Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Recenzja Saints Row: The Third - Grand Theft Auto na wesoło

Sebastian Oktaba | 28-11-2011 20:54 |

Still we go!

Scena inaugurująca przygodę tłumaczy chyba wszystko - Saints Row: The Third absolutnie nie aspiruje do miana opowieści stricte gangsterskiej, które stanowią domenę Grand Theft Auto. Obydwie produkcje łączy wprawdzie otwarty świat, dziesiątki misji pobocznych i skądinąd znane mechanizmy, niemniej klimat to zupełnie odmienne spojrzenie na mafijną rzeczywistość. Trzecia odsłona Saints Row jest totalnym pastiszem swojego największego konkurenta, przedstawiającym życie zbrodniczego syndykatu z mocnym przymrużeniem oka... Główni bohaterowie to zbieranina dziwacznych i groteskowych postaci, zadania przypominają scenariusze filmów klasy C, natomiast wszystko zostało dodatkowo skąpane w hektolitrach absurdalnego dowcipu. Tradycji stało się zadość – mocno zakręcony styl utrzymano, a nawet odrobinę podsycono względem drugiego Saints Row.

Karierę zaczynamy od zuchwałej próby obrabowania banku, ubrani w eleganckie uniformy i nieproporcjonalnie duże maski (big heads), co poważnie utrudnia powstrzymanie idiotycznego uśmieszku na twarzy grającego. Dość niejednoznaczne motywy działania nierozgarniętych bandziorów, soczyste dialogi oraz mnóstwo kuriozalnych sytuacji sprawiają, że karykaturalny wydźwięk najnowszego dziecka Volition przybiera na intensywności. Terroryzowani pracownicy proszący o autografy, pamiątkowe zdjęcia i zdają się zachwyceni napadem. Imprezę kończy babcia wyciągająca zza lady gigantycznego Desert Eagle... Takich niepoważnych obrazków zarejestrujemy od cholery lecz... sekundę... bogobojna staruszka ryzykująca życie, mierzy akurat w nasze bezcenne krocze!

Przebieg dalszych wydarzeń nie pozwala się nudzić, chociaż od momentu uruchomienia programu minęło raptem pięć minut - to dobry znak. Wyjmujemy więc gnata i zaczynamy naparzać z ochroniarzami, aby płynnie przejść w okolice skarbca. Tutaj pojawia się pewien poważny problem - właz jest zablokowany, kluczyka jakoś nikt nie znalazł, zaś niefortunnym zbiegiem okoliczności jeden z naszych wzywa oddział antyterrorystów. Cóż, pozostaje tylko spacyfikować zastępy policjantów, wysadzić górne piętro wraz z dachem, wyciągnąć skarbiec przy pomocy śmigłowca transportowego i uciec w kierunku zachodzącego słońca... Szkoda, że jednak wpadamy w ręce stróżów prawa, ale przynajmniej z paki wychodzimy nadzwyczaj szybko...

Następnie przystępujemy do kreacji wizerunku wirtualnego alter ego, którego wzorem poprzednich części kontrowersyjnej serii możemy wymodelować w najdrobniejszych szczegółach. Wybieramy między płcią, karnacją czy nawet rasą - Azjatą, Afroamerykaninem, Latynosem i typowym białasem. Później pozostaje zdecydować o posturze, rozmiarze genitaliów (;]), wieku oraz cechach charakterystycznych - wyglądzie nosa, ust, oczu, uszu, kości policzkowych, blizn, fryzurze, tatuażach oraz wielu innych elementach powierzchowności. Najbardziej wyrafinowane detale obejmują podbite oko, dołeczek, piegi, emo-makijaż i szramy po trądziku. Najróżniejszych opcji są dziesiątaki jeśli nie setki, zatem stworzenie własnego lustrzanego odbicia nie powinno być szczególnie trudne przy odrobinie samozaparcia - tak rozbudowanego edytora nie otrzymał nawet The Elder Scrolls: Skyrim!

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Sebastian Oktaba
Liczba komentarzy: 5

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.