Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Test e-czytnika Onyx Boox Max 3 - na Androidzie i bez zahamowań

Ewelina Stój | 28-10-2019 08:00 |

Test e-czytnika Onyx Boox Max 3 - na Androidzie i bez zahamowańNie ma co się oszukiwać - złota era tabletów jest już raczej za nami, zaś e-czytnikami interesuje się zdecydowanie wąskie grono odbiorców, którymi są mole książkowe. A tych - jak dobrze wiemy - również nie ma już zbyt wielu. Mimo wszystko oglądając czy to seriale science fiction, czy też grając w gry wideo o takiej właśnie tematyce, wciąż widzimy futurystyczne skrzyżowania obu tych gadżetów, które towarzyszą bohaterom na każdym niemal kroku. Testowany e-reader Onyx Boox Max 3 w pewnym sensie aspiruje do takiego właśnie urządzenia przyszłości. Jest spory (13,3 cali), a przy tym zaskakująco lekki (490 g). Pracuje na systemie Android, oferując przy tym wyświetlacz E Ink Carta, dzięki któremu nie musimy obawiać się o prędkie wyczerpanie baterii. Boox Max 3 skrywa w sobie sporo dobrego - może służyć nawet jako dodatkowy monitor do peceta. Jest w tym wszystkim jednak pewien szkopuł. Nie jest to urządzenie tanie. Kosztuje niemal 4 tysiące złotych.

Z racji swojej ceny Onyx Boox Max 3 nie jest klasycznym czytnikiem dla przeciętnego pożeracza książek. Mówiąc najzwięźlej jak się da - Boox Max 3 to model, którym nie pogardzą również bardziej wybredni użytkownicy.

Test e-czytnika Onyx Boox Max 3 - na Androidzie i bez zahamowań [2]

Z racji swojej ceny, Onyx Boox Max 3 nie jest klasycznym czytnikiem dla przeciętnego pożeracza książek. E-czytnik pracuje na ośmiordzeniowym procesorze marki Qualcomm i 4 GB pamięci RAM. Oferuje też system szybkiego ładowania baterii o pojemności 4300 mAh, łączność 2.4 GHz + 5 GHz, głośniki stereo, konwersję głosu i odręcznego pisma na sformatowany tekst cyfrowy. Zaprawdę nie da się tego wszystkiego streścić w jednym tylko akapicie, toteż szczegóły techniczne wraz z wrażeniem z użytkowania znajdziecie w kolejnych linijkach tekstu. Mówiąc jednak najzwięźlej jak się da - Boox Max 3 to model, którym nie pogardzą również bardziej wybredni użytkownicy. Wielkość wyświetlacza pozwoli m.in. na swobodne przeglądanie plików z rozszerzeniem .pdf, zaś dołączony rysik umożliwi pisanie notatek, a nawet rysowanie. Rysik wraz z ekranem pracują bowiem w zakresie do 4096 stopni nacisku.

Specyfikacja techniczna Onyx Boox Max 3:

  • Ekran: E Ink Mobius Carta, 13,3'', dotykowy, pojemnościowy
  • Rozdzielczość: 1650 x 2200 px, 207 PPI
  • Podświetlenie ekranu: Nie
  • Poziomy szarości: 16
  • Obsługiwane formaty plików: PDF, TXT, HTML, RTF, FB2, FB2.zip, DOC, DOCX, PRC, MOBI, CHM, PDB, DOC, EPUB, JPG, PNG, GIF, BMP, PDF, DjVu, MP3
  • Procesor: Qualcomm Octa-core 2.0 GHz
  • Pamięć RAM: 4 GB LPDDR3
  • Pamięć wewnętrzna: 64 GB
  • System: Android 9.0
  • Złącza: USB-C ze wsparciem OTG (możliwość podłączenia klawiatury, myszki, pendrive), micro HDMI
  • Slot SD/MMC: Nie
  • Wyjście słuchawkowe: Tak, przez port USB-C
  • Głośniki zewnętrzne: Tak, stereo
  • Wi-Fi: 2.4GHz + 5GHz
  • Bluetooth: Tak, BT 4.1
  • Przeglądarka internetowa: Tak
  • Języki menu: Polski, angielski, niemiecki i inne
  • Bateria: 4300 mAh
  • Waga: 490 g
  • Wymiary: 309,8 x 227,8 x 6,8 mm
  • Współpraca z systemami: Windows, Linux, MacOS
  • W zestawie: Czytnik, rysik WACOM, kabel micro HDMI, kabel USB-C, instrukcja, gwarancja

