Recenzja Battlefield V - Odgrzewany kotlet, ale z dobrej wołowiny
- SPIS TREŚCI -
- 1 - Druga część Battlefielda 1, czy jednak coś więcej?
- 2 - Singleplayer, czyli kilka historii stanowiących trening przed grą sieciową
- 3 - Singleplayer: co jeszcze można powiedzieć o gameplay'u
- 4 - Multiplayer, czyli jeszcze intensywniejsze wydzielanie adrenaliny
- 5 - Platforma na jakiej testujemy gry
- 6 - Singleplayer: galeria screenów
- 7 - Multiplayer: galeria screenów
- 8 - Oprawa wizualna i podsumowanie
Multiplayer, czyli jeszcze intensywniejsze wydzielanie adrenaliny
Tryb dla wielu graczy niemal od początku stanowił trzon gier z serii Battlefield. Nie ma co ukrywać, że większość z nas kupuje kolejne odsłony ze względu na to, by móc wpakować kilka kulek w głowy prawdziwych przeciwników o równie prawdziwej, a nie sztucznej inteligencji, jak w przypadku gry dla pojedynczego gracza. No więc jakie jest nowe multi? Przede wszystkim wydaje się być intensywniejsze niż dotąd. Może to zasługa map, a może jakiegoś innego czynnika. jednak tak właśnie jest, chociaż trzeba przyznać, że ów poziom intensywności waha się w zależności od wybranego trybu. W Piątce zniknął znany nam z poprzedniej odsłony Tryb Gołębi Wojennych, wtargnął zaś inny: Wielkie Operacje. Gra we wspomnianym trybie to nic innego jak trzy mecze z rzędu, będące mieszanką pozostałych trybów. Są to więc jakby 3 dni walk, opatrzone kilkoma zdaniami historii wprowadzającej i zmieniającej się w zależności od tego, jak rozkładać się będą zwycięstwa. Nie powiedziałabym, aby tryb ten był szalenie innowacyjny jednak sprawia, że bardziej angażujemy się w bitwę, poprzez wydłużony czas i wielkość operacji.
Pozostałe tryby to już znany nam Podbój, Zespołowy Deathmatch, Przełamanie, Dominacja oraz Linia Frontu z dopiskiem mała, bo faktycznie są to niewielkie wycinki map, na których najmocniej doświadczymy tego czym była wojna pozycyjna: to jest walką o każdy centymetr. To właśnie chyba ta operacja wywołała moje największe zaangażowanie: przyjazna jednostka w większym skupisku i strzały całej kompanii oddawane w jednym kierunku. Nie są to jednak okoliczności wymarzone dla snajpera, bądź jak nazwano go profesjonalnie w grze - dla Zwiadowcy. Tu liczy się tylko pierwsza linia ataku. Podrażnić innych graczy jako snajper mogłam jednak już w pozostałych trybach. Ukryć się za wniesieniem i nieść śmierć wszystkim wkoło w najmniej oczekiwanym przez nich momencie... Dobra, wracamy do szarej rzeczywistości: jeśli chodzi o kwestię klas, jakie są dostępne w BFV, to nie będziemy zaskoczeni. Nie ma tu jednak także potrzeby przesadnej filozofii, więc ponownie rozegramy walkę jako Szturmowiec, Medyk, Zwiadowca bądź jako Wsparcie.
Żeby nie pozostawić żadnych złudzeń co do tego, jak bardzo podpasował mi nowy multiplayer mogę napisać chyba tylko tyle, że uzależnił mnie nawet mocniej niż ten w BF1 i aż cieszę się, że pęd życia nie pozwala mi na częste zasiadanie do takiej formy rozrywki. Fakt: ginie się tu jakby częściej co ma związek ze wspomnianą intensywnością rozgrywki, ale generalnie prowadzi to tylko do większej mobilizacji, aby z gry na grę rozwijać swój skill. Przyjemnie gra się także ze względu na piękno i zróżnicowanie map: od norweskich, śnieżnych połaci, przez miasta (walki w Rotterdamie są niezwykle piękne), aż po pustynny Tobruk. Wracając do bardziej technicznych stron gameplay'u: tak samo jak w trybie dla jednego gracza tak i tutaj po mapach rozsiane są stanowiska z amunicją oraz apteczkami przywracającymi zdrowie. A jeśli zostaniemy dowódcą drużyny, będziemy mieli szansę na wezwanie wsparcia z powietrza, to znaczy zamówienia zrzutu z medykamentami. W kwestii konkretniejszego wsparcia, dowódca ma też szansę zawezwania np. transportera - niszczyciela czołgów, bądź ostrzału lotniczego. Niezależnie od wybranej klasy, będziemy też dzierżyć ze sobą młotek, który pozwoli na budowanie umocnień, za którymi to będziemy mogli skryć się w trakcie walk.
Będąc urodzonym snajperem (spokojna fucha, która daje dużo satysfakcji) niespecjalnie przepadam za walką w pierwszym szeregu, a co dopiero z pokładu samolotu (lęk przed śmiercią w przestworzach), czy z wnętrza czołgu (lęk przed śmiercią w puszcze po konserwie). Jednak na potrzeby recenzji, musiałam wsadzić swoje żołnierskie dupsko także i tam. Co mogę powiedzieć o swoich doznaniach? Niewiele, jako że względem poprzedniego Battlefielda nie poczyniono tu jakichś ogromnych zmian. Jeśli więc lubiliście / nie lubiliście przemieszczać się na gąsienicach bądź rozpostarłszy skrzydła sztukasa, to Wasze preferencje niespecjalnie się zmienią. Chciałoby się rzec: w środkach lokomocji bez zmian. Odpowiadając jednak na pytanie, które z całą pewnością pojawiło się w Waszej głowie (czy opłaca się kupować BFV dla trybu multi, jeśli wciąż dobrze bawię się z multi BF1?), wyraźnie zaznaczę, że owszem. I to bardzo owszem. Zabawa w wojnę jest tu wyborna i za sprawą niektórych trybów jeszcze bardziej realistyczna niż dotychczas. Map jest sporo i są bardzo zróżnicowane, a biorąc pod uwagę, że EA DICE planuje już tylko darmowe aktualizacje z nowymi mapami, to już zupełnie nie ma nad czym się zastanawiać.
- SPIS TREŚCI -
- 1 - Druga część Battlefielda 1, czy jednak coś więcej?
- 2 - Singleplayer, czyli kilka historii stanowiących trening przed grą sieciową
- 3 - Singleplayer: co jeszcze można powiedzieć o gameplay'u
- 4 - Multiplayer, czyli jeszcze intensywniejsze wydzielanie adrenaliny
- 5 - Platforma na jakiej testujemy gry
- 6 - Singleplayer: galeria screenów
- 7 - Multiplayer: galeria screenów
- 8 - Oprawa wizualna i podsumowanie
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
91
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150