Test Kawasaki KX-PRO6.5D - śmierć w oczach, muchy w zębach
Hoverboardy, czy też deskorolki elektryczne swój premierowy "boom" w Polsce przeżywały (jeśli dobrze kojarzę) dwa sezony temu. Nie sposób było pojechać wtedy na nadmorski urlop, by nie zobaczyć (głównie młodszych, ale nie tylko) użytkowników chodników i ulic, korzystających z tego typu środka lokomocji. Mimo że dziś w parkach czy na ulicach wciąż więcej zobaczymy rowerów czy hulajnóg, to produkcja hoverboardów ma się dobrze i - zwłaszcza gdy zbliża się sezon - urządzenia te pojawiają się nie tylko w sklepach internetowych, ale i wielkopowierzchniowych marketach. Kawasaki KX-PRO6.5D, które trafiło do mnie na testy, to urządzenie o 6,5-calowych kołach, ale model występuje także w wersji 10-calowej, która wytrzymuje obciążenie do 130 kg. Testowany model "uradzi" bowiem maksymalnie 100-kilogramowego pasażera. Na szczęście zmieściłam się w tym przedziale.
Kawasaki KX-PRO6.5D to deskorolka elektryczna, która rozpędzi się do 20 km/h, a jednorazowe ładowanie baterii pozwoli na pokonanie trasy o długości 20 km. Urządzenie wyceniono na 999 złotych.
Właściwie to mocno wzbraniałam się przed testowaniem deski Kawasaki KX-PRO6.5D w obawie o moje zdrowie. Niby nigdy nie miałam przesadnych problemów z utrzymaniem równowagi (nie licząc weekendów), ale wciąż hoverboardy napawały mnie jakimś nieuzasadnionym bliżej strachem. Gdy sprzęt do mnie wreszcie dotarł stwierdziłam, że boję się jeszcze bardziej, ale i uznałam przy tym, że taki test powinnam poczytać sobie za walkę ze strachem. Zanim jednak przejdę do opisu tego, czy w jeździe dominowała walka czy też strach (a może coś zgoła innego), przyjrzyjmy się jeszcze, czym chce skusić nas sam producent, na tle konkurencji.
Kawasaki KX-PRO6.5D napędzane jest dwoma elektrycznymi silnikami o łącznej mocy 500 W. Pełny cykl ładowania baterii o pojemności 4400 mAh ma wynosić 3 godziny, co przełoży się na przejechanie trasy o długości około 20 kilometrów. Deska pozwalać ma także na pokonywanie wzniesień o kącie nachylenia do 30 stopni i rozpędza się aż do 20 km/h. Względem modelu poprzedniej generacji, hoverboard jest o wiele lżejszy (choć wciąż waży 9,2 kg), zastosowano tu także żłobione podgumowanie w miejscach na buty, dzięki czemu możemy liczyć na większą przyczepność. Wracając jeszcze do wagi: jeśli mamy obawy co do transportowania konstrukcji, ucieszyć powinien fakt, że do zestawu dołączany jest materiałowy, solidny pokrowiec, który możemy założyć sobie na zasadzie plecaka. W trakcie jazdy, etui dalej spoczywać będzie sobie na naszych plecach. Za to spory plus dla zestawu.
Dane techniczne elektrycznej deskorolki KAWASAKI KX-PRO6.5D:
- Średnica kół: 6,5"
- Prędkość maksymalna: 15 km/h
- Moc silników: 500 W (250 W x2)
- Zasięg maksymalny: 15-20 km
- Kąt natarcia (wzniosu): 30 stopni
- Zasilanie: AC 100-240 V, 50/60 Hz
- Bateria: 4400 mAh
- Czas ładowania baterii: ok 3 godzin
- Max dozwolone obciążenie: 100 kg
- Min wymagane obciążenie: 30 kg
- Wilgotność względna dozwolona: 5% 95%
- Wysokość podstawy: 12,5 cm
- Wymiary: 62,5 x 20,5 x 18,5 cm
- Masa: 9,2 kg
- Wodoodporność: IP54
- Zabezpieczenie przed przeładowaniem: TAK
Hoverboard Kawasaki KX-PRO6.5D jest - trzeba przyznać - modelem przyciągającym spojrzenia. Po raz kolejny w serii Balance Scooter zastosowano czerń i soczystą zieleń. Wygląda to naprawdę nieźle - ilość zainteresowanych spojrzeń przechodniów podczas samego tylko wykonywania zdjęć, mówiła sama za siebie. Zieleń ciągnie się paskiem przez całą szerokość hoverboardu, jest też obecna na gumowych stoperach, które bardzo dobrze (za dobrze?) spełniają swoją funkcję antypoślizgową. Dlaczego za dobrze? Bo raz postawiwszy na nich stopy, nie ma siły, abyśmy bezproblemowo ją przesunęli choćby o centymetr. Trzeba zejść i postawić nogi raz jeszcze. Co ponadto jeśli chodzi o wygląd? Patrząc od przodu, zauważymy dwa srebrzące się loga Kawasaki oraz wyżłobienia w kształcie strzałek. Są to sygnalizatory świetlne, które doświetlają nam trasę w czasie jazdy świecąc ciągłym, niebieskim światłem. Z kolei gdy skręcamy, zaczynają one migać. Warto jeszcze wspomnieć o błotnikach, bo choć wykonano je z plastiku, to jest on na tyle gruby (a od spodu także dodatkowo wzmacniany), że nawet mocne nań naciskanie nie skutkuje wyginaniem się materiału. To kawał solidnej dechy, jednak plastik jak to plastik - chwila nieuwagi i po przyłożeniu w coś, pojawiają się na nim rysy.
