Recenzja Kingdom Come: Deliverance - Rycerze, wieśniacy i babole
- SPIS TREŚCI -
- 1 - Takie trochę fantasy cRPG, tylko bez fantasy
- 2 - Fabuła jak z bajki, czyli od zera do bohatera
- 3 - Henryk to jest naprawdę zdolny chłopak
- 4 - I znów bijatyka! I znów bijatyka!
- 5 - Średniowieczna Europa tylko dla białych
- 6 - Platforma na jakiej testujemy gry
- 7 - Kingdom Come: Deliverance - Galeria screenów
- 8 - Kingdom Come: Deliverance - Galeria hańby
- 9 - Podsumowanie i wymagania sprzętowe
I znów bijatyka! I znów bijatyka!
Piętnastowieczna Europa to niebezpieczne miejsce, wszędzie bowiem czyhają szumowiny i rzezimieszki, którzy chętnie sprawdzą zawartość waszej sakiewki, zostawiając w zamian poderżnięte gardło. Ponieważ bezkonfliktowe przejście kampanii jest niemożliwe, sprawne operowanie żelastwem to podstawowy środek ograniczający śmiertelność. System walki bezpośredniej nastręcza trochę problemów, wymagając koordynacji kierunku ciosów, trzymania odpowiedniego dystansu oraz wyczucia momentu, kiedy można skutecznie blokować lub wyprowadzić uderzenie. Chaotyczne siepanie jest nieefektywne, szybko pochłaniając zasoby wytrzymałości, zaś opanowanie oraz odtworzenie bardziej zaawansowanych kombosów przychodzi niełatwo. Drobną pomocą służy tylko wskaźnik obrazujący położenie dłoni. Kingdom Come: Deliverance może odrzucać topornością, zwłaszcza jeśli upodobaliście sobie zwiewność, dynamikę i precyzję Wiedźmina, bowiem starcia chwilami przypominają taniec paralityków. Pomimo upływających godzin spędzonych na treningach, ciągle odczuwam dyskomfort chwytając klingę miecza, którym wprawdzie szybko rozkładam oponentów, jednak wielkiej satysfakcji z wypruwania flaków nie odczuwałam. Czarę goryczy ostatecznie przelewa możliwość namierzenia tylko jednego przeciwnika, zatem podczas większych bitew jesteśmy uczestnikami czegoś w rodzaju masowych solówek. Okładanie się pięściami wygląda zresztą podobnie, zatem nie spodziewajcie się wybitnie widowiskowych potyczek w zwarciu.
Jeszcze gorzej przedstawia się wykorzystywanie broni dystansowych, gdzie usunięcie celownika okazuje się najmniejszym problemem - mozolność naciągania cięciwy, pudłowanie z odległości dosłownie kilku centymetrów i widmowe strzały przelatujące przez oponentów, to niestety średnio zjadliwa mieszanka. Łucznictwo jest niestety złem koniecznym, ponieważ kilka ważnych pojedynków wygrałem wyłącznie dzięki strzelaniu do zbrojnych... idąc tyłem lub chowając na jakimś nieodstępnym dla imbecyli podwyższeniu, skąd mogłem bezkarnie ciskać grotami. Cóż, trzeba zdrowo kombinować, skoro adwersarze mają nielimitowaną wytrzymałość, prawda? Jeśli naiwnie myśleliście, że dramat potyczek został wyczerpany, to spróbujcie walczyć w końskim siodle - nigdy więcej na mechanikę Wiedźmin 3 oraz poczciwą Płotkę narzekać nie będziecie. Tłumaczenie tego wszystkiego symulacyjnymi akcentami jest niedorzeczne, chyba że kierujemy najbardziej pechowym, niezgrabnym i niekumatym człowiekiem średniowiecza. Rozumiem kiedy bohater bez odpowiednich statystyk nie potrafi władać pewnym orężem, doceniam najróżniejsze efekty obniżające jego sprawność (np.: krwawienie, zmęczenie), nawet wygórowany poziom trudności nie byłby problemem, ale lista niedociągnięć w mechanice jest zatrważająca.