Biorąc do ręki samo tylko pudełko, w którym spoczywa recenzowany e-reader można się domyślić, że mamy do czynienia z czymś więcej, niż tylko z klasycznym czytnikiem. Podobnie jak urządzenie, spore jest i samo opakowanie. Ponadto jest ono podwójne (nasuwany kartonik i wzmocnione opakowanie-etui zamykane z góry), zaś na odwrocie doczytamy się informacji i to w całkiem sporej ilości. Najważniejsze mówią o rozmiarze wyświetlacza (13,3 cali), dołączonym rysiku oraz (uwaga) o odblokowywaniu urządzenia odciskiem palca. Chciałoby się rzec: zaprawdę godne to i chwalebne, albowiem koszt urządzenia jak i wykorzystanie systemu Android, skanerowi linii papilarnych sprzyja. Zanim pojawią się pytania: działa on doskonale - odblokowuje system za każdym razem prędko i bezproblemowo. Co znajdziemy wewnątrz opakowania prócz urządzenia? Zacznijmy od karty gwarancyjnej oraz skróconej instrukcji obsługi w języku chińskim i angielskim. Polskiego brak - tyle dobrze, że do opisów dołączono proste grafiki, dzięki czemu nawet nikła znajomość angielskiego nie stanowi przeszkody.

Test e-czytnika Onyx Boox Max 3 - na Androidzie i bez zahamowań [5]

Dalej w zestawie odnajdziemy solidny, elegancki (srebrny) czytnik kart microSD na USB typu C. Oznacza to, że mimo braku wejścia na karty pamięci w samym urządzeniu, dzięki takiej własnie przejściówce, możemy w każdej chwili doposażyć e-reader w dodatkową pamięć. Czytnik został zbudowany w taki sposób, że możemy dołączyć sobie go do pętli na klucze, bądź założyć do niego smycz. Następnie w kartoniku doszukamy się dwóch przewodów: USB A (żeńskie) -> USB C (męskie) oraz HDMI (żeńskie) -> micro HDMI (męskie). No i na końcu swoisty gwóźdź programu, czyli rysik, który również można "podłączyć" sobie do smyczy. W bieli wygląda zdecydowanie lepiej niż w wersji czarnej dołączanej chociażby do Onyx Boox Note S (nasza recenzja TUTAJ), wciąż jednak jest to niekoniecznie najbardziej elegancki rysik na rynku, zakończony standardowo kopułką, pełniącą rolę gumki. Choć zestaw nie oferuje niczego ponadto to trzeba wiedzieć, że dodatkowo możemy kupić dedykowane czytnikowi etui, adapter sieciowy, a także uchwyt, dzięki któremu praca w trybie monitora będzie zdecydowanie łatwiejsza.

Test e-czytnika Onyx Boox Max 3 - na Androidzie i bez zahamowań [3]

Na wstępie wspomniałam o futurystycznych urządzeniach z pogranicza tabletów i e-czytników, a to nie bez powodu. Onyx Boox Max 3 od pierwszego kontaktu budzi wrażenie takiego właśnie gadżetu. Nie tylko nowoczesnego i eleganckiego (no, może poza rysikiem), ale również wytrzymałego - i to mimo swojej względnej lekkości. Wyświetlacz stanowi jedność z ramkami, zaś wszelkie oznaczenia na tyle ograniczono do minimum. Jest więc schludnie (a w prostocie tkwi siła), niestety do momentu, gdy urządzenie leży na biurku i ładnie wygląda. O ile bowiem matowe plecki nie łapią odcisków palców i innych zanieczyszczeń, to przód (mimo iż również matowy, ale już mniej), wszelkie te niechciane zabrudzenia zbiera na potęgę. Dlatego szkoda trochę, że do zestawu nie dołączono jakiejś większej ściereczki z mikrofibry. Na pewno byłaby przeze mnie często używana. Przed przyjrzeniem się funkcjom i użyteczności urządzenia, spójrzmy jeszcze na jego obudowę: jakie skrywa złącza, przyciski czy maskownice.

