Recenzja Black Mesa - Half Life wraca do pełni życia
- SPIS TREŚCI -
Miliony graczy z niecierpliwością czekają na trzecią odsłonę Half Life, mając w pamięci rewelacyjną „dwójkę” wydaną w 2004 roku, która złotymi literami zapisała się w annałach historii. Jednak nie należy zapominać, że przed sequelem był jeszcze genialny oryginał, moim skromnym zdaniem znacznie lepszy od głośnego następcy. Pamiętna jesień 1998-ego przyniosła wiele wyśmienitych produkcji (Blood II, SiN), niemniej Half Life szybko przyćmił konkurencję i został okrzyknięty mianem shootera kultowego. Niesamowity klimat, prosta lecz wiarygodnie przedstawiona fabuła oraz ogromna porcja miodności sprawiły, że ludzie oszaleli na punkcie dziecka Valve. Osobiście też jestem wielkim fanem pierwszego Half Life, dlatego wiadomość o ukazaniu się remake'u przyjąłem z nieskrywaną radością, chociaż dawno straciłem wiarę w jego pomyślne ukończenie... Przed Wami Black Mesa - darmowa samodzielna modyfikacja na silniku Source, która przynosi Half Life drugą młodość. Czy inicjatywa garstki zagorzałych fanów może przebić dokonania zawodowców? Najwyraźniej... tak!
Autor: Caleb - Sebastian Oktaba
Pewien polityk cieszący się wątpliwą estymą powiedział kiedyś, że stare wraca ponieważ nowe już było, czym argumentował kres swojej rzekomo nieodwracalnej banicji. Podobny trend dotyczy zresztą nie tylko darmozjadów przebywających w parlamencie na płatnych wakacjach, ale również szeroko rozumianej kultury i sztuki, która z lubością wyciąga ręce do dawnych hitów. Prequle oraz sequele filmów z lat osiemdziesiątych powstają niczym grzyby po deszczu, zaś współczesna muzyka rozrywkowa byłaby wyjątkowo bieda, gdyby nie szlagiery sprzed ćwierćwiecza. Gier również nie omija moda na odświeżanie staroci - wystarczy spojrzeć na losy MDK, Baldur's Gate czy opisywanego Half Life. Jednak efekty renowacji nie zawsze okazują się satysfakcjonujące, a klasyki wystarczająco silne i miodne, że większość takich projektów upada lub przechodzi niezauważona.
Spoglądając na nagłówek artykułu nie pozwólcie się zwieść pozorom, ponieważ Black Mesa to niemalże stuprocentowy Half Life, napędzany oczywiście nowszą technologią i poddany kilku drobnym korektom. Valve nie zezwoliło ekipie modderów na wykorzystanie zastrzeżonego znaku towarowego, ale podobno wspierało w procesie dewelopingu, żeby finalny produkt było możliwie najwyższych lotów. Twórcy wielokrotnie przekładali premierę Black Mesa, często przerywali i wznawiali prace, pewnie dlatego zainteresowanie modem systematycznie spadało. Ostatecznie, pochowaliśmy już remake Duke Nukem 3D oraz Ultima, więc i świetnie rokujące Black Mesa jakoś byśmy przeboleli... Na szczęście wszystko udało się doprowadzić do końca. W tym momencie należy oddać modderom hołd, gdyż w ręce graczy trafia świetna produkcja, dodatkowo całkowicie za darmo! Wystarczy ściągnąć instalator z oficjalnej strony (LINK). Ogromną zaletą Black Mesa jest również całkowita samowystarczalność, bowiem do uruchomienia programu nie potrzebujemy żadnej gry pełniącej rolę podstawy - wymagany jest natomiast Steam.
Zresztą, nazywanie recenzowanego tytułu modyfikacją to poważne niedomówienie. Otrzymujemy przecież rozrywkę na dobre kilkanaście godzin, dopracowaną w stopniu wyższym, niż w większości komercyjnych produkcji za wcale niemałe pieniądze. Swoją drogą, jeśli Black Mesa wyceniono by nawet na 100 złociszy, prawdopodobnie nie oparłbym się pokusie zakupu. Tym bardziej warto docenić szlachetny gest kilkudziesięcioosobowej ekipy. Żeby nie skłamać, pierwszą część przygód Gordona Freemana zaliczyłem przynajmniej cztery razy, zaś Black Mesa przeszedłem praktycznie jednym tchem, zupełnie jakbym znowu przysiadł do oryginału. Czasy Pentium 233 MMX i VooDoo 4MB minęły bezpowrotnie, więc oprawę wizualną na poziomie Half Life 2 przyjąłem z otwartymi ramionami, chociaż staruszka wciąż wspominam z wielkim rozrzewnieniem.
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- następna ›
- ostatnia »
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
91
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150