Eleglide Citycrosser to miejski rower elektryczny z mocnym wspomaganiem i trybem jazdy tylko na akumulatorze
- SPIS TREŚCI -
Eleglide Citycrosser - konstrukcja
Eleglide Citycrosser wykonany jest ze stopu aluminium, więc jak na rower elektryczny jest relatywnie lekki. Zważyłem go w konfiguracji gotowej do jazdy, wraz ze światłami, odblaskami, opcjonalnymi uchwytami, nóżką, dzwonkiem oraz założonym bagażnikiem i okazało się, że waży równe 21 kg. W tej klasie rowerów jest to całkiem dobry wynik. Podczas testów doceniałem tę masę wielokrotnie, bo praktycznie codziennie (czasami po kilka razy) musiałem go wnosić kilka pięter wyżej. Owszem, lekko nie było, zwłaszcza gdy czułem już zmęczenie po długiej przejażdżce, ale jest to zadanie możliwe do wykonania, a nawet całkiem bezproblemowe. Dodam, że prawie 2,6 kg z tej masy należy do akumulatora o pojemności 360 Wh (10 Ah x 36 V). Deklarowana wodoszczelność to IPx4, co oznacza ochronę przed bryzgami wody z dowolnego kierunku. Innymi słowy: rower powinien dobrze znieść typowy deszcz i mycie.
Rozstaw kół to 42,5 cala czyli około 108 cm, a rozmiar ramy od środka korby do miejsca, w którym zaczyna się sztyca, to według moich pomiarów 52,7 cm, czyli około 20,75 cala. Pod względem wielkości rower moim zdaniem pasuje do osób o wzroście do około 180 cm. Ja mam 184 cm i wciąż jeździło mi się na nim wygodnie. Dodam, że deklarowane maksymalne obciążenie to 120 kg. Rama ma klasyczną formę (nie jest to typowa damka), przy czym górna rura jest lekko spłaszczona i ma kształt zbliżony do silnie zaokrąglonego trójkąta, a dolna jest znacznie grubsza, owalna i mieści w sobie podłużny akumulator. Jest on wyjmowany, więc jeśli ktoś dokupi drugi, to może go wymienić w ciągu dosłownie kilku sekund i kontynuować jazdę ze wspomaganiem lub na samym napędzie elektrycznym. Rzecz jasna do zwykłej jazdy z napędem nożnym akumulator nie jest konieczny, ale trzeba pamiętać o tym, że wyświetlacz na kierownicy nie będzie wtedy aktywny. Warto dodać, że wraz z rowerem otrzymujesz dwa kluczyki. Nie służą one do aktywowania elektryki roweru, lecz wyłącznie do zabezpieczania akumulatora, aby nikt go nie wyciągnął, gdy rower będzie stał w miejscu publicznym.
Rower przyjeżdża w zestawie z jednym bagażnikiem, którego maksymalne obciążenie wynosi do 18 kg. No właśnie - z bagażnikiem, a nie koszykiem, więc osoby, które będą chciały położyć na nim plecak, kurtkę lub małe zakupy, będą musiały je jakoś zabezpieczyć przed spadnięciem. Dla jednych prosty, płaski bagażnik będzie zaletą, dla innych wadą, a kolejni w ogóle go nie zamontują, jest to kwestia indywidualnych preferencji. Należy podkreślić to, że Citycrosser jest przystosowany do przykręcenia również drugiego bagażnika z tyłu, nie jest on jednak elementem kompletu. Do przedniego bagażnika należy przykręcić ledowe oświetlenie przednie, zasilane z akumulatora roweru. Tylne wykorzystuje natomiast typowe baterie typu “małe paluszki”, czyli 2x AAA i montowane na rurze pod siodełkiem. W zestawie są też dwa, dość duże elementy odblaskowe, w kolorze pomarańczowym, montowane na szprychy (po jednym na każde koło) oraz jeden dodatkowy w kolorze czerwonym, przykręcany z tyłu, do rury pod siodełkiem (sztycy). Ze względu na umiejscowienie akumulatora w ramie nie umieszczono otworów do przykręcenia koszyczka na bidon, ale oczywiście można sobie z tym poradzić, dokupując uchwyt montowany pod siodełko, do sztycy lub na pionową rurę ramy.