Test e-czytnika Onyx Boox Max 3 - na Androidzie i bez zahamowań [4]

Zacznijmy od krótszego, dolnego boku, bo tam dzieje się najwięcej. Idąc od lewej strony mamy port USB typu C, mikrofon oraz port micro HDMI. Również krótszy, ale już górny bok skrywa włącznik oraz drugi mikrofon. Dłuższe boki urządzenia są "czyste". Brak jakichkolwiek złączy niewątpliwie sprzyja wygodzie - podczas używania czytnika nie wciśniemy więc przypadkowo niechcianych przycisków. A propos przycisków - kolejny, drugi już po włączniku, znajdziemy na froncie urządzenia, tuż pod wyświetlaczem. Do czego służy? Ano chociażby do wspomnianego już odblokowywania dzięki wbudowanemu czytnikowi linii papilarnych, ale także do cofania się po interfejsie. Służy do tego również przycisk wiszący (którego opcje można wyedytować lub też po prostu usunąć), ale tak jest zawsze łatwiej i szybciej. Ostatecznie, już na odwrocie e-readera doszukamy się dwóch maskownic, skrywających głośniki stereo.

Test e-czytnika Onyx Boox Max 3 - na Androidzie i bez zahamowań [6]

Co możemy powiedzieć o ekranie tego wyjątkowego czytnika? Onyx Boox Max 3 to 13,3 cali przy zachowaniu rozdzielczości 1650 x 2200 pikseli i zagęszczeniu na poziomie 207 PPI. Teoria na bok: jak to wszystko sprawuje się w praktyce? Mówiąc krótko: bez zarzutu. No, może z jednym zarzutem. Jest on moim zadaniem także największym minusem całego urządzenia. Mowa o braku podświetlenia. Z tego własnie powodu nie nazwę recenzowanego czytnika "wszystkomającym", choć z drugiej strony wydaje mi się, że na rynku nie znajdziemy konkurencyjnej konstrukcji w tym rozmiarze, która dysponowałaby podświetleniem LED. Nie tłumaczy to naturalnie w żaden sposób producenta. Bogactwo funkcji aż krzyczy o podświetlenie. No ale cóż, nie ma go i nie będzie, jest za to wzorowo responsywny i wyraźny ekran, który dzięki technologii SNOW Field praktycznie niweluje migotanie ekranu, związane z zapobieganiem ghostingowi. Innymi słowy, czytnik odświeża ekran "czarnym mrugnięciem" wyłącznie w obrębie interfejsu i to naprawdę stosunkowo rzadko. Z kolei podczas czytania dokumentów, odświeżanie zasadniczo nie występuje (przeczytałam na e-readerze dwie książki, nie odnotowując ani jednego pojedynczego odświeżania). Drugie "niestety" w obrębie tematyki ekranu dotyczy z kolei odbić światła. O ile czytamy w cieniu bądź prostopadle do źródła światła (np. słońca), wszystko jest okej. W innym wypadku, czasami zaobserwujemy oślepiające refleksy - wydaje się, że wyświetlacz jest nieco bardziej błyszczący, niż urządzenia np. ze stajni Amazona.

Test e-czytnika Onyx Boox Max 3 - na Androidzie i bez zahamowań [7]

Czytając dowolny dokument, klasycznie otrzymamy możliwość dokonania pewnych zmian w obrębie czcionki. Zmienimy jej rozmiar, typ, kodowanie czy kontrast. Powiększymy też odstępy, marginesy czy zmienimy układ tekstu z pionowego na poziomy (co dzieje się również automatycznie, gdy przekręcimy urządzenie samodzielnie). Te ostatnie ustawienie pozwoli np. na przekręcanie źle zapisanych plików PDF, dzięki czemu nie będziemy musieli bawić się w dodatkowe ich edytowanie przed przystąpieniem do czytania. Będąc już przy temacie PDFów - Boox Max 3 to bez wątpienia mistrz PDFów. Wsparcie formatu A4 zapewnia wygodne czytanie magazynów czy komiksów we wspomnianym rozszerzeniu (a także innych), bez konieczności szczypania ekranu czy podobnych machinacji, celem powiększania czy przesuwania. Jest więc bardzo wygodnie, a samo czytanie przyjemne. E-czytnik umożliwia również podzielenie ekranu tak, by na drugiej połowie czytać drugi dokument bądź tworzyć na niej własne notatki. To jednak nie wszystko. Treść książki może być bowiem czytana przez lektora (niestety wyłącznie angielskiego), a nasze notatki dyktowane. Jakby tego było mało, odręczne bazgroły, możemy przemienić na pismo cyfrowe. O ile treść w języku angielskim (nawet mocne bazgroły) są odczytywane niezwykle wręcz poprawnie, to z językiem polskim jest ten problem, że aby otrzymać pożądany tekst, musimy pisać raczej starannie. Z zamienianiem głosu w tekst jest łatwiej, bo "odkodowywanie" języka "nadawania" zależy od funkcji Google, więc zmianie mowy po polsku na tekst niczego nie zarzucimy.

