Recenzja Śródziemie: Cień Wojny PC - Tolkien byłby wściekły?
- SPIS TREŚCI -
Walka to wszystko czym żyje Talion
Talion jak przystało na bohatera będącego ostatnią nadzieją ludzkości, zamiast prowadzić żmudne negocjacje ze sługusami Saurona, natychmiast wyrusza ścinać głowy w słusznej sprawie. I trzeba facetowi przyznać - potrafi to robić szalenie skutecznie. Jak wspomniałem wcześniej, Middle-earth: Shadow of War jest slasherem łączącym dynamikę Prototype, system walki bezpośredniej inspirowany Batman Arkham plus skradankowe oraz zręcznościowe elementy charakterystyczne dla Assassin's Creed. Ot, unikamy otrzymywania ciosów, kontrujemy zapędy łapserdaków i klepiemy zielonych najczęściej grzecznie czekających w kolejce. Podczas frontalnych ataków chodzi głównie o wykonywanie czystych sekwencji kombosów, co zwiększa modyfikator obrażeń, jednocześnie ładując (błękitny) pasek gniewu. Kiedy aktywujemy ową zabójczą umiejętność, Talion napędzany duchem Kelebrimbora dokonuje prawdziwego spustoszenia w szeregach wroga, dosłownie roznosząc trepów na kawałki. W międzyczasie zwiększa się również poziom mocy, konieczny do odpalenia kilku widowiskowych ataków specjalnych mniejszego kalibru, których zakres rośnie z progresem głównego bohatera.
Jeśli perspektywa bezpośredniego klepania orków nieszczególnie Was przekonuje, to istnieje szereg sposobów na dyskretniejsze zabijanie, które wymagają odrobiny cierpliwości. Do przeciwników możemy się podkradać, wbijając nieszczęśnikom nóż prościutko między żebra, ewentualnie pozostaje skorzystać z krzaków, wyczekując dogodnej okazji do ataku. Wspinaczka po budynkach również sprzyja efektowi zaskoczenia - spadając na gagatka z wysokości zadajemy mu śmiertelny cios niczym asasyn. Walka na dystans? Proszę uprzejmie! Talion dysponuje łukiem, który dzięki skupieniu spowalniającemu upływ czasu stanowi bardzo efektywne narzędzie mordu, nawet pomimo ograniczonej ilości strzał. A kiedy połączymy taką zabawkę z możliwością chwilowego zawiśnięcia w powietrzu, to będziemy mieli prawdziwy Middle-earth: Matrix Edition. Produkcji Monolith można wiele zarzucić, jednak pod względem sposobów pacyfikacji wrogów osiągnęła swego rodzaju mistrzostwo, więc Shadow of War szczególnie polecam sadystom czerpiącym dziką satysfakcję z finezyjnego wykańczania wirtualnych wrogów. Ofensywny potencjał naszego herosa podnosimy też znajdując nowe miecze, zbroje, peleryny i łuki, wśród których są modele unikalne oraz legendarne, co słusznie przypomina Diablo.
Niezwykle pomocne w ciężkiej pracy Taliona okazuje się także otoczenie, pełne przedmiotów mogących wyrządzić poważną krzywdę adwersarzom, poczynając od wszędobylskich wybuchających beczek z grogiem, jakie dodatkowo możemy zatruwać osłabiając pijących zeń zielonych drabów. Oczywiście, to zaledwie pierwsza potrawa w bogatym menu. Jeśli strącimy gniazdo krwiożerczych much morgai, niemal całkowicie wyłączymy z rozgrywki jednostki osaczone przez upierdliwe robaczki, stające się automatycznie łatwym celem do eliminacji. Jest również sposobność przyzwania potworów, wepchnięcia wrogów kopniakiem w ognisko lub gejzer. Śródziemie to bardzo niebezpieczne miejsce, naprawdę podziwiam Saurona za ambicję jego podbicia :) Wracając do tematu - listę zamyka zdolność ujeżdżania wierzchowców, jednak nie spodziewajcie się zwykłej kasztanki, ponieważ Talion gustuje w lokalnych maszkarach. Najpierw trzeba jednak wykupić odpowiedniego skilla, następnie złamać wybranego stwora okładając ciosami, a dopiero wtedy będziemy mogli skorzystać z zabójczego środka transportu. Do wyboru w garażu mamy: karagorów, graugów i latające draki.
Kilkukrotnie wspominałem o rozwijaniu umiejętności, zatem pasowałoby wreszcie oficjalnie potwierdzić, że bohater zdobywa punkty doświadczenia, awansuje na wyższe poziomy i uzyskuje możliwość wykupywania nowych zdolności posegregowanych w sześciu autonomicznych drzewkach. Tradycyjnie jedne odpowiadają za operowanie mieczem, drugie za używanie broni dystansowej, jeszcze inne wzmacniają postać upiornego Kelebrimbora, usprawniają skradanie czy odblokowują ujeżdżanie niektórych potworów. Każda biegłość posiada kilka dodatkowych modyfikatorów, więc możliwości mieszania w statystykach jest niemało. Tutaj procentuje także skrupulatne wykonywanie zadań głównych i pobocznych, będących przepustką do odblokowania specjalnych zdolności, natomiast dla równowagi pominięcie pewnych skilli uniemożliwia podjęcie określonych wyzwań (m.in. związanych z dosiadaniem bestii). Warto jeszcze wspomnieć, że między Talionem oraz Kelebrimborem możemy się swobodnie przełączać, zmieniając świat materialny na duchowy - łatwiej wtedy dokonać identyfikacji bossów i szukać śladów, aczkolwiek cielista powłoka jako jedyna pozwala atakować przeciwników.
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
91
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150