Eleglide Citycrosser - siodełko, amortyzacja, zwrotność
Osobiście jestem użytkownikiem roweru miejskiego, na którym jeżdżę w pozycji niemal wyprostowanej (konstrukcja typu holenderskiego). Nie muszę na nim jeździć szybko, ale za to doceniam, że mogę jeździć bardzo wygodnie, przez długi czas, ponieważ posiada szerokie i miękkie siedzisko i potrójną amortyzację. Z tego właśnie powodu muszę szczerze przyznać, że tymczasowa przesiadka na model Citycrosser była dla mnie średnio przyjemna pod względem komfortu siedzenia. Po pierwsze dlatego, że w testowanym rowerze siodełko jest znacznie węższe i twardsze, a po drugie: rower niestety nie ma żadnej amortyzacji w widelcu, ani w ramie. Rzecz jasna jeśli ktoś przesiadłby się na Eleglide z kolarzówki, to przypuszczalnie doceniłby lepszą wygodę tego siodełka, ale ja presiadłem się z naprawdę dużego, grubego, żelowego siodła, wyposażonego w dodatkowe sprężyny amortyzujące, a do tego dwa amortyzatory, więc moja część ciała zaczynająca się w miejscu, gdzie plecy tracą swoją szlachetną nazwę, jest przyzwyczajona do błogiej miękkości.
W rowerze Citycrosser podobnych wrażeń nie zaznałem. Nie zrozumcie mnie jednak źle: ten model jest przeznaczony w głównie do jazdy miejskiej i niemal wyłącznie po drogach rowerowych oraz innych nawierzchniach utwardzonych. Dlatego wciąż uważam, że jazda po gładkiej trasie jest dość przyjemna pod względem siedzenia. Zaletą braku amortyzatorów jest niższa masa roweru, co w przypadku modelu elektrycznego ma spore znaczenie. Jeśli ktoś (tak jak ja) musi wnosić pojazd na piętro, to każdy kilogram mniej ma odczuwalne znaczenie. Oprócz tego chcę pochwalić testowany rower za zwinność i zwrotność. Moje wrażenia są takie, jakbym jechał znacznie lżejszym, klasycznym modelem. Środek ciężkości umieszczony jest dość nisko, dzięki czemu rower zyskuje na stabilności, pewności prowadzenia i zwrotności. Czuję się na nim po prostu pewnie. W czasie testów nie zauważyłem żadnych problemów z chwiejnym lub nietypowym prowadzeniem przy małej prędkości, ani uślizgami lub nerwowością przy wyższej. Jest zaskakująco dobrze.
Eleglide Citycrosser - kierownica
Kierownica jest dość szeroka (około 68 cm). Fabrycznie założone są na nią miękkie i bardzo przyczepne, gumowe gripy, które są w porządku, choć po dłuższym czasie powodują jednak pewne podrażnienie skóry, spowodowane tarciem. Jeśli wyjeżdżam dalej, to po prostu zakładam rękawiczki rowerowe i nie ma z tym kłopotu. Jak wspomniałem wcześniej, można je zmienić choćby na ten komplet, który oferuje płynną regulację prędkości w trybie elektrycznym, za pomocą obrotowego pierścienia. Te gripy są twardsze, mniej przyczepne (bardziej plastikowe niż gumowe), ale za to trochę obszerniejsze i lepiej się z nimi jeździ bez rękawiczek. Pozycja, jaką użytkownik przyjmuje za kierownicą, jest kompromisem między opływową, a wyprostowaną. Jak już napisałem wcześniej, ja na swoim rowerze typu holenderskiego jeżdżę wyprostowany, a “płaskiej” sylwetki, takiej jak w kolarzówkach zwyczajnie nie lubię, bo mam rekreacyjne, a nie sportowe podejście do jazdy. Citycrosser oferował właśnie coś pomiędzy. Moja sylwetka wciąż była pochylona, ale w relatywnie niewielkim stopniu (może dlatego, że mam długie ręce). Po dłuższej jeździe nie miałem problemu z nietypowym bólem karku czy pleców. Komfort jest bardzo dobry, no, może pomijając kwestię siodełka, które przecież można wymienić. Wysokość kierownicy można teoretycznie regulować, stosując pierścienie dystansowe. W standardzie są dwa - można któryś z nich usunąć, ale w praktyce jeśli ktoś chce podwyższyć kierownicę, to niestety w komplecie nie znajdzie trzeciego pierścienia.
Eleglide Citycrosser - wyświetlacz i funkcje
Na kierownicy fabrycznie zamontowany jest niewielki, ale wyraźny wyświetlacz LCD o przekątnej 1,75 cala, prezentujący prędkość, przebieg, pozostały stopień naładowania akumulatora, moc wspomagania elektrycznego (o tym jeszcze za moment), a także kilka innych symboli, w tym ikonę sygnalizującą włączone oświetlenie przednie, tryb pchania i ostrzeżenie o potencjalnej usterce. Wyświetlacz jest podświetlany zimnym światłem białym, co rzecz jasna przydaje się wieczorem. Czytelność wskazań zarówno w dzień, jak i w nocy jest bardzo dobra. Na górze umieszczone są duże przyciski +/- do przełączania mocy wspomagania. Na przodzie jest włącznik, a na tyle, czyli od strony użytkownika, przycisk do włączania oświetlenia.