Będąc jednak przy temacie Google i zarzutów: e-czytnik początkowo mocno mnie wystraszył. Otóż próbując uruchomić aplikacje od Google, otrzymywałam informację o braku certyfikacji. Po przekopaniu się przez odmęty Internetu okazało się, że u ustawieniach urządzenia należy uprzednio włączyć opcję nazwaną po prostu jako Włącz Google Play, a następnie zarejestrować urządzenie (na stronie, która wyświetli się automatycznie) i zresetować czytnik. Po tym zabiegu męczące powiadomienia o braku certyfikacji znikną, a my z powodzeniem będziemy mogli zalogować się na konto Google i pobierać wszelkie aplikacje z Google Play. Pozwolę sobie wrócić jeszcze na chwilę do "bazgrolenia". Po to chociażby, by poinformować o dodatkowych możliwościach podczas edycji e-booków jak i podczas robienia własnych notatek, które później możemy wyeksportować i np. udostępnić Bluetoothem czy e-mailem. Po pierwsze, mimo iż mamy do czynienia z wyświetlaczem E-Ink, możemy tworzyć notatki kilkoma odcieniami szarości, a także - uwaga - na zielono, czerwono i niebiesko. Nie będzie tego widać naturalnie natychmiast, ale po wyeksportowaniu na urządzenie zewnętrzne - już tak. Rysik, choć wizualnie "ginie w tłumie", to oczarował mnie jednak tym, że dzięki 4096-stopniowym nacisku umożliwia pisanie różnymi grubościami tuszu. Czym więc mocniej dociśniemy, tym grubszy będzie zapisany tekst. Co równie ważne - podczas używania rysika, czytnik nie reaguje na dotyk co oznacza, że pisząc, możemy swobodnie oprzeć sobie dłoń na wyświetlaczu bez ryzyka uaktywniania czegoś w obrębie ekranu.

Test e-czytnika Onyx Boox Max 3 - na Androidzie i bez zahamowań [8]

Duży wyświetlacz to w tym przypadku duże możliwości. Tak duże, że należy się mu sporo akapitów. Ten będzie - obiecuję - ostatnim. Zaraz później zajmiemy się interfejsem, dostępnymi aplikacjami i pozostałymi, pomniejszymi kwestiami. Co więc jeszcze o ekranie? Jak już pewnie doczytaliście, Boox Max 3 jest w stanie służyć jako dodatkowy monitor. Po przetestowaniu tej funkcji mogę stwierdzić, że jest to opcja na pewno ciekawa, może nawet i przydatna. Nie mam jednak pewności, czy konieczna. Obraz wyświetlany na e-czytniku ma kilka ustawień jak suwak kontrastu czy czas odświeżania (jest też dedykowany przycisk natychmiastowego odświeżania), ale osobiście z pewnością nie chciałabym wykorzystywać czytnika jako dodatkowy ekran na co dzień. Nie ma tu tej responsywności co w normalnym monitorze, zapomnijmy więc, że z przyjemnością będziemy wodzić po wyświetlaczu kursorem. Nic z tych rzeczy. Dużo bardziej przydatną opcją moim zdaniem jest z kolei możliwość podłączenia do e-czytnika klawiatury i myszy i korzystanie z takiego właśnie kombo. Ale też nie na co dzień, a bardziej przy okazji, na przykład podczas wykładów na uczelni. Pisanie z klawiatury fizycznej czy też obsługa myszy to czynności nienaganne. Litery natychmiast pojawiają się na wyświetlaczu, a kursor przesuwa się wystarczająco płynnie. Aby tak jednak było, musimy pobawić się trybami wyświetlania.

