Tryb prywatny w Microsoft Edge jest dziurawy
Obecnie wszystkie popularne i dbające o użytkowników przeglądarki posiadają specjalny tryb przeglądania prywatnego. Czasami ze względu na swoje typowe zastosowanie jest on także nazywany „trybem porno” i nie ma co ukrywać, w takich zastosowaniach jego funkcjonalność bywa przydatna – użytkownik przeglądający strony w taki sposób nie pozostawia na komputerze śladów swojej aktywności internetowej. Inne osoby korzystające z tego samego komputera nie mogą sprawdzić, jakie strony odwiedzał. Tak to wygląda w teorii, w praktyce bywa natomiast różnie. Specjaliści zajmujący się bezpieczeństwem odkryli, że jeszcze stosunkowo nowa przeglądarka Microsoft Edge nie radzi sobie z tym zadaniem i tak naprawdę zapisuje na dysku dane przeglądanych stron. Te da się uzyskać, analizując odpowiedni plik.
Tryb prywatny w Microsoft Edge w zasadzie nie działa.
Amatorzy internetowej pornografii i inne osoby chcące zadać o swoją prywatność nie powinny jak na razie korzystać z Microsoft Edge. Badacz Ashish Singh dokładnie przeanalizował jej działanie i doszedł do wniosku, że dostępny w przeglądarce tryb InPrivate nie działa tak, jak powinien. Okazało się bowiem, że przeglądarka zapisuje w pliki WebCache informacje o odwiedzonych stronach. Te są zapisane w tabelach, które da się bez najmniejszego problemu odczytywać. Jeżeli ktoś będzie zdeterminowany, po prostu przejrzy, co takiego przeglądaliśmy, także w trybie „prywatnym.” Informacje zawarte w pliku umożliwiają odtworzenie całej historii odwiedzanych witryn. Trudno wiec mówić tutaj o zapewnieniu prywatności, tryb ten nie działa tak, jak powinien.
Microsoft już wie o problemie i pracuje nad jego analizą i rozwiązaniem. Jak na razie jedyne co można zrobić, to po prostu zrezygnować z używania trybu prywatnego w przeglądarce Edge. Oczywiście problemy z trybem prywatnym nie są domeną jedynie tej aplikacji. Różnego rodzaju przecieki i nieprawidłowe działanie pojawiało się na przestrzeni lat także w innych aplikacjach takich jak Google Chrome, Mozilla Firefox, Safari i w Internet Explorerze. Wszystko wynika ze samej specyfiki działania przeglądarki: parsowanie stron i ich wyświetlanie bez zostawiania śladów na dysku i w pamieci operacyjnej nie jest zadaniem trywialnym. Żaden program nie jest i nigdy nie był idealny, niemniej Microsoftu to nie tłumaczy: firma powinna uczyć się na błędach tak swoich, jak i innych, a nie je powtarzać. Edge ma natomiast według zapewnień dostarczać użytkownikom większej funkcjonalności i rozszerzonego bezpieczeństwa. Obecnie nie sposób się z tym zgodzić.