Recenzja Titanfall PC - Call of Duty z wielkimi robotami
- SPIS TREŚCI -
- 0 - Kupa roboty dla fanów sieciowego Call of Duty
- 1 - Czy(m) leci z nami pilot? Witamy na pokładzie!
- 2 - Ja Robot, czyli zemsta tytanów w wersji cyfrowej
- 3 - Tytaniczny wysiłek czasami się opłaca
- 4 - Platforma testowa - Gry
- 5 - Titanfall - Galeria screenów
- 6 - Podsumowanie, oprawa graficzna i wymagania sprzętowe
Tytaniczny wysiłek czasami się opłaca
Czytając pierwsze zapowiedzi Titanfall zanotowałem w pamięci, że kampania solowa będzie pełnoprawnym i dopracowanym bytem, ale rozmówcy ze studia Respawn chyba nie mieli na myśli własnego dzieła. Wątek fabularyzowany okazuje się okrutnie krótki, przeraźliwie odtwórczy oraz naciągany, niewiele różniąc od zwykłych meczów z graczami, którzy występują także podczas misji rozgrywanych według scenariusza. Pomysł kiepski, wykonanie podobne. Owszem, kampania to jedynie mało istotny dodatek, może nawet zbędny z punktu widzenia większości zainteresowanych, niemniej skoro już zdecydowano się wprowadzić taki element, to powinien trzymać odpowiednio wysoki poziom. Tymczasem pseudo singla warto ukończyć wyłącznie dla odblokowania kilku bonusów. Titanfall to jednak gra stricte sieciowa, nastawiona przede wszystkim na rywalizację z żywymi przeciwnikami, dlatego właśnie tak będzie oceniania. Osoby szukające zwykłej rozpierduchy niczego ciekawego tutaj nie znajdą. Reszta wprost przeciwnie.
Dooobra... Przyszedł właściwy moment do napisania kilku zdań odnośnie wrażeń z rozgrywki, której założenia nakreśliłem na wstępie recenzji i swoją opinię dalej podtrzymuję - Titanfall jest cholernie dynamiczną produkcją. Ot, takie skrzyżowanie Call of Duty z Hawken, gdzie zręcznościowa fizyka (hitboxy są niemalże kalką CoD), szalone tempo zmagań, bieganie po ścianach czy wreszcie czysta satysfakcja z fragowania zapewniają sporo dobrej zabawy w stylu shooterów z lat 90-tych. Jatka naprawdę wciąga, aczkolwiek po rozegraniu kilkudziesięciu pojedynków entuzjazm trochę topnieje, co wynika z niewielkiej ilości ciekawych trybów (szerzej ten aspekt opisuję w kolejnym akapicie). Poza tym, w potyczkach może uczestniczyć maksymalnie dwunastu zawodników, co wygląda biednie w porównaniu do Battlefield 4. Jednak z drugiej strony, areny wypełnione robotami przypominałyby cyrk osobliwości, więc bardziej kameralny charakter zmagań ma pewne zalety. Pustą przestrzeń wypełniają natomiast komputerowe jednostki, będące czymś w rodzaju manekinów do nabijania punktów oraz odblokowywania kart specjalnych. Boty wywołujące sztuczny tłum pojawiają się zarówno w kampanii, jak również regularnych meczach multiplayerowych.
Trybów zabawy jest sumarycznie pięć i wszystkie niczym nadzwyczajnym nie zaskakują, powielając schematy znane od czasów legendarnego Unreal Tournament. Potencjał mechów w szerszym zakresie moim skromnym zdaniem nie został należycie spożytkowany. Wyniszczenie to klasyczny drużynowy deathmatch, rywalizacja o flagę wiadomo na czym polega, natomiast łowca pilotów stanowi lekką wariację pierwszego trybu. Umocnienia są inaczej nazwaną Dominacja, gdzie zajmujemy punkty na mapie i kontrolujemy okolicę, aby przeciwnik nie przejął naszych struktur. Jedyną quasi nowością jest konkurencja, kiedy wszyscy gracze startują w Tytanach, walcząc do ostatniej działającej maszyny bez możliwości odrodzenia przed następną rundą. Niestety, niektóre miejsca na planszach są bardzo wąskie i powstają wówczas zatory. Małe rozczarowanie? Faktycznie.. dodać przy okazji muszę, że tylko Umocnienia i Capture the Flag rzeczywiście mnie wciągnęły - zwykłe naparzanie bez odrobiny taktyki już niespecjalnie.
Plansze są zaprojektowane dość interesująco, stwarzając znakomite warunki do finezyjnego śmigania z użyciem plecaka odrzutowego - poruszania po ścianach, szybowania nad przeszkodami, podwójnych skoków itp. Piechota może korzystać z licznych tuneli, dziur w dachach, tyrolek, kanałów i wielu innych przejść, aby uniknąć surowego spojrzenia Tytanów. Duża swoboda ruchów pozytywnie wpływa na miodność, praktycznie na każdy budynek można się wdrapać. Robotami z kolei wszędzie nie wleziemy, co rozgranicza obydwa światy pozwalając na efektywne zabijanie każdą jednostką. Mapki są niestety dość skromnych rozmiarów, spektakularnych zjawisk wzorem levolution z Battlefield 4 absolutnie tutaj nie spotkamy, zaś wizualnie to żadna rewelacja czy arcydzieło. Zastanawia mnie także sposób naliczania fragów (zwłaszcza przy eliminacji Tytanów), bo chociaż za asysty otrzymujemy wynagrodzenie, często miałem wrażenie iż ubiłem jegomościa, a pełną pulę doświadczenia i punkcik w statystykach zgarnął kompan. Oj, bluzgi wtedy leciały...
- SPIS TREŚCI -
- 0 - Kupa roboty dla fanów sieciowego Call of Duty
- 1 - Czy(m) leci z nami pilot? Witamy na pokładzie!
- 2 - Ja Robot, czyli zemsta tytanów w wersji cyfrowej
- 3 - Tytaniczny wysiłek czasami się opłaca
- 4 - Platforma testowa - Gry
- 5 - Titanfall - Galeria screenów
- 6 - Podsumowanie, oprawa graficzna i wymagania sprzętowe
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
91
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150