Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

e-PIT - Czyżby polskie urzędy wkroczyły w końcu w XXI wiek?

Arkadiusz Bała | 25-02-2019 14:00 |

e-PIT - Czyżby polskie urzędy wkroczyły w końcu w XXI wiek?W życiu dwie rzeczy są pewne: śmierć i podatki. Ze śmiercią wielkiego doświadczenia nie mamy, ale z podatkami już tak i to właściwie od najmłodszych lat - w końcu nawet kupując batonika w sklepie trzeba było uiścić haracz w postaci VAT-u. VAT jednak nie jest jeszcze taki uciążliwy, przynajmniej z perspektywy zwykłego obywatela. Ot, płacimy za produkt trochę więcej. O wiele więcej kłopotów sprawia PIT, z którego każdego roku musimy się rozliczyć. Czy dobrze policzyłem? Czy to na pewno ta rubryka? Czy o niczym nie zapomniałem? Tyle pytań, a ewentualne konsekwencje pomyłki do przyjemnych nie należą, w związku z czym łatwo zrozumieć, czemu PITy lubiane nie są. W tym roku jednak polski rząd postanowił wyjść obywatelom naprzeciw i trochę cały proces ułatwić, uruchamiając platformę e-PIT. To był prawdziwy strzał w dziesiątkę!

Usługa e-PIT to najnowsza propozycja polskiego rządu z zakresu e-administracji. Jak się okazuje, jak dotąd najbardziej udana.

e-PIT - Czyżby polskie urzędy wkroczyły w końcu w XXI wiek? [4]

Zacznijmy od jednej rzeczy - jestem olbrzymim zwolennikiem pomysłu cyfryzacji administracji publicznej, ponieważ pomaga uporać się z wieloma problemami, które od lat trapią polskie (choć nie tylko) urzędy. No bo nie oszukujmy się - stereotyp, że każda wizyta „przy okienku” wiąże się z wyprodukowaniem masy niepotrzebnych papierów, długimi kolejkami, bezsensownymi procedurami i panią Jadzią z okienka traktującą petenta jak wroga nie wziął się znikąd. Co prawda w ostatnich latach wiele zmieniło się w tej kwestii na korzyść, to problem jako taki nie zniknął - w dalszym ciągu zdarza się, że bez wydrukowania grubego pliczku kwitów nic nie załatwimy, na głupi odbiór dowodu zmarnujemy dwie godziny, będziemy odsyłani od drzwi do drzwi, a pani Jadzia będzie faktycznie niemiła (choć jako osoba znająca trochę realia panujące po drugiej stronie mogę wam ręczyć, że sami klienci też pewnie dali jej powody). Zdarza się to rzadziej, niż jeszcze kilka lat temu ale się zdarza i będzie się zdarzało, dopóki podstawą wszelkich procedur urzędowych pozostaje papier i bezpośredni kontakt urzędnika i klienta. Na całe szczęście wcale tak być nie musi, bo kluczową rolę odgrywa przepływ informacji, a ten może być przecież w pełni cyfrowy. No i tu wkracza cyfryzacja oraz koncepcja e-urzędu.

e-PIT - Czyżby polskie urzędy wkroczyły w końcu w XXI wiek? [1]

Sam pomysł nie jest nowy, ponieważ nawet w Polsce od ponad 10 lat funkcjonuje serwis ePUAP, który część spraw urzędowych pozwala załatwić z domu. Problem polega jednak na tym, że nie jest to kompleksowy, scentralizowany system, a sieć niezależnych usług, co gorsza, przygotowywanych przez programistów „z przetargu”. Jak do tej pory miałem kilka spotkań z ePUAPem i choć czasem udawało się załatwić daną sprawę względnie sprawnie (np. wniosek o dowód osobisty), tak czasem był to prawdziwy dramat. Szczytem okazała się próba dopisania do spisu wyborców na nowym miejscu zamieszkania, gdzie absurd gonił absurd. No bo jak inaczej nazwać sytuację, gdy w celu weryfikacji tożsamości muszę dołączyć do wniosku skan dowodu osobistego? Przecież to jawne naruszenie wszystkich zasad związanych z cyberbezpieczeństwem! Na dodatek zupełnie niepotrzebne - żeby dostać się do ePUAPu trzeba przecież zalogować się przez profil zaufany, gdzie już na etapie zakładania konta następuje dokładna weryfikacja, np. poprzez bankowość elektroniczną. Innym kuriozum była konieczność sprawdzenia prawdziwości oświadczenia o podanym we wniosku adresie zamieszkania. W „normalnych” okolicznościach rozwiązywano to poprzez… wysyłanie w teren urzędników, którzy osobiście pukali od drzwi do drzwi i pytali czy dana osoba tam mieszka. Jako że sam wniosek składałem stosunkowo późno, to w moim przypadku obyło się bez takich atrakcji, a wystarczyło dostarczyć skan rachunku lub umowy, gdzie obok adresu mieszkania widniały moje dane. Sęk jednak w tym, że skan musiałem ręcznie wysłać osobnym mailem, podczas gdy dużo szybciej i wygodniej byłoby po prostu przewidzieć w formularzu na ePUAP możliwość dołączenia go w formie pliku. No ale o tym nikt nie pomyślał.

