Recenzja Blur - NFS Underground spotyka Full Auto
- SPIS TREŚCI -
Viper kontra Megane
Swego rodzaju regułą jest, że zręcznościowe wyścigi rzadko mogą pochwalić się bogatym repertuarem czterech kółek. Na domiar złego, w przeważającej ilości przypadków są to zmyślone lub tylko wzorowane na prawdziwych autach modele. Przykładów nie trzeba daleko szukać, wystarczy wymienić Flatout, Ridge Racer, Burnout czy Split Second. Licencjonowane bryki zarezerwowano dla najgłośniejszych tytułów, za którymi stoją wydawcy z grubaśnymi portfelami. Jednak tak się nieprzypadkowo złożyło, iż Blur wzięło pod swoje opiekuńcze skrzydła Activision, co zaowocowało obecnością kilkudziesięciu znanych marek. Wśród dwuśladów znajdziemy sportowe japończyki, amerykańskie krążowniki szos, europejskie legendy motoryzacji oraz półciężarówki i SUVy. Co zaproponowano w menu? Dodge Challenger SRT8, BMW M3, Volkswagen Scirocco, Dodge Viper, Chevrolet Corvette, Audi RS, Toyota Supra, Ford Transit, Nissan Skyline GTR, Renault Megane i wiele innych. Wybór jest przeogromny, aczkolwiek sporo wózków występuje w kilku wariantach sztucznie zawyżając statystykę. Każdy wehikuł należący do jednej z klas (od D do A), oprócz ogólnych predyspozycji (off-road, drift etc.), opisują cztery parametry: przyspieszenie, prędkość, przyczepność i poziom trudności. Ten ostatni czynnik jest chyba wynikiem błędu tłumaczy i można go interpretować dwojako. Uwzględniono także wytrzymałość gablot, które w wyniku przykrych „scysji” cierpią wizualnie i gubią karoserię. Uszkodzenia mechaniczne marginalnie wpływają na komfort jazdy, pełniąc raczej funkcję estetyczną, ale samo ich występowanie trzeba odnotować jako plus.
Jedyne czego zabrakło w kwestiach związanych z automobilami, to sensownie rozplanowanego tuningu. Zmiana koloru nadwozia to trochę mało, szczególnie w tytule z takim „morderczym” potencjałem. Ingerowanie w moc silnika, układ wydechowy i ospojlerowanie byłoby mile widziane. Wtedy mógłbym z czystym sumieniem napisać, że Blur przypomina Need 4 Speed:Underground na sterydach. Niestety, jedyne upgrade'y jakie znajdziemy tyczą się doładowań i to w bardzo ograniczonym zakresie. Natomiast mechanika oraz ogólny klimat produkcji przywodzi na myśl „Andergranda” i jest to skojarzenie w pełni uzasadnione, nie tylko ze względu na neony oraz panujący półmrok. Sterowanie, pomijając niemożliwość ręcznego skonfigurowania, nie nastręcza problemów nawet na klawiaturze. Zaobserwowałem tylko jedną, wręcz idiotyczną wadę, wynikającą chyba z nadgorliwej dbałości twórców o porządek. Jeżeli podczas intensywnego „cięcia” zakrętu obrócimy się o 180 stopni, szansy na naprawienie błędu nie otrzymamy. Podobnie próba poruszania się w przeciwną stronę do zalecanego kierunku jazdy, zakończona zostanie natychmiastowym „zresetowaniem” - koniec, kropka. Dlaczego? Nie mam zielonego pojęcia, acz reżimowi Bizarre Creations ograniczającemu wolny wybór mówimy stanowcze NIE! OK, nieważne czemu miałoby to służyć - liczy się wszak kuriozalność takiego rozwiązania.
Trasy ulokowano przeważnie w miastach i przedmieściach, świadomie rezygnując z interaktywnych elementów otoczenia, co oddziela Blur od Split Second grubą kreską. Pośmigamy więc po Tokio, Los Angeles, Nowym Jorku i Barcelonie, przynajmniej z nazwy przypominającymi prawdziwe lokacje. Tory mają tę niekwestionowaną zaletę, iż miejscami są bardzo szerokie i nie wymuszają ścisłego trzymania środka drogi. Skrótów oraz ramp, ku memu niezadowoleniu, jest stosunkowo niewiele. Wszystko to jednak schodzi na drugi plan, gdy nareszcie dojrzejemy do odpalenia trybu multiplayer, który jest bijącym sercem Blur. Moduł wieloosobowy zaskakuje mnogością opcji uświadamiając zarazem, dlaczego single player był jeno preludium. Pomijam już sposobność grania we czterech na jednym komputerze (pamiętacie Mario Kart?) oraz przez sieć LAN, bowiem prawdziwe emocje czekają dopiero w internecie. Wyścigi On-Line również podzielono na kategorie uzależnione od poziomu kibica, częściowo ograniczając napływ doświadczonych graczy pragnących gnębić żółtodziobów - plagę bodajże każdej gry. Rozszerzono przy okazji zakres modyfikacji samochodów i mocno rozbudowano pozostałe opcje. Początki bywają trudne, sporo osób pomyka wypasionymi brykami i dobrze opanowało plansze, ale multiplayer syci.
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
89
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150