Google Pixel 2 i Pixel 2 XL, czyli jak nie robić smartfonów
Nie ma urządzeń bez wad. Zawsze trafi się jakiś felerny egzemplarz, który pod pewnym względem zwyczajnie nie pracuje jak trzeba. Problem pojawia się jednak wtedy, gdy wada występuje w znacznej ilości modeli. Jeszcze gorzej sytuacja wygląda w przypadku, gdy mówimy o flagowych smartfonach jednej z największych firm świata. Zarówno Google Pixel 2 jak i większy Pixel 2 XL są solidnymi kandydatami do uzyskania tytułu największych porażek roku w świecie nowych technologii. A szkoda, bo gdyby nie różnej maści problemy, pewnie moglibyśmy na równi stawiać je z mianem "najlepsze smartfony na rynku" obok iPhone'a X czy Samsungów Galaxy S8 i Note 8. Teraz, gdy opadł już pierwszy pył nienawiści, przyjrzyjmy się na spokojnie wszystkim bolączkom nowych Pixeli.
Tak ogromna skala problemów wśród flagowych urządzeń (a w zasadzie jakichkolwiek) jest wręcz skandaliczna. Nie ma tu znaczenia, że kogoś goniły terminy, lub że dział kontroli jakości Google/HTC/LG akurat był na urlopie.
Na papierze mamy do czynienia z naprawdę atrakcyjnymi słuchawkami, które pod względem specyfikacji czy jakości wykonywanych zdjęć wcale nie mają się czego wstydzić. Mniejszy Pixel produkcji HTC posiada 5-calowy ekran Full HD AMOLED, we wnętrzu drzemie natomiast topowy Qualcomm Snapdragon 835 z 4 GB pamięci RAM i 64 lub 128 GB miejsca na dane. Na pokładzie znajduje się oczywiście najnowszy Android 8.0, dobre wrażenie robi też główny aparat 12,3 Mpix z przysłoną f/1.8. Bateria? 2700 mAh, czyli trochę mało, ale z dobrą optymalizacją jakoś ujdzie. Szkoda tylko tych wielkich ramek pod i nad wyświetlaczem, ale cóż. Większy Pixel 2 XL od LG jest niemal bezramkowy, a od mniejszego brata różni się przede wszystkim 6-calowym ekranem P-OLED o rozdzielczości 2880 x 1440 pikseli i większą baterią o pojemności 3520 mAh. Warto na koniec zaznaczyć, że oba smartfony cechują się odpornością na wodę i pył. Co więc mogło pójść nie tak?
Najwięcej zarzutów dotyczy większego modelu Pixel 2 XL. Chodzi konkretnie o jego ekran. Zastosowanie panelu P-OLED miało sprawić, że smartfony Google przynajmniej pod względem wyświetlacza dogonią najlepszych graczy na rynku, jednak po dosyć krótkim czasie okazało się, że chluby to on firmie nie przynosi... Niebieskawe zabarwienie, ogólnie dziwne kolory, ogromna ziarnistość, a przy okazji bardzo wysoka tendencyjność do wypalania się. Lista zarzutów jest więc dosyć długa. Jeszcze inny bubel związany z ekranem wykryty został nieco później. Chodzi mianowicie o dziwny rozbłysk ekranu podczas jego wybudzania. Co ciekawe, problem ten nie występował przy każdej próbie, lecz prędzej czy później powracał. Jedną z metod "naprawy" było wyłączenie czujnika oświetlenia, czyli "coś za coś".
Google Pixel 2 i Pixel 2 XL oficjalnie zaprezentowane
Wygląda to jakby zwyczajnie porwano się z motyką na słońce i dla producenta bardziej istotne było zastosowanie czegoś nie do końca dopracowanego, ale i tak przyciągającego klientów ze względu na innowację. Ok, każdy ekran ma prawo się wypalić po jakimś czasie, no ale nie po kilku dniach! Szczególnie bolą wady w kwestii odwzorowania kolorów ekranu, bo właśnie to powinno być ogromnym atutem urządzenia. Co istotne jest w tej sprawie, skala problemu jest dosyć spora - już kilka dni po premierze setki świeżych nabywców zabawki Google skarżyło się właśnie na wyświetlacz większego Pixela 2. W sumie ma tym specjalnie nic dziwnego, bo jak pokazała historia, LG miało już problemy ekranami wykonanymi w tej technologii. Dlatego tym bardziej boli, że nic w tej sprawie nie poprawiono.
