsza Brygada!
Błyskawiczny desant na pokład transportowca podczas szalejącego sztormu. Zewsząd wdzierają się wzburzone fale, deszcz zacina niemiłosiernie, wokół panuje kompletna ciemność. Zwarta grupa komandosów żwawo rusza do przodu. Rozpaczliwie szukają ważnego ładunku, którego ceny nie można zmierzyć ilością zielonych papierków. Wzajemna asekuracja, zabójcza precyzja oraz pełna koncentracja skutkuje znacznym uszczupleniem załogi. Po krótkiej penetracji odnajdują „przesyłkę”. Krew powoli zamarza w żyłach, serce wali niczym młot, gdy nagle ... Pierwsza prawdziwa misja, służąca jedynie za prolog, zwiastuje moc czekających niebawem atrakcji. Jednak dopiero filmowe, kilkuminutowe intro daje jasno do zrozumienia, jak bardzo filmowy charakter otrzymało Call of Duty. Podróż w roli skazańca, zakończona egzekucją robi piorunujące wrażenie. W tym momencie możemy sobie uzmysłowić, jak wielkie znaczenie może mieć reżyseria dla gier komputerowych. Nie jesteśmy już wyłącznie obserwatorami, czujemy się bezpośrednimi uczestnikami zdarzeń. Zamierzony efekt zostaje w pełni osiągnięty - musimy zobaczyć, co wydarzy się za chwilę. Przerwy na reklamy są niedopuszczalne.
Kampania dedykowana pojedynczemu graczowi obejmuje dwa na pozór osobne wątki, które ostatecznie zazębią się ze sobą w finale. Przemiennie kierować będziemy poczynaniami przedstawicieli oddziałów SAS i US Marines. Strona Amerykanów jest zdecydowanie mniej ciekawa niż wysłanników Jej Królewskiej Mości. Kolejna imperialistyczna krucjata, podczas której lejemy brudnych i głupich muzułmanów. Biedaczki, urodzili się najwidoczniej z wrodzoną nienawiścią do Zachodu, podczas gdy dobrzy żołnierze USA próbują zaszczepić w nich ducha demokracji. Konkluzja? Zabić każdego, kto raczy się sprzeciwić. Pod tym względem Call of Duty 4 jest tendencyjne aż do bólu. Biegamy więc wśród murów miasta do złudzenia przypominających Bagdad, częstując ołowiem każdego gościa w turbanie. Samo w sobie jest to stosunkowo przyjemne, ale niczym nie odróżnia CoD od setek innych gier. Jankeską połowę zamulają niestety niezbyt urozmaicone lokacje.
Jak już wspomniałem, większa część zadań umiejscowiona została pośród szczątków zrujnowanych aglomeracji. W pewnych momentach dochodzi do sytuacji, gdy z każdego okna, zza każdych drzwi wyskakują grupami rozwścieczeni fanatycy wymachujący kałaszami. Automatycznie ograniczeni zostajemy do bezmyślnego strzelania w nacierające masy. Drobny niesmak retuszuje niesamowite tempo i złudzenie gry drużynowej, gdy wokół nas zawsze jest kilku kumpli z brygady. Całe szczęście rozdział brytyjski, rozgrywający się na terytorium Rosji prezentuje znacznie wyższy poziom. Wątek, w którym kierujemy członkiem oddziału SAS zdecydowanie dominuje, będąc zarazem punktem wyjścia, jak i zwieńczeniem całej opowieści. W odróżnieniu od części „made in USA” różnorodność zadań oraz miejsc jest znacznie większa. Przemierzymy zarówno bazę rakietową, okupowaną wioskę, przedmieścia oraz Czarnobyl. Poziom w Prypeci budzi słuszne skojarzenia ze S.T.AL.K.E.R.
Zadanie polegające na umiejętnym pozostaniu w cieniu i jednoczesnej likwidacji wroga, przeradza się w dramatyczną walkę o życie. Ludzie honoru, „swoich” na placu boju nie zostawiają. Przerzucamy więc rannego Kpt. MacMillana przez ramię, zaciskamy zęby i biegniemy co sił w nogach do punktu ewakuacyjnego. Serce potrafi zastukać mocniej, gdy za plecami usłyszymy wściekłe szczekanie ... Kilka akcji dzieje się w nocy dodatkowo potęgując wrażenia oraz pozwalając zrobić użytek z nowoczesnego sprzętu noktowizyjnego. SAS zdecydowanie górą, nawet postacie kompanów zostały ciekawiej nakreślone.
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
91
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150