Test obudowy Corsair 7000D Airflow - Komputerowy Kolos Rodyjski, który stawia na przewiewność oraz magazynowanie danych

Test obudowy Corsair 7000D Airflow - Wygląd zewnętrzny #1

Corsair 7000D Airflow przychodzi do nas zapakowany w brązowy karton z czarnymi nadrukami, które przedstawiają uproszczony wygląd oraz specyfikację produktu. W środku znajdziemy zaś dwie białe, piankowe wytłoczki oraz obudowę w foliowym worku. Do jej wyjęcia z pudełka radzę poprosić kogoś o pomoc - jest naprawdę duża i ciężka. Zestaw dołączonych akcesoriów jak na ten segment cenowy nie jest wybitnie rozbudowany - niezbędny zestaw śrubek, cztery opaski rzepowe, dziesięć opasek zaciskowych, metalowy stelaż do pionowego montażu karty graficznej oraz jeden przedłużacz o długości 40 centymetrów dla wentylatorów 4-pinowych. Osobiście widziałbym tutaj jeszcze chociażby ściereczkę z mikrofibry do przecierania "okna". Za sprawą rozmiaru i wagi, obudowa sprawia bardzo dobre pierwsze wrażenie. Zdaje się być solidna i wzorowo wykonana co zresztą znajduje potwierdzenie w dalszych oględzinach.

Górna część testowanej konstrukcji zdecydowanie stawia na wentylację. Niemalże od samego przodu, aż do tylnej krawędzi metalowej pokrywy widzimy otwory wentylacyjne składające się z małych trójkątów. Co więcej po bokach są dodatkowe dwa duże, podłużne otwory. Panel możemy łatwo zdjąć bez używania narzędzi - wystarczy złapać i pewnie pociągnąć do góry. Naszym oczom ukaże się wtedy duży, drobny filtr przecziwkurzowy, który oparty jest na montażu magnetycznym. Spory plus, że zatrzaski od górnego panelu są metalowe, a nie plastikowe jak u konkurencji, a tym samym nawet po latach intensywnej eksploatacji nie powinno nic im się stać.

Na górze Corsair 7000D Airflow, acz bliżej przedniej krawędzi, znajdziemy również panel I/O. Kolejny raz mamy powód do zadowolenia, bowiem jest to rozwiązanie rozbudowane. Użytkownik do dyspozycji dostaje cztery USB 3.3 Gen 1 typu A, jedno USB 3.2 gen 2 typu C, złącze audio typu combo oraz przycisk Power i Reset. W ostatnim przypadku są one od siebie maksymalnie oddalone, a więc nie ma mowy o ich pomyleniu. Co więcej oba przełączniki są na tyle duże by łatwo je wcisnąć, ale na tyle małe by trudno było o omyłkowe ich kliknięcie. Ja jednak kolejny raz nieprzychylnym okiem patrzę na pojedyncze złącze audio - sporo użytkowników, zwłaszcza graczy, korzysta przecież z zestawu słuchawki + mikrofon. A siłowanie się z podłączaniem jednego z nich z tyłu (zwłaszcza tak dużej) obudowy nie leży do zadań łatwych i przyjemnych. Zwłaszcza, że sprawę można było rozwiązać adapterem w akcesoriach...

• « pierwsza
• ‹ poprzednia
• 1
• 2
• 3
• 4
• 5
• 6
• 7
• 8
• 9
• następna ›
• ostatnia »