Sniper: Ghost Warrior - Snajper z Polskim rodowodem
- SPIS TREŚCI -
Stój, bo strzelam!
Kampania dla pojedynczego gracza rozpoczyna się od szkolenia, prowadzonego przez wątpliwej charyzmy kaprala, sumiennie objaśniającego z której strony karabinu jest lufa. Wąsaty jegomość najwyraźniej skończył z wyróżnieniem Angielską Królewską Akademię Wojskową, gdzie wpojono mu zasady nadzwyczaj dobrego wychowania przy okazji doszczętnie przeprogramowując psychikę. Plugawe słowa powszechnie używane w środowisku mundurowych przez gardło mu nie przechodzą, dlatego swoich podopiecznych określa mianem... „żółtodziobów”. Wzajemny szacunek w armii to podstawa i według City Interactive trzeba dawać dobry przykład rekrutom, chociażby kosztem odrobiny wiarygodności. Wszyscy przecież doskonale wiemy, jak przyzwoicie oraz kwieciście żołnierze zwykli się wysławiać w trakcie wykonywania misji. Jednocześnie widać, że formę treningu zaczerpnięto wprost z serii Call of Duty, co bynajmniej nie jest ujmą, skoro programiści zdecydowali wzorować się na najlepszych. Regularnych zadań przygotowano natomiast szesnaście, co wystarcza na około osiem godzin chowania w zaroślach, kluczenia i wyczekiwania na ofiary. Jeżeli ktoś preferuje „osiadły” tryb rozgrywki skupiony na cichym zdejmowaniu oponentów, trafił pod właściwy adres. W przeciwnym wypadku lepiej zawrócić.
Biorąc pod uwagę, że około siedemdziesiąt procent czasu gry spędzimy w ciele snajpera, próżno od Ghost Warrior oczekiwać przesadnej widowiskowości. Zawód „campera” wszak zobowiązuje do dyskrecji, chłodnej kalkulacji oraz zabójczej skuteczności. Jednak ekipa City Interactive nie popisała się kreatywnością w nawet minimalnym stopniu, bazując głównie na sprawdzonych i potwornie oklepanych pomysłach rodem z Code of Honor. Nie uświadczymy tutaj praktycznie żadnych wyreżyserowanych scenek, interaktywnych przerywników czy spektakularnych pościgów, które znacznie podniosłyby atrakcyjność zabawy. Tytułowi z polskim rodowodem daleko więc pod względem dynamiki do wspomnianych wcześniej Battlefield: Bad Company 2 oraz Modern Warefare, będącymi wciąż niedoścignionymi wzorami w swojej klasie. Cóż, ewidentnie widać, że brakuje Sniper'owi next-genowego pazura, odróżniającego przeciętnego szablonowego shootera od nowoczesnej perełki. Czyżby twórcy przespali minione dwa lata, kompletnie ignorując to, jakie trendy zdominowały gatunek? Najwyraźniej, ponieważ niczego innowacyjnego w trakcie przechodzenia trybu fabularnego nie doświadczymy. OK, część ograniczeń można zrzucić na specyficzny charakter rozgrywki, ale przytaczając stare przysłowie: dla chcącego nic trudnego. Szkoda zmarnowanego potencjału, gdyż Ghost Warrior miał szansę zostać kolejnym po Call of Juarez: Więzy Krwi i Wiedźminie reprezentatywnym towarem eksportowym.
Wracając jeszcze na chwilę do konstrukcji misji, początkowo trudno oprzeć się przykremu wrażeniu, że komuś zabrakło inwencji przy ich tworzeniu. Powiem więcej, ciekawie zaczyna robić się dopiero w drugiej połowie, gdy przygoda ze Sniper: Ghost Warrior wchodzi w kulminacyjną fazę. Zleceń typowo snajperskich jest na szczęście sporo, zaś oczyszczanie strategicznych obszarów z wąsatych bandziorów (bliźniaków Saddama Husajna) dopiero otwiera listę wyzwań. Przykładowo, w pewnym momencie musimy niepostrzeżenie wyeliminować zwiadowców usadowionych na wieżach. Rzecz polega na tym, aby zsynchronizować pociągnięcie za cyngiel z przelotem samolotów odrzutowych, zagłuszających dźwięk wystrzału. Niestety, emocji towarzyszących pamiętnej wizycie w Czarnobylu z Modern Warefare nie udało się autorom odtworzyć. Przeważnie biegamy od punktu A do punktu B, niejednokrotnie zahaczając (niespodzianka!) o punkt C i podziwiamy jednolite krajobrazy egzotycznej wyspy. Dominują absolutnie liniowe scenariusze, zaś do celu prowadzi zawsze jedna z góry ustalona i szczelnie oskryptowana ścieżka. Nie pokuszono się również o dorzucenie zadań pobocznych, co wśród shooterów nie jest obecnie niczym wyjątkowym. Jeżeli marzyliście o swobodzie podobnej do tej, jaką oferował piętnowany za rozlazłość Crysis, czeka Was kolejne rozczarowanie. Wprawdzie mapy wydają się ogromne, ale tak naprawdę to tylko złudzenie, bowiem pójść można wyłącznie tam, gdzie prowadzą nas strzałki. Zdarzają się także niewidzialne ściany, co świadczy o budżetowych korzeniach Sniper: Ghost Warrior. Jakim cudem zachowano względnie dobrą grywalność opisywanego tytułu, wbrew wymienionym wyżej wadom? Oto jest pytanie...
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
89
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150