Warto dodać, że dwukrotne, krótkie naciśnięcie przełącznika świateł powoduje przełączenie ogólnego licznika kilometrów na dystans danej podróży. Z kolei jego długie przytrzymanie aktywuje tryb pchania (6 km/h). Koniecznie warto dodać również to, że przytrzymując przyciski +/- jednocześnie przez parę sekund można wejść do ukrytego menu. Tutaj pod pozycją P1 wyregulujesz czas jasność wyświetlacza (1 - 3), w P2 ustawisz czas wyłączenia ekranu (0 - 30 minut, przy czym wartość 0 oznacza, że nigdy nie jest usypiany), w P3 ustawisz ograniczenie prędkości (można więc na własne ryzyko ustawić więcej niż 25 km/h, maksymalna wartość to 32 km/h), a w P4 zdefiniujesz domyślnie włączony poziom wspomagania elektrycznego (0 lub 1, domyślnie ustawione jest 0). Zasadniczo z wyświetlaczem problemów nie miałem. Dziwna (przynajmniej dla mnie) jest opcja kasowania całkowitego przebiegu roweru. Można to zrobić, przytrzymując przycisk włączania przez 8 sekund, aż wyświetlacz zacznie migać. Wtedy po ponownym uruchomieniu zasilania roweru łączny zasięg będzie wynosił zero kilometrów.
Eleglide Citycrosser - opony i koła
Koła mają rozmiar 27,5 cala (w tym sama felga ma 622 mm) i wyposażone są w dość wąskie opony (CST 700 x 38C) o szerokości około 38 mm, z niskim, gładkim bieżnikiem oraz “grube” wentyle. Rzecz jasna nie są to opony do jazdy terenowej, lecz głównie miejskiej lub rekreacyjnej podmiejskiej. Poradzą sobie na nawierzchniach nieasfaltowych, ale ich największa siła tkwi w tym, że mają bardzo małe opory toczenia. Dzięki temu nawet klasyczna jazda bez wspomagania jest łatwa i przyjemna nawet na dłuższych dystansach, a gdy zaczniesz używać elektrycznej asysty, to możesz liczyć na zmniejszone zużycie energii z akumulatora, w porównaniu do rowerów z szerokimi, terenowymi oponami. Ponadto dźwięk generowany przez opony jest bardzo cichy, sprzyjający relaksacyjnej jeździe. Zauważyłem też, że pomimo niewielkiej szerokości i niskiego bieżnika zachowują niezłą przyczepność w czasie jazdy i hamowania na mokrej nawierzchni asfaltowej. Słowem: opony zaliczam do wyraźnych atutów tego roweru.
Eleglide Citycrosser - hamulce
Eleglide Citycrosser wyposażony jest w mechaniczne hamulce tarczowe o średnicy 16 cm na obu kołach. Jak już wspomniałem wcześniej, tylne koło i hamulec są już zamontowane od razu po wyjęciu z opakowania, natomiast przednie trzeba przykręcić we własnym zakresie. W moim egzemplarzu po przykręceniu modułu hamulca okładziny tarły lekko o tarczę, więc musiałem je wyregulować. Nie jest to proces skomplikowany, wszystkie narzędzia są w komplecie, ale jeśli ktoś nigdy tego nie robił, to może być konieczne zapoznanie się z jakimś poradnikiem na YouTube lub w ostateczności wizyta w serwisie rowerowym. Jeśli chodzi o siłę hamowania, to nie mam do niej nawet najmniejszych zastrzeżeń. Jest po prostu dobra, zwłaszcza jak na rower miejski, którym i tak najczęściej poruszać się będziesz z prędkościami do 30 km/h. Hamulce chwytają szybko i pewnie, ale bez przesadnej agresji.
Powiązane publikacje

Recenzja Amazfit Helio Ring. Pierścionek na trening i do spania za trochę ponad 500 zł. Fajny, ale nie idealny
21
Recenzja Amazfit T-Rex 3. Wygoda, długi czas pracy, wiele funkcji sportowych, czytelny wyświetlacz i atrakcyjna cena
78
Test GPD Win Mini (2024) - handheld do gier... mini laptop z AMD Ryzen 7 8840U i 32 GB RAM. Jak ta hybryda radzi sobie w praktyce?
43
Recenzja Samsung Galaxy Ring. Monitoruje trening i sen, mierzy puls i SpO2 oraz działa prawie tydzień na baterii
82