Chociaż potyczek nie unikniecie, wiele problemów można rozwiązać drogą dyplomatyczną, wyłączając bandytów nastawionych na wymachiwanie żelastwem. Jeśli spełniamy pewne warunki, zwykłych NPC jesteśmy w stanie zbajerować wykorzystując zdolności retoryki, groźby lub pozycję społeczną. Wszystko jednak zależy od rozmówcy. Henryk mający wysoko rozwinięte atrybuty siłowe będzie skuteczniej zastraszał prostych obywateli, ale strażnicy takich zagrywek nie tolerują, prędzej kupując ckliwe historyjki bądź powoływanie na ważnych mocodawców. Aparycja ma znaczenie, bowiem ubrani w elegancką tunikę albo błyszczącą zbroję, wzbudzimy większe zaufanie mieszczan i rycerstwa, które brudasa w łachmanach potraktuje jak powietrze. Ostatecznie zostaje jeszcze sypnięcie groszem. Tutaj twórcom udało się wypracować ciekawe zależności. Szkoda jedynie, że większość konwersacji jest zwyczajnie nudna, słownictwo nieadekwatne do zamierzchłych czasów, zaś aktorzy podkładający głosy pochodzą chyba z łapanki (wiekowo dobrano ich fatalnie, starcy brzmią jak młodziki). Zdarzają się wprawdzie weselsze momenty, zwłaszcza kiedy rozmowy dotyczą kościoła, ale całokształt dialogów wywiera raczej średnie wrażenie. Gadamy albowiem pogadać trzeba, niemniej system dialogowy w całej rozciągłości bardziej przypomina ostatnie odsłony The Elder Scrolls, aniżeli trzeciego Wiedźmina ekstremalnie dopracowanego w powyższej warstwie.
Henryk to generalnie bogobojny chłopaczek, który przestrzega piątego i siódmego przykazania, lecz momentami pokusa bywa silniejsza. Jeżeli coś ukradniemy albo zabijemy cywila na oczach świadków, prędzej czy później władza zostanie poinformowana o naszych niecnych uczynkach, co obniża reputację, skutkuje grzywną, przymusową odsiadką lub wyrokiem śmierci. Ba! Nawet będąc dyskretnym możemy wpaść, chociaż dużo oczywiście zależy od statusu społecznego, ponieważ dopóki byłem zwykłym łapserdakiem w Ratajach strażnicy ciągle mnie sprawdzali, co ustąpiło kiedy stałem się powszechnie szanowanym obywatelem. Fajnie pomyślane, prawda? Przewinienia również są odmiennie traktowane, bowiem wejście do mieszkania wywoła tylko niezadowolenie, podczas gdy plądrowanie zaplecza pod osłoną nocy sklepu jest natychmiast uznawane za ciężkie przestępstwo. Mechanizmy rządzące zbrodnią i karą próbowano maksymalnie urzeczywistnić, dlatego stanową miecz obusieczny - czasami zachwycają złożonością, innym razem dobijają absurdalnością. Zatem nie zdziwcie się kiedy karczmarz bagatelizuje ofiary pijackiej burdy, aby chwilę później ściągać strażników, gdyż pomyliliśmy izby w gospodzie. Na szczęście przeważają pozytywne zjawiska, dodające rozgrywce głębszego wymiaru, wymagając od grającego analizowania pozornie prostych decyzji i zachowań.
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- 9
- następna ›
- ostatnia »
- SPIS TREŚCI -
- 1 - Takie trochę fantasy cRPG, tylko bez fantasy
- 2 - Fabuła jak z bajki, czyli od zera do bohatera
- 3 - Henryk to jest naprawdę zdolny chłopak
- 4 - I znów bijatyka! I znów bijatyka!
- 5 - Średniowieczna Europa tylko dla białych
- 6 - Platforma na jakiej testujemy gry
- 7 - Kingdom Come: Deliverance - Galeria screenów
- 8 - Kingdom Come: Deliverance - Galeria hańby
- 9 - Podsumowanie i wymagania sprzętowe
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
89
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150