Pomoc w ominięciu zabezpieczeń DRM nie jest przestępstwem
Piractwo jest złe i to nie ulega wątpliwości, jednak niektóre firmy zamiast walczyć w tym procederem w logiczny sposób (np. poprzez obniżenie cen produktów) wymyślają coraz to nowsze zabezpieczenia, które w większości przypadków uprzykrzają życie legalnym użytkownikom. Zapewne niejeden z nas miał sytuacje, gdzie legalnie zakupiony przedmiot (np. gra komputerowa) nie mógł być z powodu zabezpieczeń DRM normalnie wykorzystywany, zaś pirat, który pobrał nielegalną kopię z sieci mógł bez problemu sięgać po wszystkie funkcje. Nic więc dziwnego, że niektórzy użytkownicy szukają nielegalnego oprogramowania, często robiąc w ten sposób na złość firmie, jaka wprowadza uciążliwe zabezpieczenia. Nasuwa się jednak pewne pytanie - załóżmy, że wiemy jak ominąć dane zabezpieczenie DRM i chcemy swoją wiedzą wspomóc naszego kolegę.
Czy w takiej sytuacji postępujemy zgodnie z prawem, czy też po wyjściu od kolegi przed naszym domem będą czekać panowie w eleganckich garniturach dzierżąc w rękach nowiutkie i jeszcze lśniące kajdanki?
Według nowojorskiego Sądu takie zachowanie nie jest przestępstwem. Firma Abbey House swego czasu prowadziła sklep e-booków wydawców Penguin oraz Simon & Schuster, które były zabezpieczone mechanizmami DRM. Niestety internetowa księgarnia w 2013 roku została zamknięta, jednak właściciele doszli do pewnego wniosku - po zamknięciu sklepu ich byli klienci nie będą mogli legalnie pobrać zakupionych przez siebie e-booków na inne urządzenia. Co więc zrobili? Postanowili opublikować poradnik, w którym opisali jak przy pomocy aplikacji Calibre ominąć zastosowane zabezpieczenia DRM i... szefostwo firmy wylądowało przed sądem.
Gdy wydawcy podają firmę do sądu, zaczyna się robić gorąco.
Pozew wystosowali oczywiście wydawcy, którym nie spodobało się tego typu zagranie ze strony byłego sklepu i strona poszkodowana uznała, że sklep uczestniczył w naruszeniu praw autorskich i zachęcał do ich naruszeń. Sąd po przeanalizowaniu sprawy stwierdził, że firma Abbey House nie jest niczemu winna. Po pierwsze nikt nikogo nie namawiał do naruszeń. Naruszenie wystąpiłoby wtedy, gdyby były sklep zaczął rozpowszechniać bądź też kopiować materiały po ominięciu zabezpieczeń DRM, ewentualnie namawiał posiadaczy e-booków do publikowania zakupionych przez nich dzieł, a taka sytuacja nie miała miejsca.
Logika tym razem wygrała z chęcią zysku.
Chętni czytelnicy sami zadecydowali, czy chcą z tego sposobu skorzystać i nie byli przez nikogo w żaden sposób przymuszani czy też zachęcani. Dodatkowo podczas sprawy sądowej wydawcy nie przedstawili żadnych dowodów na to, że doszło do jakichkolwiek naruszeń ich praw po ominięciu zabezpieczeń DRM, co dodatkowo przechyliło szalę zwycięstwa na stronę byłego sklepu z e-bookami. Na szczęście w tej sprawie wygrał zdrowy rozsądek. Publikacja samego poradnika nie oznacza nawoływania od omijania zastosowanych zabezpieczeń, dodatkowo kopiowanie legalnie zakupionych utworów na własny użytek nie jest nielegalne.
Źródło: Electronic Fortiner Founation
Powiązane publikacje

Tajwan ogranicza eksport technologii TSMC. Nowe regulacje mają chronić najważniejsze procesy przed zagraniczną konkurencją
29
Wielka Brytania planuje zakazać aplikacji AI tworzących deepfake dzieci. Ofcom i rząd UK podejmują stosowne działania
40
IBM zainwestuje 150 mld USD w USA, a konkretniej w rozwój AI, komputerów kwantowych, a także produkcji lokalnej
14
Prawnicy MyPillow użyli AI i wpadli w pułapkę fikcyjnych spraw. Grożą im naprawdę poważne konsekwencje
76