Test e-czytnika Onyx Boox Max 3 - na Androidzie i bez zahamowań [9]

Tych mamy cztery i każdy służy do czego innego. Tryb zwykły służy do czytania klasycznego tekstu np. książek. Tryb prędkości powoduje nieco więcej ghostingu, ale jest najodpowiedniejsza do szybkiego wyświetlania obrazu czy też obsługi przeglądarki. Tryb A2 obniża jakość obrazu, ale mamy z kolei nieco mniej ghostingu, zaś ostatni tryb - Tryb X - najbardziej obniża jakość szczegółów, ale dzięki temu pozwala na w miarę płynne oglądanie filmów, np. na YouTubie. Zapomnijmy naturalnie o materiałach bogatych w ruch, ale jakieś vlogi z postacią mówiącego youtubera, obejrzymy na spokojnie. Ostatecznie muszę przyznać, że wszystkie te tryby zostały wykonane w sposób przemyślany i warto z nich korzystać. Nie jest to tylko jakiś "feature", który miałby jedynie pomóc marketingowcom w sprzedaży urządzenia. Tryb monitora może faktycznie jest trochę na wyrost, ale tryby wyświetlania w żadnym wypadku. Przejdźmy jednak w końcu do rzeczy innych niż wyświetlacz - czas na interfejs i aplikacje!

Test e-czytnika Onyx Boox Max 3 - na Androidzie i bez zahamowań [10]

Wykrzyknik na końcu poprzedniego akapitu zwiastował dobre wieści, ale czy takie będą? Zasadniczo tak, choć trzeba przyznać, że jeśli chodzi o interfejs, to ten nie został jeszcze w pełni spolszczony (to znaczy mam nadzieję, że jeszcze zostanie - z jakąś kolejną aktualizacją). Skutkuje to wieloma dziwnymi zwrotami w obrębie systemu, jednak odpowiednio dołączone ikonki pozwalają się domyśleć, co jest czym. Mówiąc już o interfejsie, zacznę od tego, że całość posiada sześć głównych zakładek: Biblioteka (tu znajdziemy wszystkie książki), Sklep (wewnętrzny zbiór Onyx, liczący sobie bodajże 7 tysięcy darmowych książek - klasyków), Uwaga (gdzie znajdziemy nasze notatki, także te poczynione wewnątrz konkretnych książek), Przechowywanie (przeglądarka wszystkiego co mamy na dysku), Aplikacje (preinstalowane z systemem jak i te, które zainstalujemy z zewnątrz czy z Google Play) oraz Ustawienia (tu bez filozofii). U góry odnajdziemy z kolei znaną ze smartfonów belkę powiadomień i skrótów ustawień. Trzeba jeszcze dodać, że czytnik docelowo umożliwia przełączenia się między aplikacjami, ale póki co chcąc wykonać taki "przeskok", aktywna aplikacja się zawiesza. Tu również można liczyć tylko na to, że w przyszłości problem rozwiąże jakaś aktualizacja. Skupmy się jeszcze na kwestii jaką są aplikacje (np. jakie jesteśmy w stanie zainstalować na urządzeniu) i powoli będziemy zmierzać ku podsumowaniu i ocenie e-readera Onyx Boox Max 3.

Test e-czytnika Onyx Boox Max 3 - na Androidzie i bez zahamowań [11]

