Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Recenzja Assassin’s Creed - Parkour w XII wieku

Sebastian Oktaba | 13-10-2008 10:47 |

W skupieniu kroczę pośród tłumów, kolejny raz niosąc uświęconą wolę swoich mocodawców. Dyskretnie wtapiam się w otoczenie, obserwuję, czekam, planuję ... Ludzkie życie leży w moich rękach. Wyrok zapadł, ja zaś jestem niezawodnym narzędziem do jego wykonania. Ofiara, choć beztrosko delektuje się rześkim powietrzem, jest już praktycznie martwa, tylko jeszcze o tym nie wie. I nie dowie się do ostatniej sekundy, gdy zatopię zimne ostrze w jej ciele, gdy odbiorę ostatnie tchnienie. Zanim w konwulsjach wyzionie ducha, będę na tyle blisko, aby mogła spojrzeć prosto w moje oczy. Ten widok zapamięta na wieczność, której częścią za chwilę się stanie. Niewierni i najeźdźcy muszą zapłacić najwyższą cenę za swoje uczynki! Uprzedzę twoje pytanie, nie; nie jestem śmiercią, co najwyżej jej pokornym sługą. Jestem Asasynem, a imię moje Altair Ibn La-Ahad... Strzeż się ... Albowiem nie znasz dnia, ni godziny, kiedy wyłonię się znikąd, pozostawiając za sobą twoje stygnące zwłoki. I pamiętaj, nie ma ludzi niewinnych, są tylko tacy, którzy jeszcze nie zgrzeszyli.

Autor: Sebastian "Caleb" Oktaba

Doczekaliśmy się w końcu przeniesienia długo i niecierpliwie oczekiwanego Asssassin’s Creed na najwspanialszą platformę do gier. Nie, nie Xbox 360, ale komputery osobiste z Microsoft Windows. Jest to chyba jeden z bardziej obiecujących tytułów tego roku oraz swoista odskocznia od zalewających rynek kolejnych strzelanin. Przyznajcie się, wielu z Was ostrzyło sobie zęby, żeby wejść w skórę Altaira. Chociaż prezentowanie rewelacyjnych filmików, trailerów, screenów i obiecywanie gruszek na wierzbie jest obecnie czynnością wręcz obowiązkową i każdy w jakimś stopniu zdaje sobie sprawę, że zbyt duża wiara w takie informacje może prowadzić do niemiłego rozczarowania, Asssassin’s Creed z niezwykłą łatwością rozbudził nadzieje graczy, którzy niesłychanie szybko złapali „fazę” na omawiany tytuł. Przez wiele miesięcy przed właściwą premierą, na forach internetowych trwały ożywione dyskusje. Czas je ukrócić. Czy autorzy zafundowali nam czcze przechwałki, czy faktycznie coś wyjątkowego? No cóż, sprawa nie jest wcale prosta. Do omówienia mamy sporo, zatem nie traćmy czasu i przejdźmy do rzeczy.

Już we wczesnych zapowiedziach zaintrygowała mnie fabuła Assassin’s Creed, szczególnie osadzenie akcji w nietypowym okresie historycznym. Dokładnie zaś w roku 1191 podczas III Wyprawy Krzyżowej, próbie odzyskania przez rycerstwo europejskie Ziemi Świętej z rąk sułtana Saladyna. Turnus na Bliskim Wschodzie organizowało jak zwykle niezawodne Papiestwo, pod którego „czystymi” intencjami szerzenia wiary i obrony miejsc kultu religijnego, kryły się znacznie bardziej prozaiczne pobudki. Nie o tym jednak będzie traktował niniejszy artykuł, zostawmy to na lekcje historii. Nas interesuje głównie, iż czasy to były burzliwe, pełne przemocy i niepokojów. Ziemia Święta niejednokrotnie spływała krwią, zaś Asasyni mieli w tym swój udział. Zatem wcielamy się w postać jednego z członków sekty, warto dodać że bardzo utalentowanego. Jednak jak się szybko okaże, nasz szanowny Altair, co tu kryć, nawalił. Poniosła go duma, zaślepiła nienawiść. Jego mocodawcy słynący z surowych osądów i dyscypliny nie mogli pozostawić sprawy samej sobie. W konsekwencji Altair zostaje zdegradowany, a w ramach zadośćuczynienia musi dodatkowo zabić dziewięć celów wyznaczonych przez Mistrza Asasynów, Al Mualima. Tak pokrótce przedstawiają się losy głównej postaci, ale ...

Pierwsze wrażenie po uruchomieniu Assassin’s Creed było trochę dezorientujące. Jak to? Zaczynam w teraźniejszości? Przeżyłem małe rozczarowanie. Chyba nie byłem gotowy na taką niespodziankę. To prawda, cały wątek rozgrywający się w średniowieczu jest projekcją komputerową tzw.: Animusa. My zaś okazujemy się potomkiem głównego bohatera, młodzieniaszkiem o imieniu Desmond. Wszystkie wspomnienia zacnego (zależy od punktu widzenia) przodka, jak się szybko wyjaśni, zostały zapisane w naszej pamięci genetycznej i tak się nieszczęśliwie składa, że pewne osoby pragną mieć do nich dostęp. Z naszą lub bez naszej aprobaty i bez względu na koszty. Nie chcę zdradzać więcej szczegółów, powiem jedynie, że potężne organizacje i wspaniałe artefakty odegrają w tej historii niebagatelną rolę. Fabuła rozgrywa się na dwóch płaszczyznach, niemniej właściwa gra toczy się w zamierzchłej przeszłości. Osobiście uważam, że wprowadzenie drugiego planu w postaci czasów obecnych odrobinę rozbiło klimat. Wracając do rzeczy, początek jest bardzo obiecujący, powiedziałbym nawet - zachwycający. Tak na marginesie, podczas zabawy w Assassin’s Creed przypomniał mi się film Ridleya Scotta pt.: „Królestwo Niebieskie”, dzielący realia z omawianym tytułem.

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Sebastian Oktaba
Liczba komentarzy: 0
Ten wpis nie ma jeszcze komentarzy. Zaloguj się i napisz pierwszy komentarz.
x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.