Recenzja NecroVisioN Lost Company - Dance Macabre
- SPIS TREŚCI -
Technikalia
Silnik zastosowany w Lost Company został odrobinę podkolorowany względem poprzednika, ale skok jakościowy jest nieznaczny. Pomijając wymienione we wcześniejszych akapitach błędy, oprawa wizualna bywa bardzo nierówna - uzależniona od konkretnej lokacji. W opcjach można włączyć mnóstwo cudeniek, jakich pozazdrościłby Aliens vs Predator czy BioShock 2, ale na ekranie wodotrysków już jakby mniej. Graficznie, jest po prostu przeciętnie i szaroburo. Prawdziwe zniesmaczenie budzą fatalnie wymodelowane twarze NPC, od których bije intelektualna niemoc. Z kolei, gdyby wymagania sprzętowe maszerowały w parze z poziomem wykonania, prawdopodobnie otrzymalibyśmy polskiego Crysisa. Sęk w tym, że redakcyjna platforma testowa złożona z C2Q 4GHz, 4GB pamięci oraz GeForce GTX 295, potrafiła dostawać zadyszki. W rozdzielczości 1680x1050 i maksymalnych detalach NecroVisioN nie zachwycał, co przy momentami 30 fps każe podrapać się po łysienie i zapytać: „dlaczego?”. Na to pytanie, mogą znać odpowiedź tylko chłopaki z The Farm 51.
Słowo niedzielę
Lost Company wzbudza ambiwalentne odczucia, przynajmniej u osoby, która na shooterach zjadła zęby. Tegoroczna zima obfituje wszak w głośne tytuły (Aliens vs Predator, BioShock2, Modern WareFare 2, Left 2 Dead 2), więc konkurencja jest niebywale zażarta. Dzieło polaków oczywiście nie może mierzyć się ze światowymi hitami, ale za kwotę około 50 zł niczego nowego i wartościowego obecnie nie kupimy. Jeżeli spojrzeć na Lost Company przez pryzmat ceny, to ostateczny bilans wypada nawet nieźle. Formuła NecroVisioN kontynuująca idee PainKillera, podsycana ogromną dawką przemocy oraz charakteryzująca ponadprzeciętną dynamiką walki, na pewno zadowoli osoby, którym podobał się poprzednik. Przyzwoita grywalność wynikająca z oldschoolowych korzeni, pozwala miło spędzić kilka godzin na radosnej wyrzynce. Z drugiej strony, gra wygląda niemalże identycznie jak „jedynka” i nie jest pozbawiona wad. Abstrahując od fabuły oraz wybitnie nieskomplikowanej rozgrywki, najbardziej rażą babole techniczne i niezbyt rewelacyjna optymalizacja. Suma summarum, Lost Company to mocny średniak, niemniej sprzedawany za rozsądną sumę adekwatną do jakości. Amen.
|
Plus i Minus: 60/100 PLUSY:
|
Grę do testów dostarczyła firma Cenega:
Procesor Core 2 Extreme QX9650 do platformy testowej dostarczyła firma Intel:
Akcelerator MSI GeForce GTX 295 do platformy testowej dostarczyła firma MSI:
Płytę główną MSI X48 Platinum do platformy testowej dostarczyła firma MSI:
Obudowę Cooler Master ATCS 840 do platformy testowej dostarczyła firma Cooler Master:
Zasilacz Be-Quiet Dark Power P7-PRO-650W do platformy testowej dostarczyła firma Listan:
Pamięci OCZ DDR3 2x2GB 1800MHz CL8 Reaper do platformy testowej dostarczyła firma Extrememem:
Zestaw akcesoriów Razer: Lycosa, Carcharias, DeathAdder i Goliathus Control dostarczyła firma MMV:
Cooler Thermalright Ultra 120 Extreme Black do platformy testowej dostarczyła firma Cooling:
Monitor Zalman ZM-M220W do platformy testowej dostarczyła firma Zalman:
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
90
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150