Recenzja Anthem - klęknijmy do Hymnu. Bądź... w akcie rozpaczy
- SPIS TREŚCI -
- 1 - Oto jak upada ostatni bastion studia BioWare
- 2 - Czym jest tytułowy Anthem i dlaczego niczym specjalnym
- 3 - Bohaterowie Anthem, czyli Owen i długo, długo nic
- 4 - Javelin javelinowi nierówny. A może równy?
- 5 - Platforma na jakiej testujemy gry
- 6 - Anthem - Galeria screenów
- 7 - Technikalia i podsumowanie
Bohaterowie Anthem, czyli Owen i długo, długo nic.
Anthem to gra głównie operująca perspektywą TPP, jednak nie tylko. O ile kamera z perspektywy trzeciej osoby towarzyszy nam podczas walk wewnątrz javelinów, to poruszając się niejako "nago" (tzn. po Forcie Tarsis jako freelancer bez kombinezonu), patrzymy na świat oczami samego lancera. A trochę szkoda, bo przecież gra pozwala nam nie tylko na dostosowanie wyglądu javelinów, ale także na wybór spośród kilku damskich i męskich twarzy bohatera. Drugie szkoda dlatego, że - trzeba przyznać - zarówno pan freelancer jak i pani freeelancerka mają bardzo przyjemne głosy - aktorzy poprowadzili postaci wzorowo, aż przypomniała mi się fantastyczna Jennifer Hale z trylogii ME. Dążę jednak do powiedzenia, że z naszym bohaterem jednak niekoniecznie się zżyjemy. Mimo dobrego dubbingu i poczucia humoru, pozostanie raczej postacią nam obojętną. Podobnie - moim zdaniem - będzie z pozostałymi bohaterami. Do gustu przypadł mi niezwykle wesoły (ale nie głupkowaty) cyfrant Owen, czyli nasz zdalny kompan podczas walk (będący najpewniej kopią Jeffa z Mass Effect). Pozostałe postaci - zarówno te, które wypełniają więcej czasu antenowego jak i ci, którzy wypełniają mniej - raczej nie zapadną nam w pamięci. Podobnie zresztą jak antagoniści (zaraz zaraz, jaki oni mieli motyw główny? Po co w ogóle się z nimi tam walczy? Aha, jakieś tam pandemonium. A nie, Dominium...). No właśnie - ciekawe to wszystko jak osiemnasta żona Ridge'a Forrestera.
BioWare po Andromedzie nauczył się jednak jednego: poprawnych animacji twarzy! Chwalmy Pana! Postaci w Anthem doskonale przejawiają najmniejsze grymasy, zwątpienia, ironię - wszystko to niemal jak u żywej istoty przelatuje przez oblicze w ułamkach sekundy. No dobra - aż tak doskonale nie jest, ale trzeba przyznać, że mocno to wszystko jednak dopracowano. Co do pozostałych kwestii związanych z grafiką - nie mam większych zastrzeżeń: nic mnie tu nie "raziło", nic z daleka nie wyskakiwało, tekstury się nie dogrywały, ale z drugiej strony lecąc w javelinie ponad terenem (pełnym gór, zabudowań, jezior, wodospadów) nie wydałam z siebie takiego "Achhhh" jak w przypadku np. lotem Ikarosem ponad antyczną Grecją w Assassin's Creed: Odyssey. Miejscówki z Anthem, to - wydaje się - w dużym stopniu kalki z Andromedy, zwłaszcza z porośniętej lasami deszczowymi planety Havarl. Gdy podróżujemy w przestworzach, wszystko to, co na ziemi ulega brzydkiemu rozmywaniu się, więc niespecjalnie jest na co popatrzeć. Świat cechuje się także cyklem dzień-noc, co sprawia, że chociażby nasz Port Tarsis wygląda dużo ładniej właśnie w nocy - kolorowe światła, gwiazdy na niebie, tlący się gdzieniegdzie ogień. Jest poprawnie, jest ładnie, ale żeby zapłakać nad tym wszystkim ze wzruszenia, to już zdecydowanie nie.
Powiedzieliśmy sobie już co nieco o świecie, więc warto w tym momencie pociągnąć temat. Otóż Anthem to gra stworzona pod grę kooperacyjną. Po pierwszych informacjach od BioWare, że gra połączy grę co-op wraz z klarowaną przez gracza fabułą zastanawialiśmy się, jak to będzie wyglądało. Dziś już wiemy. Gdy przybywamy do Portu Tarsis, będącego niewielkim "otwartym światkiem", szybko przekonujemy się, że będzie to nasza baza wypadowa, z której wraz z trzema innymi javelinami wyruszać będziemy na misje. Pomyślane to wszystko nie najgorzej, jednak generuje pewien problem: podczas gry w co-opie, nie mamy czasu na eksplorowanie map, na których rozgrywa się dana misja. Misje - mimo że dziejące się na terenie otwartym, to zamieniają się w korytarzówki. Dlaczego? Otóż musimy wciąż nadążać za naszymi kompanami. W przeciwnym wypadku, gra poinformuje nas, że jesteśmy od nich za daleko i już po kilku sekundach "po chamsku" przeniesie nas w pobliże pozostałych graczy. Tym samym eliminuje to zwiedzanie (a przy tym pozyskiwanie surowców). Wyjściem jest rozgrywanie misji samodzielnie - takie ustawienie można włączyć na szczęście każdorazowo, przed rozpoczynaniem misji. Dla szczególnie zainteresowanych: głównych misji fabularnych mamy w grze nieco ponad 20. Do tego dochodzą jednak misje poboczne, których jest z kolei nieco ponad 30. Jeszcze o szczegółach dotyczących misji - na kolejnej stronie.
- SPIS TREŚCI -
- 1 - Oto jak upada ostatni bastion studia BioWare
- 2 - Czym jest tytułowy Anthem i dlaczego niczym specjalnym
- 3 - Bohaterowie Anthem, czyli Owen i długo, długo nic
- 4 - Javelin javelinowi nierówny. A może równy?
- 5 - Platforma na jakiej testujemy gry
- 6 - Anthem - Galeria screenów
- 7 - Technikalia i podsumowanie
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
91
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150