Następna rzecz na którą zwrócono uwagę to wydawanie przez oba modele wysokich dźwięków lub kliknięć. Niby takie rzeczy się zdarzają, ale jednak urządzenia tej klasy powinny oszczędzić takich atrakcji swoim użytkownikom, tym bardziej, że ponownie problem został nagłośniony bardzo szybko. A skoro już przy dźwięku jesteśmy, warto wspomnieć jeszcze o problemach smartfonów z jego... rejestracją. Wyobraźcie sobie, że super-ekstra-hiper-ultra nowy smartfon ma kłopoty nawet z tak podstawową rzeczą, jak poprawne nagranie audio podczas kręcenia filmów. W skrócie wygląda to tak, że jakość odtwarzanego później dźwięku jest coraz gorsza i uzyskany plik wideo w zasadzie nadaje się do usunięcia lub ewentualnego obejrzenia z wyłączonym dźwiękiem. Inna sprawa, że sam mikrofon potrafił sprawiać nie lada psikusy również podczas innych czynności, jak choćby zwykłych rozmów głosowych. Samoczynne wyłączanie się tego modułu w mało odpowiednich momentach przeżyła już spora grupa użytkowników.
Mało? No to jedziemy dalej. W dzisiejszych czasach na pewno nie jednemu z Was zdarzyło się korzystać ze smartfona podczas jazdy samochodem. Oczywiście jasne jest, że należy wtedy przede wszystkim koncentrować się na drodze, dlatego obsługa urządzenia mobilnego powinna być wtedy jak najprostsza i jak najmniej zajmująca. Świetnie sprawdza się wtedy programik Android Auto. No, chyba, że akurat posiadacie Google Pixela 2 lub większą wersję XL... Pojawiło się już pełno doniesień, jakoby aplikacja ta notorycznie zawieszała się i/lub wyłączała podczas podróży. Szybką naprawą problemu był zwyczajny restart i ponowne podłączenie smartfona do samochodu, jednak rozwiązanie to było krótkoterminowe i problem i tak powracał.
No i na koniec prawdziwa perełka, wisienka na torcie. Choć akurat ten problem nie należy do najbardziej popularnych (dotyczy ponoć tylko wariantu XL), to już sam fakt jego występowania jest zdumiewający. Chodzi mianowicie o brak zainstalowanego systemu operacyjnego. Oznacza to nic innego, że nowe urządzenie kupione za setki dolarów zwyczajnie nie mogło się uruchomić. Nieszczęśliwcy którzy mieli z tym do czynienia wspominali tylko pojawiającym się stosownym komunikacie przy próbie uruchomienia. I tyle. Nic się nie da zrobić. Nowy flagowiec Google w takim stanie nadaje się w zasadzie tylko jako przycisk do papieru.
Jest szansa, że następna partia sprzedawanych modeli będzie już wolna od wyżej wymienionych nieprawidłowości - umówmy, nie wszystkie da się naprawić tylko za sprawą nowszego, poprawionego oprogramowania.
Gigant z pewnością doskonale wie już o wszystkich raportowanych problemach. Jest szansa, że następna partia sprzedawanych modeli będzie już wolna od wyżej wymienionych nieprawidłowości - umówmy, nie wszystkie da się naprawić tylko za sprawą nowszego, poprawionego oprogramowania. Pytanie jednak, czy klienci po takich wybrykach będą w stanie jeszcze zaufać Google i jego smartfonom? To pytanie pozostawię bez odpowiedzi. Koniec końców powinniśmy się cieszyć, że Pixele nie trafiły do naszego kraju - przynajmniej obyło się bez wielkiej afery i mieszania producenta z błotem. Nie ulega jednak wątpliwości, że takie problemy wśród flagowych urządzeń nigdy nie powinny się przydarzyć. Bez względu na to, czy kogoś goniły terminy, czy dział kontroli jakości Google/HTC/LG akurat był na urlopie.
Powiązane publikacje

Pierwsze kroki w świecie Linuksa, czyli słów kilka o mojej przygodzie z tym systemem i dystrybucjami. Czy zostałem na dłużej?
126
Switch 2 miał być moją pierwszą konsolą od Nintendo. Japoński gigant robi jednak wiele, by skutecznie wygasić cały hype
90
Twórcy gier robią wszystko, tylko nie najbardziej pożądane tytuły? W tym może być sporo prawdy...
109
EHA Tech Tour 2024: Odwiedziliśmy firmę ASUS i omawiamy nowości z rynków płyt głównych, zasilaczy, monitorów i nie tylko
5