Google Chrome nadmiernie wykorzystuje baterię w notebookach
Przeglądarka Chrome dostarczana przez internetowego giganta Google cieszy się coraz większą popularnością, a wszystko to za sprawą dobrego marketingu, prostego interfejsu oraz wysokiej kompatybilności - produkt od wyszukiwarkowego giganta wyróżnia się także mniejszym zużyciem zasobów sprzętowych (chodzi tutaj o pamieć operacyjną) niż niektórzy konkurenci. Czy Google Chrome ma jednak tylko same plusy? Każda przeglądarka internetowa posiada własne problemy i błędy, które czasami nie są naprawiane przez długie miesiące, a nawet lata... Tak właśnie jest z aplikacją od Google zainstalowaną na notebookach wyposażonych w akumulatory, gdzie bardzo ważna jest optymalizacja i odpowiednie zagospodarowanie dostępnych zasobów sprzętowych.
System operacyjny na takich urządzeniach stara się zwalniać podzespoły w każdym możliwym momencie w celu zaoszczędzenia baterii, dzięki czemu procesor, układ graficzny oraz dysk twardy nie pracują na marne. Niestety, przeglądarka Google Chrome od dłuższego czasu znacznie ingeruje w procesy oszczędzania energii i powoduje przyspieszenie parametru "system clock tick rate" do górnego pułapu, czyli jednej milisekundy. Po uruchomieniu aplikacji procesor zainstalowany w notebooku jest zmuszony do wytężonej pracy, która oznacza wykonywanie 1000 operacji w ciągu jednej sekundy - przy obniżeniu tego parametru do 15,625 milisekundy, procesor "podnosi" się tylko 64 razy na sekundę.
Google Chrome jest najlepszą przeglądarką? Na pewno nie na notebookach.
Co to oznacza dla użytkownika? Google Chrome niepotrzebnie przyspiesza cykl pracy procesora, co powoduje zwiększone zużycie energii i szybsze wyczerpanie baterii - według Microsoftu, częste podnoszenie parametru "system clock tick rate" do poziomu jednej milisekundy powoduje zwiększenie obciążenia dla akumulatora nawet o 25 procent. Problem programu Google Chrome oddziałuje również na inne aplikacje uruchomione w systemie operacyjnym, bowiem niepotrzebne zużycie zasobów przez przeglądarkę może skutkować obniżeniem wydajności innych obliczeń.
Jaki z tego wniosek? Chrome nie tylko zużywa nadmiernie baterię, ale również powoduje ogólny spadek wydajności na słabszych notebookach. No dobrze, a jak wygląda sytuacja na innych przeglądarkach? W przypadku Internet Explorera lub Firefoxa wspomniany wcześniej zegar nie jest niepotrzebnie ustawiany na jedną milisekundę, gdyż po uruchomieniu przeglądarki pozostaje on na poziomie 15,625 milisekundy w celu oszczędzania zasobów. Dopiero gdy uruchomimy film na YouTube lub postanowimy rozluźnić się w wymagającej grze online, zegar jest ustawiany na jedną milisekundę i mamy pod ręką maksymalną wydajność zarezerwowaną dla przeglądarki.
Liczymy na szybkie rozwiązanie problemu... chociaż historia daje wiele do myślenia.
Co ciekawe, po powrocie do normalnego przeglądania witryn internetowych zegar wraca na swoją "uśpioną" pozycję i procesor nie wykonuje nadprogramowych operacji. Problem nie jest oczywiście nowy i deweloperzy Google wiedzą o nim od kilku lat - pierwsze zgłoszenie błędu sięga aż 2010 roku. Jeśli twórca nie podejdzie poważnie do sprawy, to użytkownicy notebooków korzystający z Chrome w dalszym ciągu będą niepotrzebnie tracili procenty pojemności akumulatora, co oczywiście w dłuższej perspektywie czasu prowadzi do szybszego uszkodzenia baterii.
Źródło: Forbes
Powiązane publikacje

Google Labs wprowadza eksperymentalne narzędzia AI do nauki języków obcych z wykorzystaniem modelu Gemini
5
Meta AI rzuca wyzwanie ChatGPT. Nowa aplikacja z funkcją Discover Feed jest już dostępna na Androida i iOS
17
Grok 3.5 odpowie na pytania bez przeszukiwania Internetu. Gwarantuje to sam Elon Musk
30
Duolingo stawia na AI. Chodzi o automatyzację procesów, a także redukcję kontraktorów w edukacyjnej rewolucji
24