Bardzo istotnym elementem, który pozwala sobie wyrobić zdanie o takim sprzęcie już na starcie, jest nauka jazdy. I muszę przyznać, że poszło łatwiej, niż przypuszczałam. Najgorszym "kamieniem milowym" było chyba nauczenie się stawania na sprzęcie. Zdjęłam więc wszystko co drogocenne (okulary, zegarek), wciągnęłam dres i adidasy i w myślach prosząc o opiekę wszystkich świętych, rozpoczęłam walkę z samą sobą. Początkowo w domowym zaciszu, co było dobrym posunięciem. Raczej nie polecam nauki na przesadnie otwartej przestrzeni - początkowo bowiem warto łapać się stołu czy ścian. Łapanie się powietrza w moim wykonaniu poskutkowałoby zdecydowanie wieloma siniakami. 3 minuty na naukę wchodzenia, 4 minuty na naukę równowagi, 15 minut na względnie przyjemną jazdę łapiąc się wszystkiego co się da, i kolejnych 20 minut na na tyle swobodną jazdę, by zabrać deskorolkę w plener. Z nauką poszło więc łatwiej, niż przypuszczałam. Przestrzegam tylko o zakwasach mięśni stóp. Poważnie. Ścięgna Achillesa też będą potrzebowały chwili czasu na przyzwyczajenie.
Gdy opanujemy już równowagę i wywnioskujemy, że czasami zamiast hamowania, lepsze będzie wykonanie szybkiego zawrotu o 180 stopni, jazda stanie się już tylko przyjemnością. Deska rozwija nie tylko niezłą prędkość, która ucieszy każdego żądnego adrenaliny człowieka, ale jest przy tym solidnie wykonana, dzięki czemu nie boimy się, że za chwilę coś odpadnie, czy że deska się rozpadnie na kawałki. Stabilizatory ruchu i wbudowane czujniki położenia rewelacyjnie reagują na nasze ruchy (mocniejsze naciśnięcia stóp sygnalizujące kierunek i zwrot jazdy). Zwrotność jak i reakcje urządzenia są niesamowicie satysfakcjonujące - prawie jakby deska czytała w myślach. Chcąc się na siłę do czegoś przyczepić można powiedzieć, że co nieco do życzenia pozostawia element hamowania. Nie ma tu mowy o nagłym, awaryjnym zatrzymaniu się, ale po zastanowieniu się trzeba przyznać, że zastosowanie bardziej responsywnego hamulca zniszczyłoby zupełnie model jazdy. Dokonując bowiem gwałtownych skrętów, nie wspominając już o zwrotach o 180 stopni czy wszelkich piruetach, jedno z kół musi kręcić się w przód, drugie zaś w tył. Dlatego też zarówno zmiana zwrotu jazdy z tyłu do przodu, jak i z przodu do tyłu przebiega równie płynnie - niemal nie zauważamy momentu przystopowania.
Prawdziwe testy zaczęły się jednak w plenerze. Na samym początku zaznaczę, że maksymalna prędkość jaką udało mi się rozwinąć, to 16 km/h. Na opakowaniu czytamy o maksymalnych 20 km/h, jednak wybaczcie - turbulencje w jakie wpadałam próbując przebić wspomniane 16 km/h skutkowały tylko awaryjnym zeskakiwaniem z dechy. Winę upatruję po części w braku doświadczenia, a po części w raczej średnio sprzyjających warunkach testowych. Niemniej poprzednia generacja była w stanie realnie zagwarantować "dwie dyszki", więc raczej nie ma powodów, by wątpić, że tym razem jest inaczej. Jak nie trudno się domyślić, to jazda po ulicy sprawia najwięcej frajdy. Jednak kolejne nawierzchnie, które zawierają już większą ilość kamyków, żwiru, ba! nawet piasku - nie stanowią dla Kawasaki problemu. Tak jednak dalece, jak jest to powierzchnia relatywnie płaska. Dojazd na działkę drogą gruntową? Nie ma problemu. Przejazd przez odcinek porośnięty niewysoką trawą? Nie ma problemu. Jazda po kocich łbach czy betonowej kostce? Całkiem spoko. Ale wysokość deski sprawia, że większe wyboistości terenu stają się nieprzejezdne - trzeba je więc omijać, to nie zawsze będzie wygodne, a deska będzie się po prosu zawieszać. Alternatywą jest więc wspomniana już wersja z kołami o średnicy 10 cali, która jest o 300 zł. droższa, ale i wyższa. Jeśli więc w planach będzie jazda po typowo polskich drogach, warto się zastanowić nad wyższą wersją.
