Limitowany dostęp do internetu wraca - Świat zmienia się z Orange
Po przejęciu Telekomunikacji Polskiej przez Orange, chyba każdy spodziewał się jakichś korzystniejszych zmian np. w postaci atrakcyjniejszych planów abonamentowych lub chociażby zniesienia dodatkowej opłaty za utrzymanie łącza telefonicznego w przypadku zrezygnowania z telefonu stacjonarnego w domu. Niestety nie mamy dla Was dobrych informacji... Pomysł wprowadzenia limitowanego dostępu do internetu nie jest nowym, wszak Telekomunikacja Polska po raz pierwszy wprowadziła go w 2004 roku, czego skutkiem była stale rosnąca liczba klientów, którzy nie mieli zamiaru przedłużać swoich umów i wybierali oferty konkurencji. W 2007 roku w wyniku utraty części rynku oraz braku zainteresowania ofertą, TP łaskawie zniosła limity, co wydawało się wówczas stałym trendem. Wszystko wskazuje na to, że niekorzystna sytuacja dla użytkowników sieci może się powtórzyć, natomiast o szczegółach możecie przeczytać w rozwinięciu.
Prezes Orange Polska w wywiadzie dla Rzeczpospolitej oznajmił, cytuję: "dawno zapomniane limity w internecie stacjonarnym powrócą w ciągu następnych 3 do 5 lat". W dodatku właściciel marki Play potwierdził, że coraz więcej operatorów oferujących stacjonarny dostęp do internetu wprowadza limity na transfery danych. Czy konkurencja pójdzie za ich śladem? Miejmy nadzieję, że nie, ponieważ oznaczałoby to ograniczenie możliwości jakie daje internet oraz spadek obrotów firm oferujących takie usługi jak np. sieciowa wypożyczalnia video czy chociażby "WeebTV" wymagające nieograniczonego limitu danych.
Źródło: Rzeczpospolita
Powiązane publikacje

Instagram oficjalnie trafia na tablety Apple iPad. Z pewnej zmiany skorzystają także tablety z Androidem
5
Amerykanie wciąż korzystali z tej technologii z lat 90. AOL ogłosił koniec 34-letniej historii internetu wdzwanianego, czyli dial-up
29
YouTube Premium Lite trafia do Polski. Znamy cenę nowej subskrypcji dla tych, którzy mają dość reklam
64
China Mobile osiąga 280 Gbps w testach 6G. Pobieranie 50 GB pliku trwa zaledwie 1,4 sekundy. Wszystko dzięki satelicie
53