Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Recenzja Bulletstorm - Polacy zrobili niezłą rozróbę

Sebastian Oktaba | 08-03-2011 15:51 |

Ręka, noga, jądra, mózg na ścianie! Trzask, ciach, boom, łubudu! Kim był ten gość, który właśnie majestatycznie przeleciał przez ekran i roztrzaskał sobie czaszkę o metalowe rusztowanie? O, kolejny lotnik... i jeszcze jeden... następny... Co się tutaj wyprawia do jasnej cholery? Jest na sali jakiś lekarz, sanitariusz, weterynarz, ktokolwiek? Odpowiedź brzmi: nie, bowiem tej rzezi raczej nikt nie przeżyje... Chłopaki ze studia People Can Fly, którym zawdzięczamy rewelacyjnego Painkillera nadciągają z nową strzelaniną pierwszoosobową, tworzoną pod okiem ekipy Epic Entertainment. Zgadza się, Polacy nie tylko współpracowali z legendą branży, ale jakiś czas temu zostali nawet kupieni przez ojców i matki Unreal! Owocem tegoż pięknego związku jest Bulletstorm - dynamiczny, szalony oraz niezbyt poważny shooter, utrzymany w stylu „Pana Killera”. Oczywiście, warszawskie studio po „znajomości” otrzymało do dyspozycji Unreal Engine trzeciej generacji, aby możliwe najlepiej przenieść na ekrany monitorów zakręcone pomysły zalegające w głowach programistów. Jaką więc grą jest Bulletstorm? Najprościej byłoby powiedzieć, że miksem Painkiller, Serious Sam i Borderlands, ale w rzeczywistości jest nieco inaczej...

Autor: Caleb - Sebastian Oktaba

Zacznijmy od fabuły, będącej zgodnie z przypuszczeniami, jedynie pretekstem do gigantycznej rozróby, odrobiny chamstwa i brutalności. Bohaterem Bulletstorm został niejaki Grayson Hunt, eksżołnierz, awanturnik oraz moczymorda, pałający żądzą zemsty na byłym dowódcy. Nasz milusiński może i jest zawodowym kosiarzem, ale jednocześnie posiada sztywny kręgosłup moralny, zaś nikczemność generała Sarrano poważnie go wkurzyła. Powód? Graysona wrobiono wraz z oddziałem druhów w kilka brudnych zleceń, dlatego gromadka barczystych jegomości postanawia w ramach zadośćuczynienia załatwić wcześniejszego zleceniodawcę. Niestety, stary dziadyga okazuje się wyjątkowo upartym zakapiorem, którego sprzątnięcie przerosło kompetencje pana Hunta. Pogoń za „generalissimusem” zakończona spektakularną kraksą na nieznanej planecie, otwiera zupełnie nowy rozdział walki pomiędzy obydwojgiem dawnych znajomych. Pozostali kompani protegowanego giną w przykrych okolicznościach i tylko Ishi z mechanicznymi wszczepami uchodzi z życiem, choć jego psychika kiepsko zniosła operację. Teraz pośród niebezpiecznej fauny i flory muszą dotrzeć do punktu ewakuacyjnego, ale Grayson nie przepuści okazji, żeby urwać łeb generałowi Sarrano zanim przybędzie pomoc. W międzyczasie do drużyny dołącza piękna dzierlatka o niewyparzonej buzi, będąca przepustką do ratunku tudzież zemsty. Trzyosobowa ekipa rusza więc w podróż, która naznaczona będzie cierpieniem tysięcy okolicznych mieszkańców i setkami bluzgów...

Scenariusz Bulletstorm jest wyświechtany do granic przyzwoitości, ale bądźmy zupełnie szczerzy, gry tego typu specjalnie go nie potrzebują. Czy Painkiller, Doom lub Serious Sam posiadały angażującą historyjkę? Nie! Pomimo iż grywalnością urywały, wybaczcie za nadużycie, jajka oraz inne wrażliwe części anatomii. Najnowsza produkcja People Can Fly pod wieloma względami przypomina zresztą Painkillera, jednego z najbardziej bezkompromisowych shooterów w historii gatunku i poprzednie dziecko Adriana Chmielarza. Bulletstorm jest więc pieklenie krwawą, dynamiczną, kolorową oraz odstresowującą strzelaniną, garściami czerpiącą z wymienionych wyżej tytułów. Całości dopełnia rubaszny i wulgarny humor, który może nie jest najwyższych lotów, aczkolwiek nieźle pasuje do wydarzeń przedstawionych na ekranie. Produkcja polskiego studia absolutnie nie aspiruje do miana poważnych, co w dobie Call of Duty i Medal of Hornor, powinno świadczyć na jej korzyść. Reasumując, spodziewać należy się ostrej jazdy bez trzymanki z przymrużeniem oka, której lepiej nie kupować dwunastoletniemu chrześniakowi na urodziny. Bohaterowie obrzucają się inwektywami, seksistowskie komentarze padają równie często jak trupy, zaś jucha tryska radośnie z rozczłonkowanych korpusów... zapowiada się soczyście, nieprawdaż?

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Sebastian Oktaba
Liczba komentarzy: 7

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.