Recenzja Kingdom Come: Deliverance - Rycerze, wieśniacy i babole
- SPIS TREŚCI -
- 1 - Takie trochę fantasy cRPG, tylko bez fantasy
- 2 - Fabuła jak z bajki, czyli od zera do bohatera
- 3 - Henryk to jest naprawdę zdolny chłopak
- 4 - I znów bijatyka! I znów bijatyka!
- 5 - Średniowieczna Europa tylko dla białych
- 6 - Platforma na jakiej testujemy gry
- 7 - Kingdom Come: Deliverance - Galeria screenów
- 8 - Kingdom Come: Deliverance - Galeria hańby
- 9 - Podsumowanie i wymagania sprzętowe
Budzisz się późnym popołudniem gdy promienie słoneczne zaczynają przeszywać wnętrze skromnej izby, rozprostowujesz kończyny dobrze pamiętające ostatnią karczemną awanturę, leniwie spoglądając w kierunku warzywnej potrawki radośnie bulgoczącej na kamiennej kuchni. Powoli zbierasz motywację do działania - trzeba ojcu dopomóc w codziennych obowiązkach, trochę drewna narąbać, dzban zimnego piwa przynieść, rzeczy od miejscowych pozbierać. Wieczorem zostają jeszcze tańce, hulanki, swawola... I kilka psikusów z kumplami można wywinąć! Chciałoby się powiedzieć - wsi spokojna, wsi wesoła - przynajmniej dopóki nie zostaje puszczona z dymem, większość mieszkańców wymordowana, zaś gorejące zgliszcza doszczętnie splądrowane przez rabusiów. Witamy serdecznie w piętnastowiecznej Europie...
Autor: Sebastian Oktaba
Chyba wszyscy możemy się zgodzić, że gatunek cRPG najsilniej związany jest z kolorowym fantasy, przeważnie łączącym średniowieczne realia z motywami baśniowymi. Powyższy obraz zawdzięczamy licznym adaptacjom fabularnych systemów Dungeons & Dragons, seriom Wizardy, Gothic, Might & Magic, Ultima, The Elder Scrolls, Wiedźmin oraz setkom pomniejszych produkcji, które powstawały na przestrzeni minionych dziesięcioleci. Chociaż klimaty postapokaliptyczne czy cyberpukowe stanowią naprawdę świetny materiał na soczyste cRPG, zawsze znajdowały się w zdecydowanej mniejszości. Co takiego szczególnego sprawia, że aranżacje niejednokrotnie będące po prostu infantylnymi, okazują się jednocześnie najbardziej chwytliwe? Czyżbyśmy głęboko w podświadomości tęsknili za opowieściami o rycerzach, księżniczkach, smokach i epickich przygodach? Bajki z przeszłości trafiają do odbiorcy skuteczniej, niż sugestywnie nakreślone wizje przyszłości? Fakt pozostaje faktem - trudno wymienić dziesięć przebojowych erpegów pochodzących spoza nurtu fantasy, natomiast w drugą stronę kłopotem byłoby pewnie zmieszczenie się w trzydziestce albo czterdziestce.
Kingdom Come: Deliverance garściami czerpie z żelaznej klasyki, jednak podczas wycieczki nie spotkacie krasnoludów, czarodziejów, trolli, szkieletorów czy diabelskich pomiotów. Magicznych artefaktów również nie znajdziecie, podobnie jak tajemniczych podziemi skrywających niewyobrażalne bogactwa. Pytacie czy twórcy postradali zmysły? Zapomnieli jak powinna wyglądać wzorcowa produkcja? Otóż nie! Doskonale wiedzieli czego potrzeba grającemu, tylko zamiast opracowywania kolejnych wymyślnych światów, postanowili wykorzystać kroniki historyczne świadomie rezygnując z pierwiastka fantasy. Dlatego efekt końcowy z powodzeniem można byłoby określić mianem Dungeons bez Dragons, Might bez Magic, ewentualnie The Elder Scrolls w trybie survival-hardcore. Teoretycznie takie przedsięwzięcie wydaje się średnim pomysłem, ale milion sprzedanych kopii Kingdom Come: Deliverance jasno pokazuje, że najwidoczniej czegoś takiego brakowało. Pozostaje więc spakować klamoty, odmówić tuzin zdrowasiek i naostrzyć motykę, zanim ruszymy zwiedzać niebezpieczne trakty.
W kwestii narracji oraz mechaniki wielkich rewolucji nie przeprowadzono, korzystając z powszechnie znanych rozwiązań, niemniej pewnym powiewem świeżości jest położenie mocnego nacisku na realizm. Trzeba spożywać posiłki, regularne odpoczywać, dostosowywać uzbrojenie do umiejętności, strażników przesadnie nie drażnić itp. Sporo pomysłów na utrudnienie życia grającemu zaczerpnięto z dungeon crawlerów czy oldschoolowych cRPG, charakteryzujących się znacznie wyższym progiem wejścia, niż dzisiejsze produkcje polegające na zbieraniu punktów doświadczenia oraz magicznych przedmiotów. Kingdom Come: Deliverance nosi znamiona symulatora chłopka-roztropka, który dzięki ogromnej determinacji, wybujałej ambicji oraz szczęśliwym zbiegom okoliczności, zalicza kolejne szczeble drabiny społecznej. Akcję obserwujemy z perspektywy pierwszoosobowej, czym debiutancki tytuł czeskiego studia przypomina The Elder Scrolls, aczkolwiek jeśli za wyznacznik przyjmiemy Morrowinda, wspólnych mianowników z dziełami Bethesdy znajdziemy tutaj zdecydowanie więcej.
Test wydajności Kingdom Come: Deliverance - Jesień średniowiecza
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- 9
- następna ›
- ostatnia »
- SPIS TREŚCI -
- 1 - Takie trochę fantasy cRPG, tylko bez fantasy
- 2 - Fabuła jak z bajki, czyli od zera do bohatera
- 3 - Henryk to jest naprawdę zdolny chłopak
- 4 - I znów bijatyka! I znów bijatyka!
- 5 - Średniowieczna Europa tylko dla białych
- 6 - Platforma na jakiej testujemy gry
- 7 - Kingdom Come: Deliverance - Galeria screenów
- 8 - Kingdom Come: Deliverance - Galeria hańby
- 9 - Podsumowanie i wymagania sprzętowe