Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Recenzja NecroVisioN Lost Company - Dance Macabre

Sebastian Oktaba | 05-03-2010 13:24 |

I wojna światowa, pochłonęła w nieco ponad cztery lata blisko dziesięć milionów ofiar, topiąc Europę w chaosie i krwi. Przestarzała taktyka walki oraz równoczesne wprowadzanie pionierskich rodzai uzbrojenia, zgotowały żołnierzom okrutny los. Zaprawdę, mroczny był to okres w dziejach ludzkości, jednak Wielka Wojna szybko została przyćmiona przez dokonania „przebojowych” nazistów. Niemniej, konflikt pomiędzy Ententą oraz Państwami Centralnymi skrywa ogromny potencjał, dotychczas sporadycznie wykorzystywany w grach. Chociaż wszelkiej maści strategii znajdziemy co najmniej kilka, to już porządnego shootera rozgrywanego na frontach pierwszej wojny ze świecą szukać. Pewnie dlatego polskie studio developerskie The Farm 51 ze swoim NecroVisioN, postanowiło podjąć marginalizowany dotąd temat. Gliwiczanie przygotowali więc przedstawiciela gatunku FPS, bynajmniej nie o zacięciu historycznym czy edukacyjnym. Doczekaliśmy się w pewnym sensie odpowiednika Wolfenstein, tylko bardziej hardcorowego i przesiąkniętego fantastyką. NecroVisioN spotkał się z umiarkowanie ciepłym przyjęciem, tymczasem na sklepowych półkach ląduje druga odsłona serii, o podtytule Lost Company (Przeklęta Kompania). Dlaczego przeklęta? Rychło się dowiecie...

Autor: Sebastian „Caleb” Oktaba

Dlaczego przyjąłem propozycję generała? Wciąż zadaję sobie to pytanie, podczas gdy pociąg mknie w kierunku małego francuskiego miasteczka, gdzie przyjdzie mi zmierzyć się z... Właśnie, nie do końca wiem z czym, ale z pewnością będzie interesujące, czymkolwiek jest. Ciekawość, to ponoć niebezpieczna przypadłość. Przeprowadziłem wnikliwe badania w moim Berlińskim laboratorium i nie podlega wątpliwości, że próbki tkanki które otrzymałem, były martwe. Zadziwiła mnie aliści jedna rzecz - aktywność elektryczna pomiędzy komórkami. Rzekome symptomy życia? Wierutne bzdury! Plotki o straszliwej „mutacji” zapewne wzięły się ze strachu, wycieńczenia oraz użycia gazów bojowych. Wszelako, jak inaczej wytłumaczyć niedorzeczne raporty o fali maszerujących okopami zwłok? Jestem niemal pewny, iż mogę wyleczyć zarażonych za pomocą opracowanej osobiście szczepionki. Jeszcze zaledwie kilka testów w warunkach polowych i nasi będą odporni - taką mam przynajmniej nadzieję... U schyłku dnia lokomotywa leniwie zaczęła wpełzać na stację, małej i zniszczonej mieściny niedaleko Somme. Na miejscu powitał mnie iście grobowy spokój, zwiastujący nadciągające kłopoty. Zresztą, wcześniej już próbowałem skontaktować się z lokalnym posterunkiem. Ostatni meldunek sprzed 24 godzin zawierał dwa słowa: jesteśmy atakowani... Nie wątpię, że tak istotnie było. Mam jeno nadzieję, iż to Francuzi bądź Brytyjczycy szturmowali ich pozycje...

Scenariusz Lost Company niewiele odbiega od poziomu, jaki prezentował wydany przed rokiem poprzednik. Twórcy zdecydowali się podążać wcześniej udeptaną ścieżką, dopisując kolejny rozdział do rozpoczętej opowieści. Wymieniono jedynie głównego bohatera z amerykańskiego żołdaka na niemieckiego oficera, naukowca i arystokratę Jonasa Zimmermana, przenosząc zarazem akcję przed wydarzenia z NecroVisioN. Utrzymany w podobnym duchu prequel przedstawia burzliwe losy nieszczęśnika, odpowiedzialnego w dużej mierze za późniejsze perypetie znanego skądinąd Simona Bunkera. Różnica w obsadzie jest czysto kosmetyczna, bowiem fabuła odgrywa marginalną rolę, nie tyle ze względu na swoją miałkość lecz brak odpowiedniego wyeksponowania. Zwroty akcji, dramatyczne wybory oraz wyreżyserowane sceny zasadniczo w NecroVisioN nie występują - zastąpione hordami potworów oraz litrami karmazynowej juchy. Początkowa otoczka towarzysząca misji badawczej przypomina nastrojowy horror, który błyskawicznie zamienia się w bezpardonową jatkę. Pilnie studiując znajdowane gdzieniegdzie listy oraz notatki, można lepiej zrozumieć zaistniałą sytuację, aczkolwiek to mordercze zmagania najbardziej absorbują uwagę. Powiedzmy sobie zupełnie szczerze, iż wielbicielom tak zwanych ambitnych shooterów pokroju BioShock bądź S.T.A.L.K.E.R., NecroVisioN Lost Company niekoniecznie musi przypaść do gustu. Co innego entuzjaści niczym nieskrępowanej rozwałki, przeplatanej drutem kolczastym i wyciem ćwiartowanych wrogów pamiętający znakomitego Painkillera...

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Sebastian Oktaba
Liczba komentarzy: 0
Ten wpis nie ma jeszcze komentarzy. Zaloguj się i napisz pierwszy komentarz.
x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.