Korzystasz z technologii VPN? Jesteś potencjalnym piratem!

O piractwie można pisać wiele, jednak niewiele się w tym temacie zmienia. Wielkie firmy zachodzą w głowę co tu zrobić, aby skala piractwa spadła praktycznie do zera, przy okazji nie tracąc na walkę ani złotówki. Pomysłów było już bardzo wiele, ale idea trzech ostrzeżeń nadal pozostaje realna. Jeżeli nie słyszeliście o tym pomyśle, to w telegraficznym skrócie go Wam przedstawimy. Idea trzech ostrzeżeń ma polegać na tym, że Wasi dostawcy sieci będą monitorować Waszą aktywność w sieci. Jeżeli dojdzie do naruszenia prawa np. rozpoczniecie pobieranie nielegalnej aplikacji, to w tym momencie wysyłane jest do Was ostrzeżenie. Na szczęście w przypadku otrzymania ostrzeżenia nic się nie dzieje, ale oczywiście do czasu – jeżeli wykorzystacie limit trzech ostrzeżeń, to Wasz dostawca ma obowiązek wyłączyć Wam dostęp do sieci z powodu naruszenia prawa.

Jeżeli ten przepis faktycznie wszedłby w życie, to kolejnym krokiem jest ustalenie co podlega pod naruszanie praw a co nie. Firma BBC postanowiła w tym temacie przedstawić bardzo interesujące pismo. Możemy z niego wyczytać, że pod prawo trzech ostrzeżeń powinny również podchodzić podejrzenia. Co to oznacza? Jeżeli z jakiś powodów zaczniecie korzystać np. z usługi VPN i Wasz dostawca to wykryje, to automatycznie zostaniecie zaliczeni do grona osób mogących pobierać materiały nielegalne i Wam również należy wystawić upomnienie. Nie dotyczy to tylko usługi VPN, ale wszystkich technologii, które umożliwiają zmianę bądź ukrywanie faktyczne adresu IP. Pomysł wydaje się totalnie absurdalny, ponieważ bardzo wiele firm na świecie wykorzystuje VPN do łączenia się z zasobami firmy z zewnątrz. Każda szanująca się korporacja, która posiada pracowników pracujących zdalnie nakazuje im łączenie się z firmą tylko przy pomocy VPN. Ma to na celu zwiększenie bezpieczeństwa zasobów firmy, więc podciąganie to pod domniemane piractwo jest delikatnie mówiąc absurdem.

Nie możesz podnosić poziomu swojego bezpieczeństwa, bo zostaniesz zaliczony do grupy piratów.

Na szczęście BBC przedstawiło również bardziej przyjazne pomysły, jak np. możliwość odwołania się od otrzymanego ostrzeżenie. Pojawia się jednak bardzo proste pytanie – kto za to wszystko zapłaci? Jeżeli dostawcy mają mieć obowiązek monitorowania swoich klientów, to potrzebna jest do tego odpowiednia technologia a jak wiadomo, za darmo nikt tego nie zrobi. BBC odnośnie kosztów wypowiada się w ten sposób, że powinno to zostać ustalone wspólnie z operatorami oraz posiadaczami praw autorskich w momencie, gdy zostaną przedstawione konkretne plany.

Obecne metody walki z piractwem można porównać do sytuacji, kiedy to na świecie panuje epidemia choroby i organizacje medyczne zamiast starać się eliminować źródło to szczepią wszystkich zdrowych, którzy jeszcze nie zachorowali, dodatkowo nikt nie jest pewien, czy opracowana szczepionka działa w 100%. Według nas firmy same są sobie winne. Wysokie ceny, fatalne podejście do klienta, fatalne produkcje oraz brak możliwości przetestowania gry czy też aplikacji skłaniają użytkowników do pobrania nielegalnej wersji i potem ewentualnego jej zakupu w legalnym źródle. Gdyby ceny były odpowiednio niższe i produkty dopracowane, to korporacje z pewnością nie mogłyby narzekać na brak środków finansowych, ponieważ większa ilość osób zdecydowałaby się na zakup legalnego nośnika. Niestety niektórzy wolą szukać dziury w całym.

Co ciekawego wymyślą jeszcze firmy, które chcą chronić własne interesy?

Źródło: BBC / Ag.gov.au