Próba dopisania do spisu wyborców przez ePUAP pokazała jak niedbale dotąd podchodzono do tematu e-administracji w Polsce - idiotyczne rozwiązania i naruszenia podstawowych zasad cyberbezpieczeństwa były standardem.

Oczywiście ePUAP to nie tylko spis wyborców, a nie wszystkie usługi sprawiają podobne problemy, jednak chciałem zwrócić na fakt, że mimo pięknych założeń e-administracja w Polsce pozostawia wiele do życzenia. Zresztą nie tylko w zakresie działania – przyznaję bez bicia, że sam nie do końca się orientuję jakie sprawy jestem w stanie załatwić przez internet, a z jakimi muszę pofatygować się do urzędu, a tematem interesowałem się w miarę aktywnie. Podejrzewam, że gdybym popytał wśród znajomych, to mało kto w ogóle wiedziałby czym ePUAP i profil zaufany są oraz jak z nich skorzystać. Jakie było w związku z tym moje zaskoczenie, kiedy jakiś czas temu dostałem maila, że mogę rozliczyć mojego PITa przez internet! Oczywiście nie byłoby tej wiadomości gdybym wspomnianego profilu zaufanego nie posiadał, gdyż – rzecz prozaiczna – administrator nie miałby mojego adresu e-mail. Mimo to już na początku przygody z e-PITem widać było jakieś pozytywne zmiany, choć pamiętając przykre doświadczenia pozwoliłem sobie pozostać odrobinę nieufnym wobec tego projektu.

e-PIT - Czyżby polskie urzędy wkroczyły w końcu w XXI wiek? [2]

Jak się okazuje, zupełnie niepotrzebnie! Proces logowania za pomocą profilu zaufanego przebiegł bez żadnych przeszkód, a po zalogowaniu odkryłem... że właściwie nie muszę nic robić. W systemie już dawno widniały dane z poprzedniej deklaracji oraz te wprowadzone przez mojego pracodawcę, w związku z czym moja rola sprowadzała się w zasadzie do ich sprawdzenia i potwierdzenia. Oczywiście mogą się zdarzyć sytuacje, gdy niezbędna jest nieco większa ingerencja w formularz, np. Aby skorzystać z ulg, zmienić adres zamieszkania czy skorzystać z rozliczenia ze współmałżonkiem, jednak nawet wtedy cały proces jest prosty niczym budowa cepa. Duża w tym zasługa interfejsu, który jest czytelny i opisany językiem zrozumiałym dla prostego Kowalskiego, a nie tylko księgowych z kilkunastoletnim stażem. Cieszę się też, że e-PIT nie wymaga od nas podawania danych, do których urząd na dostęp, tylko wypełnia je za nas.

Prosta i intuicyjna obsługa okazała się największym i zarazem najbardziej zaskakującym plusem systemu e-PIT.

Ogólnie rzecz biorąc jest więc bardzo przystępnie, a kontakt z nowym portalem okazuje się być przyjemniejszy niż konfrontacja ze wspomnianą już kilkukrotnie panią Jadzią. To szalenie dobra wiadomość i choć marzy mi się dzień, kiedy wszystkie usługi z zakresu e-administracji będą na równie wysokim poziomie, na razie cieszę się z tego, że chociaż przy tak newralgicznej kwestii jak podatki rząd nie zawalił sprawy i przygotował system dopracowany i przyjazny użytkownikom. No bo jest to kwestia bardzo istotna, a ręczne wypełnienie PITa może człowieka przerosnąć, szczególnie że konsekwencje błędu potrafią być mało przyjemne. Istnieją co prawda niezależne portale, które mają nam w tym pomóc i znacząco cały proces ułatwiają, ale nawet wtedy istnieje ryzyko pomyłki, a jest jeszcze kwestia danych osobowych, do których właściciele tego typu stron zyskują dostęp. Danych bardzo wrażliwych, które powinny pozostać między nami, Bogiem i Urzędem Skarbowym. Dzięki e-PITowi jest to możliwe i bardzo to pochwalam.