Zacznijmy może od tego, że dzięki czwartemu trybowi wyświetlania obrazu, na czytniku udało mi się z powodzeniem pograć w grę pt. Stardew Valley. Jest to dość statyczna gra, więc aktywując trzeci tryb ekranu z powodzeniem, bez większego nękania odświeżaniem, byłam w stanie pobawić się w farmera. Zapomnijmy jednak o grach szybszych jak wszelkie wyścigi czy shootery. Ale o grach to tak na marginesie, bo przecież nie jest to sprzęt do grania. Piszę o tym jednak po to, aby dać do zrozumienia, że responsywność i jakość ekranu w testowanym e-czytniku jest najwyższych lotów (jeśli chodzi naturalnie o segment E-Ink). Tak dobry ekran w parze z systemem Android 9 sprawia, że zadziałają nam tu właściwie wszystkie aplikacje. Począwszy od czysto czytnikowych (Amazon Kindle, Legimi, Nook, ReadEra, PocketBook, Goodreads, Kobo, Google Play Books) przez użytkowe (Excel, OneDrive, Gmail, Outlook, Evernote, Dropbox, GoogleNote, Google Drive) po wszelkie inne, oferujące np. audiobooki. Gwoli ścisłości trzeba również dodać, że program Calibre, poprawnie rozpoznaje urządzenie, dzięki czemu wygodnie możemy zarządzać całą biblioteką. Bateria? Podczas dwutygodniowych testów (~5 h dziennie) nie udało mi się jej wyładować do połowy, zaś sam producent zapewnia, że po ładowarkę sięgniemy nie częściej, niż raz w miesiącu.

Pomimo pomniejszych wad, e-czytnikowi Onyx Boox Max 3 nie sposób odmówić klasy i funkcjonalności. Jest lekki, przyjemny wizualnie, a praca pod Androidem dodała kolejnych kilka punktów do "emejzingu". Nie ma chyba rzeczy, której ten e-reader nie wykona. Nie licząc świecenia.

Test e-czytnika Onyx Boox Max 3 - na Androidzie i bez zahamowań [12]

Do zakupu e-czytnika Onyx Boox Max 3 może zrazić jego cena. Niestety - mówi ona wyraźnie: to nie jest sprzęt dla każdego. Nie jest to czytnik dla niedzielnego czytelnika, zaś czytelnik "zapalony" sięgnie raczej po coś bardziej poręcznego. Boox Max 3 dedykowany jest profesjonalistom. Pod tą nazwą skrywają się osoby często i długo pracujące z tekstem (e-czytnik pozwoli na otwarcie nawet kilku dokumentów na raz) - wykładowcy, edytorzy, prawnicy... Lista, którą sugeruje sam producent jest długa. Kto by jednak nie użytkował czytnika, zauważy podobne problemy: przełączanie między aplikacjami bywa problematyczne, w urządzeniu brak podświetlania, a front łapie paluchy zaskakująco szybko. Widać też, że z Boox max 3 więcej "wyciśnie" użytkownik anglojęzyczny, jako że konwerter pisma czy też lektor nastawiony jest na ten właśnie język. Pomimo tych wad urządzeniu nie sposób odmówić klasy i funkcjonalności. Jest lekkie, przyjemne wizualnie, a praca pod Androidem dodała kolejnych kilka punktów do "emejzingu". Czytanie, przeglądanie sieci, notowanie, odtwarzanie muzyki przez głośniki czy słuchawki (bezprzewodowo i przewodowo), rozmowy przez WhatsApp (Skype) i oglądanie bardziej statycznych filmików to wciąż nie wszystko, co jest w stanie zaoferować Boox Max 3.

Innowacja

Onyx Boox Max 3
Cena: 3899 zł

Onyx Boox Max 3
  • Swoboda przeglądania plików .pdf i w formacie A4
  • Przydatne wyposażenie: czytnik kart microSD, przewody
  • Funkcjonalny rysik z 4096 stopniami nacisku
  • Przyciągające spojrzenia, futurystyczny design
  • Poręczność i wygoda korzystania pomimo rozmiaru
  • Mnóstwo funkcji, np. czytanie treści i dyktowanie treści
  • Technologia SNOW Field dobrze niweluje migotanie obrazu
  • Praca w oparciu o Android 9 - nieskończoność aplikacji
  • Możliwość wykorzystania jako monitor / podłączenia peryferiów
  • Świetnie spisujący się konwerter tekstu pisanego do cyfrowego...
  • ... Niestety po polsku radzi sobie gorzej
  • Brak podświetlenia LED wyświetlacza
  • Momentami irytujące odblaski światła
  • Rysik nie wygląda przesadnie elegancko
  • Szybko brudzący się front urządzenia
  • Przełączanie między apkami nie działa (póki co?)

Sprzęt do testu udostępnił sklep:

Test e-czytnika Onyx Boox Max 3 - na Androidzie i bez zahamowań [nc1]

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Liczba komentarzy: 32

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.