Deskorolkę wyposażono w szereg sygnałów świetlnych i dźwiękowych, dzięki czemu jej obsługa jest bardziej intuicyjna, no i przede wszystkim bezpieczna. Wyświetlacz (a właściwie dwa - to te czarne prostokąciki przy osi deski) poinformuje nas o stanie naładowania baterii, jak i o tym, czy ze sprzętem wszystko jest w porządku. Zielona ikona po uruchomieniu wskazuje, że systemy są gotowe, czerwona zaś, że coś skalibrowało się niepomyślnie i należy na deskę wejść ponownie. Sygnały pojawiają się także przy innych okazjach, jak padająca bateria. I będąc już w temacie akumulatora - ten, jeśli mocno rozładowany, zaprezentuje nam czerwone logo baterii, zabraniające korzystania z urządzenia. Po pierwsze gdy bateria jest słaba, podczas jazdy sprzęt może się wyłączyć (zatrzymanie następuje po kilkunastu sekundach). Poza tym nie chcemy chyba nieść później deskorolki na plecach, gdy jesteśmy oddaleni od domu o kilka kilometrów. Na szczęście jednak do Kawasaki dołączono wyczerpującą instrukcję obsługi w języku polskim, z którą warto się zapoznać (chociażby pod kątem bezpiecznego użytkowania), a w tej dokładnie wyjaśniono, jak odczytywać wszelkie sygnały ze strony urządzenia. Cieszy więc, że deska nie tylko jeździ, ale i komunikuje się z użytkownikiem, by zapewnić jak największy komfort z jazdy.
"Jeździk" Kawasaki KX-PRO6.5D to już nie tylko gadżet dla dzieci czy nastolatków. Jakość wykonania, wygląd i rozwijana prędkość proponowana przez hoverboard, z dużą pewnością przemówi także do starszych użytkowników, ciekawych tego typu sprzętu.
Pokonawszy już strach i nauczywszy się jazdy (kontrolowanych zeskoków zwłaszcza) na Kawasaki KX-PRO6.5D, zaczęłam żałować, że w mojej okolicy brak jest warunków idealnych pod tego typu zabawę. Termin napisania recenzji nieco gonił, a z drugiej strony gonił także termin urlopu, więc mimo chęci wyjazdu z deską za miasto, w poszukiwaniu bardziej sprzyjającej nawierzchni, planu nie udało się zrealizować. A mocno żałuję, bo mój wiecznie niespokojny duch odnalazł w hoverboardzie mnóstwo radości. Odchodząc jednak od części subiektywnej tego testu-relacji z użytkowania, warto jeszcze konkretniej wyszczególnić elementy, jakimi Kawasaki miałby przekonać właśnie do siebie. Wiadomo przecież, że w sklepach znajdziemy modele tańsze. To, co jednak udało mi się ustalić, wybrawszy się na takie "sklepowe macanko" to to, że w parze z niższą ceną idzie często gorsza jakość. Żeby nie brzmiało to jednak tak trywialnie, już doprecyzowuję: sporo tego rodzaju sprzętów jest po pierwsze lżejsze. O ile można poczytać to sobie na plus do mobilności, to ostatecznie przekłada się na zastosowanie mniej wytrzymałych materiałów. Tańsze dechy, to także często mniejsze dechy. A KX-PRO6.5D ma wymiary 62,5 x 20,5 x 18,5 cm co oznacza, że targetem nie są tu już tylko dzieci i młodzież, ale także osoby dorosłe (maksymalny udźwig także mówi sam za siebie). Na docenienie zasługują także światła doświetlające, które nie tylko ładnie się prezentują, ale poprawiają naszą widoczność w godzinach wieczornych. Jeśli więc od hoverboardu wymagacie ciekawego wyglądu, zacnej prędkości, ale przede wszystkim wytrzymałości, to Kawasaki powinno spełnić Wasze wymagania. A jeśli jeszcze mieszkacie w okolicy, która może pochwalić się piękną nawierzchnią, to pozostało mi życzyć szerokiej drogi.
Kawasaki KX-PRO6.5D
Cena: 999 zł
![]() |
|
Sprzęt do testów dostarczyła firma:
Powiązane publikacje

Test alkomatu Alcolife S6 - profesjonalne i wielofunkcyjne urządzenie do szybkiego badania trzeźwości
63
Flashforge Adventurer 5M Pro - test bardzo funkcjonalnej drukarki 3D. Szybki druk, zamknięta konstrukcja i łatwa konfiguracja
17
Recenzja Steam Deck OLED - odświeżona wersja handhelda do gier od Valve. Lepszy pod każdym względem, ale nie wolny od wad
85
Test fotela Noblechairs HERO Two Tone - siedzisko warte wydania każdej złotówki. Akcesorium dla gracza, jak i dla prezesa
50