e-PIT - Czyżby polskie urzędy wkroczyły w końcu w XXI wiek? [3]

Zrobiło się miło, same pochwały i w ogóle, ale oczywiście nic w życiu nie jest takie piękne. Nawet e-PIT. Jeśli słyszeliście wcześniej o tej usłudze, to pewnie w kontekście problemów z działaniem, które trapiły ją pierwszego dnia po uruchomieniu. Afera była z tego duża i choć problem udało się zażegnać, to szkoda że przez nieprzygotowaną infrastrukturę całość odmówiła posłuszeństwa. Z drugiej strony – sytuacje tego typu zdarzają się nawet najlepszym (pamiętacie premierę Polarisów?). Bardziej poważny problem związany jest z kwestią ochrony danych osobowych i tutaj Ministerstwo Finansów popełniło już poważny blamaż. Nie jestem zachwycony tym, że muszę o tej kwestii pisać, bo paradoksalnie całe zamieszanie wynika z chęci pójścia użytkownikowi na rękę, no ale niestety – stało się, a konsekwencje mogę być dotkliwe. O co chodzi? A o to, że profil zaufany nie jest jedynym sposobem by zalogować się do e-PITa. Do usługi można się dostać również poprzez podania kwoty przychodów widocznej na druku od jednego z pracodawców oraz potwierdzenia kilkoma danymi osobowymi, w tym m.in. numerem PESEL. W założeniach są to więc dane, do których osoby niepowołane dostępu nie mają, ale programiści pracujący dla Ministerstwa Finansów zapomnieli, że poza nami jest jeszcze jedna osoba, która nimi dysponuje – nasz pracodawca. Ktoś by mógł pomyśleć, że po co szefowi informacje o tym jakie płacimy podatki, skoro to on decyduje o naszej wypłacie? Po nic, jednak sam fakt, że może tam zajrzeć, jest problematyczny. Niektórzy mają więcej niż jedno źródło dochodu i woleliby się ani samym tym faktem, ani wysokością drugiej wypłaty w swoim miejscu pracy nie chwalić. Tak samo do „nieporozumień” może dochodzić na gruncie instytucji, na rzecz której chcemy przejść 1% podatku albo zarobków współmałżonka, jeśli rozliczamy się wspólnie. Mówiąc krótko – jest wystarczająco dużo powodów byśmy nie chcieli by szef oglądał naszego e-PITa. Sprawą zainteresował się już Urząd Ochrony Danych Osobowych podejrzewając naruszenie RODO, a Ministerstwo Finansów zapowiedziało, że wprowadzi do systemu dodatkowy stopień uwierzytelniania aby na przyszłość wykluczyć ryzyko podobnych sytuacji, ale smród pozostał. Z drugiej jednak strony jest to problem względnie prosty do rozwiązania, więc jest duża szansa, że w przyszłym roku już nie będę się miał do czego przyczepić.

Mimo kilku niedociągnięć usługa e-PIT pokazała, że w Polsce jednak da się wprowadzić udane rozwiązania z zakresu cyfrowej administracji. Pozostaje mieć nadzieję, że za tą jaskółką pójdą kolejne równie dopracowane usługi.

Często zdarza się nam marudzić na polityków i narzekać jak to nic produktywnego nie robią, a tylko utrudniają człowiekowi życie. Czasem trzeba jednak oddać cesarzowi co cesarskie i pochwalić, kiedy się im należy. No i moim zdaniem dawno się naszym politykom nie należały słowa pochwały tak bardzo, jak teraz, za wprowadzenie usługi e-PIT. Co prawda same podatki pozostają materią niezbyt przyjemną, a start systemu nie obył się bez wpadek, ale sama inicjatywa pozostaje bardzo pozytywna i dobrze wróży na dalszy rozwój e-administracji w Polsce. Pozostaje mieć nadzieję, że na tej jednej jaskółce się nie skończy, a rząd zacznie sukcesywnie uruchamiać kolejne równie dopracowane usługi.

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Liczba komentarzy: 33

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.