Recenzja Pure - Nieczysta Gra o Czystym Szaleństwie
- SPIS TREŚCI -
Pure ... raz z góry
Myli się ten, kto sądzi, iż to, co posiada na stałe zamontowane cztery koła nie może latać bądź szybować. Wszystko jest względne, jak mawiał pewien wąsaty gość (i nie był to Mario). W Pure przeciętny quad potrafi wzbić się przestworza niczym ptak i gdyby nie grawitacja, z pewnością poszybowałby ku niebiosom ... Wróćmy tymczasem na ziemię. Za każdym razem, gdy dojeżdżamy do wzniesienia lub skarpy możemy wybić się i wyskoczyć, a następnie wykonać kilka unikatowych oraz szalenie efekciarskich trików. Prawa fizyki przestają w tym momencie obowiązywać. Podczas nawet kilku sekundowych lotów lepiej nie tracić czasu na podziewanie widoków, a cały czas wyginać śmiało ciało i „tańcować” ze swoim ATV. Czasami trudno oderwać wzrok od monitora, samemu niedowierzając, że własnoręcznie wykonaliśmy tak niesamowity numer akrobatyczny. Spirale w powietrzu, kontrolowane puszczenie pojazdu i lot obok, nurkowanie „na śledzia”, czy też sekwencje iście gimnastyczne robią niesamowite wrażenie. Drobne skojarzenia z Assassin's Creed są jak najbardziej na miejscu. Liczba trików, które ciężko opisać słowami jest ogromna (naturalnie każdy posiada unikalną nazwę) i czeka na zaliczenie, a wszystko stosunkowo proste do wykonania. Przypomina to wyczyny Red Bull X-Fighters, co zapewnia wiele emocji i okrzyków zbliżonych do: „wow! widziałeś to!”. Przygotowano cztery poziomy trików, do których stopniowo otrzymywać będziemy dostęp jeżeli wystarczająco napełnimy pasek przyspieszenia. Decyzję czy użyć dopalacza i dogonić czołowych zawodników, czy też zachować rezerwy na wykonywanie najbardziej wyszukanych sztuczek należy podjąć samemu. Wszystko zależy od tego, jaki aktualnie rodzaj wyścigu zaliczamy, a tych jest niestety zaledwie kilka.
Trybów rozgrywki, ku mojemu zaskoczeniu nie ma przesadnie wiele, co można uznać za największą bolączkę Pure. W zasadzie doliczyłem się raptem trzech i chociaż są ekscytujące, to pewna pustka i niedosyt pozostają. Oprócz sprintu, gdzie zasady są oczywiste: kto pierwszy, ten lepszy, pozostają jeszcze freestyle oraz wyścigi z „atrakcjami”. Freestyle to najbardziej emocjonujące i widowiskowe zmagania, gdzie liczy się wyłącznie suma punktów zdobyta za wykonywanie wszelkiej maści trików. Na drodze do pierwszego miejsca stanie nam ograniczona ilość benzyny, ale z pomocą przychodzą bonusy porozrzucane na trasie. Natomiast wspomniane wyścigi z „atrakcjami”, to nic innego jak klasyczna rywalizacja połączona z wykonywaniem sztuczek. Wszystkie z wymienionych konkurencji spotkamy w trakcie rozgrywania Pucharu Świata, na który składa się dziesięć etapów, a w każdym od czterech do siedmiu zawodów. Zdobywanie premiowanych miejsc odblokowuje nowe stroje dla postaci, części do ATV i sloty na kolejne maszyny. Dlaczego jednak tryb kariery jest tak krótki? Trzy, góra cztery dni i zaliczone. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, aby spokojnie szlifować technikę i poznawać trasy poza pucharem. Nie jest to wiele, ale zawsze zostaje tryb dla wielu graczy.
Sformułowanie „możesz mi skoczyć”, w kontekście opisywanej gry pasuje jak ulał do tego, co się dzieje na trasach zakręconych jak faworki w karnawale. Nie jest to zwykła „przyziemna” jazda jaką znamy z większości wyścigówek. Trasy zostały fantastycznie zaprojektowane, pełne alternatywnych dróg, pagórków i wszelkiej maści atrakcji w postaci ramp i hop. Czasami trudno zorientować się gdzie prowadzi nas ścieżka, ale tak naprawdę nie ma potrzeby zawracać sobie tym głowy. Wystarczy jechać przed siebie i wykorzystywać każdą nadarzającą się okazję, aby wykonać kilka ewolucji. Do niektórych skrótów można dostać się wyłącznice poprzez wskoczenie na nie, co już samo w sobie jest ciekawym pomysłem. Żeby wygrać naprawdę trudne wyścigi, trzeba wykazać się niezłą znajomością trasy, a przy tym nie lada refleksem, aby w odpowiednim momencie dać susa we właściwe miejsce. Zabawa jest wymagająca, czuć ducha rywalizacji i sportowe emocje. Początkowo przeciwnicy popełniają sporo błędów lądując z twarzą w kałużach błota. Z czasem nasza sytuacja staje się zdecydowanie coraz mniej komfortowa i trzeba porządnie wziąć się do roboty. Poziom trudności wzrasta stosunkowo równomiernie, więc obejdzie się bez wyrywania włosów z głowy i obgryzania paznokci.
- SPIS TREŚCI -
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
90
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150