Recenzja Black Mesa - Half Life wraca do pełni życia
- SPIS TREŚCI -
Pół żywy, ale żwawy
Atmosfera Black Mesa została żywcem przeniesiona z 1998 roku, kiedy to Valve zaskoczyło wszystkich swoim debiutanckim dziełem. Klimat wylewający się z ekranu jest grubo ciosany i oddany w najdrobniejszych szczegółach, więc twórcom kolejny raz należą się gromkie brawa za uchwycenie arcyważnego aspektu oryginału. Śmiem twierdzić, że gdyby owe nienamacalne „coś” zagubiono, wtedy Black Mesa byłaby największą porażką w historii podobnych modyfikacji. Jednak bez obaw - absolutnie nikt nie powinien czuć się zawiedziony, bowiem mamy do czynienia z produkcją bardzo klimatyczną. Będzie nutka przygody, survivalu, krwawej jatki oraz horroru, czyli wszystkiego po trochu. Kluczowe momenty scenariusza pomimo czternasty wiosen na karku nadal robią ogromne wrażenie, atrakcje są umiejętnie dawkowane, zaś tempo często przeskakuje od spokojnego do wariackiego. Black Mesa to rollercoaster najwyższej próby, który nie pozwala na wysiadkę w trakcie podróży, trzymając w napięciu do napisów końcowych.
Kapitalnie oddane poczucie zagrożenia zawsze było mocną stroną programu, natomiast liczne sytuacje dziejące się niezależnie od grającego potęgujące wrażenie bezradności, stanowiły swoistą wisienkę na torcie. Pod względem wiarygodności świata Half Life został na tyle dopracowany, że modderzy nie musieli niczego nowego dodawać. Maszerując korytarzami Black Mesa jesteśmy świadkami wielu dramatycznych scen, gdzie w rolę nieszczęśników tudzież przystawek dla obcych, wcielają się pracownicy instytutu oraz marines. Spadająca winda z wrzeszczącymi pasażerami, potwór wciągający strażnika do szybu wentylacyjnego, naukowiec wbiegający na minę laserową lub zmiażdżony przez gigantyczną mackę - przykłady mógłbym mnożyć w nieskończoność. Najróżniejszych smaczków nawet trochę przybyło, więc wytrawni znawcy pierwowzoru zapewne co chwilę będą wyłapywać jakiś detal, susząc zęby w szelmowskim uśmiechu.
Najlepsze w całym zamieszaniu jest to, że absolutnie nie czuć jakiejkolwiek przesady, sztuczności czy teatralności - wszystko zostało perfekcyjnie wyważone, dopasowane i pozszywane. Proporcje między spokojnym łażeniem i rozwiązywaniem zagadek, elementami zręcznościowymi oraz wymianą ognia powinny być wzorem do naśladowania. Czasami trzeba wysilić szare komórki, innym razem wykazać celnością, aby później z wyczuciem pokonać przeszkody terenowe. Ostatni z wymienionych aspektów bywa jednak dość męczący, ponieważ żeby wejść na wyżej położoną półkę, trzeba podskoczyć i kucnąć w powietrzu. Rozwiązanie wyciągnięte z HL zawsze mnie irytowało, aczkolwiek nazwanie go wadą byłoby zbytnią przesadą. Co ciekawe, nasza postać może teraz biegać sprintem na dowolną długość, a bateria w latarce nigdy nie ulega wyczerpaniu. Zupełnie na marginesie dodam, że spotykanych NPC można poprosić o pomoc - dzięki temu w pewnym momencie biegałem z czterema (!) strażnikami u boku. Normalnie gra drużynowa.
Potrzebujecie jeszcze kilku dowodów na niemalże pedantyczne podejście do kwestii szczegółów, pozornie niewidocznych i mało znaczących, ale szalenie cieszących oczy kiedy weń wpadną? Spróbujcie podpalić przeciwnika w pomieszczeniu, gdzie znajdują się automatyczne zraszacze - życia to nikomu nie uratuje, ale przecież liczą się dobre chęci. Half Life powstawał w czasach świetności Windows 95/98, który słynął ze swojej wątpliwej stabilności, dlatego niebieskie ekrany BSOD na monitorach nie powinny nikogo dziwi. Takich smakowitych niespodzianek znalazłem znacznie więcej! Kompletną nowością jest wprowadzenie achievementów, szczególnie za naprawdę dziwne i szalone czynności. Cóż, podanie naukowcowi srajtaśmy, wysadzenie w powietrze mikrofalówki albo bieganie z wieżyczką strzelniczą w rękach, to dość nietypowe zachowania... Warto puścić wodze fantazji i trochę poświrować ;]
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
91
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150