Polska zezwoliła agencji NSA na szpiegowanie obywateli
Pomimo tego, że głośna debata na temat afery Snowdena już dawno ucichła, to jednak nadal od czasu do czasu do sieci potrafią wyciec nowe informacje na temat szeroko zakrojonej akcji inwigilacyjnej. Na początku każdy jest oburzony, z czasem jednak wraca się do codziennego życia i jakby zapomina o tym co się stało. Wielkie korporacje zamieszane w całą sprawę postanowiły się oficjalnie poprawić, aczkolwiek nie będziemy mogli tego zweryfikować i pozostaje żyć nadzieją, że tak się stanie. Do wyjaśnienia została tylko jedna kwestia - jaką rolę odgrywała w tym układzie Polska? Czy nasz kraj również otrzymał intratną propozycję, aby umożliwić agencji NSA szpiegowanie swoich obywateli? Okazuje się, że jest to prawda. W sieci można znaleźć dokument, który mówi o operacjach pod kryptonimami RANGECRUSH lub BUFFALOGREEN, które miały na celu pozyskiwanie danych z niektórych krajów afrykańskich. Polska od 2009 roku miała zezwalać agencji NSA na pełny dostęp do treści internetowych.
Oprócz tego NSA miała miała możliwość przechwytywania około... 3 milionów rozmów telefonicznych dziennie. W tym przypadku nie wiadomo dokładnie, czy tego typu zezwolenie wydał polski rząd, czy może agencja NSA dopuściła się samowolki i postanowiła swoją kolekcje danych uzupełnić o rozmowy telefoniczne. Nie wiadomo kto z obywateli był podsłuchiwany i na jak szeroką skalę była zakrojona cała operacja.
Pomimo całej afery śmiemy wątpić, iż sytuacja ulegnie poprawie. Inwigilacja obywateli jest na rękę rządowi, ponieważ dzięki temu są oni w stanie wyczuć nastrój społeczeństwa, nastawianie do pewnych dekretów bądź decyzji i dzięki temu odpowiednio wcześnie reagować. Korporacjom również jest to rękę, ponieważ są oni wstanie stwierdzić w jaki sposób korzystamy z danego oprogramowania, z jakich aplikacji najczęściej korzystamy i dzięki temu ulepszać swoje usługi ale i jednocześnie handlować naszymi danymi.
Z inwigilacją widocznie musimy się pogodzić...
Źródło: Glenn Green Wald