Recenzja Kingdom Come: Deliverance - Rycerze, wieśniacy i babole
- SPIS TREŚCI -
- 1 - Takie trochę fantasy cRPG, tylko bez fantasy
- 2 - Fabuła jak z bajki, czyli od zera do bohatera
- 3 - Henryk to jest naprawdę zdolny chłopak
- 4 - I znów bijatyka! I znów bijatyka!
- 5 - Średniowieczna Europa tylko dla białych
- 6 - Platforma na jakiej testujemy gry
- 7 - Kingdom Come: Deliverance - Galeria screenów
- 8 - Kingdom Come: Deliverance - Galeria hańby
- 9 - Podsumowanie i wymagania sprzętowe
Średniowieczna Europa tylko dla białych
Kingdom Come: Deliverance to kolejny cRPG umieszczony w otwartym świecie, stosunkowo niedużym i hermetycznym, jednak pozwalającym na swobodną eksplorację. Hektary lasów, mniejsze i większe miasteczka, opactwa oraz zamczyska możemy przemierzać na nogach, wykorzystać szybką podróż albo wierzchowca. Przejechanie mapy galopem zajmuje dziesięć do dwunastu minut, aczkolwiek rozmiar ma drugorzędne znaczenie, kiedy zewsząd wylewa się sugestywnie nakreślony średniowieczny klimat. Zgodność z historycznymi realiami najlepiej wybrzmiewa w prozie życia zwykłych mieszkańców, a wykreowany świat jest dodatkowo bardzo spójny, mimo iż zupełnie zwyczajny. Jak wspominałem wcześniej żadnych potworów, bohaterów czy magicznych przedmiotów (poza kilkoma wymyślnymi miksturami) tutaj nie znajdziecie, ale atmosfery wielkiej przygody taka kastracja wcale nie osłabiła. Wiarygodność świata podkręcają także liczne smaczki m.in.: cały ekosystem funkcjonuje zgodnie z cyklem dobowym, a postacie niezależne reagują na niestandardowe zachowania bohatera. Kiedy chciałem ukraść konia w Talmberku, przykucnąłem i wyczekiwałem dogodnego momentu, w pewnym momencie podszedł do mnie zdziwiony stajenny pytając - czy zamierzam zrobić kupę? Poważnie! Czegoś podobnego się absolutnie nie spodziewałem, a podobnych sytuacji (niekoniecznie stricte związanych z wypróżnianiem) odnotowałem co najmniej kilka.
Symulacyjny charakter produkcji podkreślają także typowo ludzkie potrzeby protegowanego - trzeba spożywać posiłki uważając na zepsutą żywność albo przejedzenie, konieczny jest również regularny odpoczynek, którego skuteczność zależy od jakości posłania. Jeśli zaniedbamy podstawowe procesy fizjologiczne, osłabienie organizmu wpłynie na koncentrację, statystyki, aparycję, samopoczucie itp. Głębokie zranienia (nie emocjonalne) muszą zostać zabandażowane inaczej się wykrwawimy, bieganie z gołymi stopami powoduje obtarcia, częste picie alkoholu prowadzi do uzależnienia, skradanie w płytówce jest utrudnione, zaś przejście wpław rwącego strumyka niemożliwe. Kingdom Come: Deliverance okazuje się piekielnie dopieszczony w sprawach „życiowych” bywających wprawdzie męczącymi, lecz jednocześnie nieprawdopodobnie podkręcającymi grywalność. Gdyby zabrakło tych wszystkich drobnych smaczków, pracujących na spójność oraz wiarygodność świata, cholernie trudno byłoby utrzymać grającego przed monitorem. Dlaczego? Wbrew pozorom nie rozchodzi się wyłącznie o poziom trudności czy skomplikowania, lecz skandaliczną ilość błędów technicznych, potrafiących wywołać stan głębokiego zażenowania. O taaak... Najwyższy czas porzucać trochę końskim łajnem!
Lista niekonsekwencji, baboli, wpadek i anomalii jest skandalicznie długa, mógłbym napisać osobną recenzję poświęconą temu zagadnieniu, więc twórcom za dokonane zbrodnie należy się publiczna chłosta doprawiona łamaniem kołem. Od czego zacząć... Niech będzie sztuczna inteligencja! Tutaj dzieją się prawdziwe cuda. Po pierwsze - płatnerze nie naprawiają kradzionego sprzętu, wrzeszcząc iż próbuję sprzedać (?) gorący towar, jakby posiadali w oczach skaner kodów kreskowych. Innym razem młynarz uczący Henryka kradzieży kieszonkowej (podczas samouczka!) nieoczekiwanie zmienił nastawienie, postanowił się obrazić i zaalarmować strażników, fundując mi darmowe pałowanie. Postacie niezależne często blokują też przejścia, jednocześnie oczekując, iż jakimś magicznym sposobem opuścimy ich domostwo, błyskawicznie wzywając wartowników jeśli łaskawie nie posłuchamy. Poza tym, kompletnym nieporozumieniem okazuje się system zapisywania rozgrywki, który pozwala „sejwować” w dowolnym momencie tylko po wypiciu sznapsa, jakich początkowo mamy niewiele, a samo spożycie bonusowo zapewnia alkoholowe odurzenie. Ratunkiem jest poleganie na rzadko porozsiewanych punktach automatycznego zapisu albo skorzystanie z posłania. Cóż, akurat tego pomysłu nie kupuję, bo jeśli przypadkowo zginiemy, to będziemy dobre kilkadziesiąt minut zabawy w plecy.
Życia w średniowiecznej Europie nie ułatwiają babole techniczne, zapewne dzieło szatana, których występowanie narusza wszelkie dopuszczalne normy. Największe zdziwienie przeżyłem, kiedy władca Talmberku zamiast w eleganckich szatach objawił się całemu dworowi w stroju Adama i dumnie paradował na golasa murami zamczyska (fajfusa mu dodatkowo obcięli!). Zwróćcie także uwagę, że ustawienie najniższych detali graficznych powoduje zabawne zjawiska - najpierw widoczna jest zbroja, dopiero później ciało strażnika, więc chwilami wyglądają niczym nawiedzone istoty. Protegowany bardzo często zacina się w otoczeniu, postacie niezależne również, a uzupełnieniem prostych technicznych dramatów jest wpadnie pod tekstury, wzajemne przenikanie obiektów czy sporadycznie nawalające skrypty. Twórcy zapomnieli także o absolutnie podstawowych sprawach min.: brakuje porównywarki przedmiotów i zarządzanie inwentarzem jest średnio przyjemne. Jeśli rozpoczniecie szybką podróż, to zapomnijcie o ręcznym przerwaniu wycieczki, chyba że przytrafi się zdarzenie losowe. Kompletny bezsens. Jakość produkcji Warhorse najlepiej chyba podsumuje autentyczny tekst jednego z włodarzy: ku*wa! fuck! Ktokolwiek nazwał to finalną wersją powinien zawisnąć na szubienicy.
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- 9
- następna ›
- ostatnia »
- SPIS TREŚCI -
- 1 - Takie trochę fantasy cRPG, tylko bez fantasy
- 2 - Fabuła jak z bajki, czyli od zera do bohatera
- 3 - Henryk to jest naprawdę zdolny chłopak
- 4 - I znów bijatyka! I znów bijatyka!
- 5 - Średniowieczna Europa tylko dla białych
- 6 - Platforma na jakiej testujemy gry
- 7 - Kingdom Come: Deliverance - Galeria screenów
- 8 - Kingdom Come: Deliverance - Galeria hańby
- 9 - Podsumowanie i wymagania sprzętowe
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
89
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150