Recenzja Rise of the Triad 2013 - Krew, flaki i buraki
- SPIS TREŚCI -
- 0 - Rise of the Triad 2013, czyli od legendy do żenady
- 1 - Zabiję twoją matkę, babkę, prababkę, dziadka...
- 2 - Sieczka, krew, flaki i liczne buraki
- 3 - Babol we wszystkich odmianach i przypadkach
- 4 - Platforma testowa na jakiej sprawdzamy gry
- 5 - Antygaleria screenów Rise of the Triad 2013
- 6 - Grafika, wymagania sprzętowe i podsumowanie
Zabiję twoją matkę, babkę, prababkę, dziadka...
Głęboko przemyślana i ambitna fabuła w oldschoolowych shooterach stanowiła rzadkość, zatem gracz skupiał uwagę wyłącznie na mordowaniu setek przeciwników, którzy czyhali niemalże za każdym rogiem. Rise of The Triad: Dark War żadnym wyjątkiem od reguły ustanowionej przez Dooma nie było - twórcy najprawdopodobniej w przerwie na poranną kawkę i papieroska, wymyślili naiwną historykę o kolejnym szaleńcu zamierającym zniszczyć świat. Warto przy okazji wspomnieć, że pierwotnie Rise of The Triad: Dark War miało być oficjalną kontynuacją lub zbiorem dodatkowych misji do Wolfenstein 3D, namaszczonym przez id Software z Johnem Carmackiem włącznie. Pomysł ostatecznie nie wypalił, ale rozgrzebany projekt postanowiono dokończyć i wypuścić jako niezależny produkt. Jednak pomimo zmiany koncepcji pewne charakterystyczne elementy pozostały, co zresztą widać gołym okiem po ubiorach i siedzibach tytułowej organizacji, wzorowanych oczywiście na niemieckiej III Rzeszy. Niemniej pod militarną przykrywką kryło się znacznie gorsze zło...
Teraz historia się powtarza, dlatego do akcji znowu musiał wkroczyć oddział H.U.N.T. (High-Risk United Nations Taskforce) złożony z pięciu świetnie wyszkolonych członków, którego głównym celem jest niejaki El Oscuro, będący zarazem demonicznym liderem okultystycznego kultu. Ponownie wybrać możemy podopiecznego - każdy prezentuje nieco odmienną postawę w walce z przeciwnikami, ale różnice sprowadzają się tylko do balansu między szybkością i wytrzymałością. Jedni potrafią przyjąć więcej ołowiu na klatę, drudzy poruszają się zdecydowanie szybciej, zaś osoby szukające złotego środka też znajdą odpowiedniego kandydata. Suma summarum, wybór protegowanego zmienia niewiele. Gdyby jeszcze dysponowali odmiennymi zdolnościami albo arsenałem, wtedy zabawa nabrałaby rumieńców, ale potencjał został niewykorzystany. Rozumiem - wierność oryginałowi rzecz święta, natomiast można było pewne koncepcje spokojnie rozwinąć.
Jak wygląda rozgrywka w Rise of The Triad? Jest dynamiczna, wartka i zwariowana, aczkolwiek mniej więcej od połowy kampanii poczułem ogromne znużenie. Gra zbyt szybko odkrywa karty, wszystko oparto na kilku prostych schematach i niczego nie starano się doszlifować. Niestety, twórcy byli chyba zbytnio zapatrzeni w blisko dwudziestoletni pierwowzór, ponieważ remake okazuje się wręcz ortodoksyjnie oldschoolowy. Cóż... nieustanne, jednostajne oraz średnio miodne szatkowanie mięsa armatniego, to oferta stanowczo zbyt skromna, aby usatysfakcjonowała wymagającego gracza. Model rozgrywki po prostu nie przetrwał próby czasu - pisze to osoba posiadająca w kolekcji pudełkowe Rise of The Triad: Dark War. Początek jeszcze trzyma fason, niemniej późniejsze etapy wystawiają cierpliwość na bardzo ciężką próbę, wkrada się monotonia i frustracja. Interceptor Entertainment ewidentnie gdzieś dało ciała... Spodziewałem się czegoś lepszego, umiejętnie łączącego nowe ze starym, a wyszedł ciężkostrawny gniot.
Kampanię podzielono na rozdziały i epizody, których jest w sumie kilkanaście, zaś każdy następny umieszczono w innej części inwigilowanej wyspy. Poziomy są całkowicie liniowe, chociaż nie uświadczymy tutaj milionów skryptów, ani żadnej formy reżyserki znanej z serii Call of Duty. Wprost przeciwnie - dominują absolutnie archaicznie rozwiązania z budową poziomów na zasadzie: krótki korytarz, małe pomieszczenie, długi korytarz, większe pomieszczenie itp. Wzorem poprzednika szukamy też kluczy otwierających zablokowane przejścia, których pilnują zastępy niemiłosiernie głupich adwersarzy, ale bardzo wytrzymałych i celnych. Dużo radochy daje natomiast odkrywanie sekretów, jakich przygotowano istne zatrzęsienie - wraca nawyk obmacywania ścian w poszukiwaniu tych właściwych. Obowiązkowo zbieramy także monety porozrzucane w dziwnych miejscach, ale niczego wartościowego za lokalną walutę nie kupimy. Szkoda, bo kolekcjonowanie pieniążków dla podbicia punktacji dziś już jakoś nie cieszy.
- SPIS TREŚCI -
- 0 - Rise of the Triad 2013, czyli od legendy do żenady
- 1 - Zabiję twoją matkę, babkę, prababkę, dziadka...
- 2 - Sieczka, krew, flaki i liczne buraki
- 3 - Babol we wszystkich odmianach i przypadkach
- 4 - Platforma testowa na jakiej sprawdzamy gry
- 5 - Antygaleria screenów Rise of the Triad 2013
- 6 - Grafika, wymagania sprzętowe i podsumowanie
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
91
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150