Recenzja Saints Row: The Third - Grand Theft Auto na wesoło
- SPIS TREŚCI -
Jazda niekulturalna
Model jazdy zastosowany w drugiej części Saints Row okazał się kompletnym nieporozumieniem, hańbą i dowodem na skandaliczne traktowanie pecetowych graczy - zabawa z użyciem klawiatury była istnym koszmarem. Samochody reagowały ospale, doprowadzając na skraj szaleństwa wszystkich, którzy próbowali robić cokolwiek innego niż jechać prosto przed siebie. Mając w pamięci przykre doświadczenia zasiadałem do Saints Row: The Third z wielkim dystansem, podświadomie przeczuwając nieuchronnie zbliżającą się katastrofę, tymczasem czekało mnie kolejne miłe zaskoczenie. Głupotą byłoby oczekiwać przesadnie realistycznego modelu jazdy, wszak obcujemy z wybitnie zręcznościowym tytułem i taki właśnie jest „handling” - arcadeowy do bólu, prosty, satysfakcjonujący oraz zdecydowanie miodniejszy od kulawego poprzednika.
Odetchnąłem z ulgą kiedy pierwszy raz przekręciłem kluczyki w stacyjce - twórcy Saints Row odrobili pracę domową, pomimo subiektywnego odczucia, iż więcej frajdy dawało jednak rozbijanie po Liberty City w Grand Theft Auto IV. Niemniej gabloty skręcają płynnie, grzecznie słuchają właściciela i generalnie śmiga się nadzwyczaj przyjemnie, pomimo iż nieusportowione wersje bywają toporne. Koszenie zakrętów na hamulcu ręcznym, wywijanie bączków, palenie gumy albo jeżdżenie na tylnym kole jednośladami, nie wymaga specjalnych umiejętności. Fury w Steelport są zresztą wyjątkowo twarde, skoro wytrzymują kilkanaście poważnych kraks i ostrzał z broni maszynowej zanim łaskawie stanął w płomieniach. Czołowe zderzenie ze ścianą owocuje tylko porysowaniem lakieru, strefy zgniotu praktycznie nie istnieją, ale opony można przestrzelić tracąc sporo z żelaznej przyczepności.
Samochody nie przypominają już kartonowych pudeł, którym przypadkowo doczepiono cztery koła i reflektory, ale chociaż obrzydliwe sylwetki zastąpiono odrobinę mniej odpychającymi modelami, do określenia ich mianem estetycznych jeszcze daleko. Widać przynajmniej wyraźne inspiracje czerpane z rzeczywistych pojazdów m.in.: Chevrolet Corvette, Chevrolet Camaro, Rolls-Royce, Bentley Continental, Nissan Skyline i Dodge Viper. Niestety, znakomita większość spotykanych aut prezentuje się ascetycznie, aczkolwiek wśród dziesiątek najróżniejszych złomów, znajdziemy kilka naprawdę ciekawych i niepowodujących odruchów wymiotnych maszyn. Pomijać tuziny samochodów osobowych, motocykli oraz ciężarówek znajdziemy też czołgi, śmigłowce, wahadłowce, motorówki i wózek strzelający... ludźmi zgarniętymi wprost z ulicy w asyście magicznych gwiazdek. Interesująco prezentuje się również sprzęt pozwalający przejąć kontrolę nad dowolnym pojazdem, aby wykorzystać gablotę jako broń.
Kradzione tudzież pożyczone od przypadkowych ofiar pojazdy można z powodzeniem poddawać tuningowi, zmieniając zarówno parametry techniczne, jak również wygląd podstawowego środka transportu. Zakres modyfikacji jest bardzo szeroki, daleko wyprzedzając pamiętany z Grand Theft Auto: San Andreas ubogi warsztat z trzema zderzakami na krzyż, bowiem w Saints Row „customizacja” gabloty wchodzi na wyższy poziom zaawansowania. Poprawienie osiągów i wytrzymałości naszego stalowego rumaka dzięki nitro, wzmocnionej ramie czy ostrzom na kołach, to dopiero początek bogatej oferty mechanika. Dalej w ruch idą zderzaki, lusterka, grille chłodnicy, spojlery, maski, boczne osłony, kolor podświetlenia, felgi oraz tuziny drobnych detali, pozwalające nadać czterem kółkom unikalnego charakteru. Starczy powiedzieć, że moja pierwsza wizyta w garażu trwała dobre pół godziny - fani dłubania będą w siódmym niebie.
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
89
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150