Test e-czytnika Onyx Boox Note S: Androidem i rozmiarem mocny
Miłośnicy fantastyki naukowej z pewnością kojarzą powieści czy też filmy, w których wizjonerzy snuli opowieści o urządzeniach przyszłości. Nie mogło obyć się w nich bez elektronicznych płytek, które służyły głównie odczytywaniu treści i szeroko rozumianej komunikacji. Dziś wiemy, że przewidywania odnośnie tabletów i e-czytników były trafne, jednak osobiście ten kawałek historii sci-fi przypomina mi się właśnie wtedy, gdy trzymam w ręku urządzenie tak spore, jak niemal 10-calowy Onyx Boox Note S. Ale nie tylko rozmiar przypomina o zapowiadanych w przeszłości inteligentnych urządzeniach. Testowany e-czytnik potrafi naprawdę wiele więcej, niż moglibyśmy wymagać od zwykłego czytnika. Urządzenie wyceniono na około 1500 złotych i zanim krzykniecie, że to rozbój w biały dzień pozwólcie, że przybliżę Wam istotę tego e-readera.
Autor: Ewelina Stój
E-reader Onyx Boox Note S pojawił się na naszym rynku z początkiem sierpnia tego roku. Już po zapoznaniu się ze wstępną specyfikacją można zauważyć, że nie jest to zwyczajny e-czytnik, a raczej e-czytnik do zadań specjalnych. Być może można by nawet użyć tu określenia tablet z wyświetlaczem E-Ink, gdyż Note S pracuje na systemie Android przez co pozwoli na zainstalowanie czego dusza zapragnie, o ile oczywiście pozwolą na to podzespoły. Nowy czytnik firmy Onyx posiada 9,7-calowy ekran, wzmocniony szkłem hartowanym H7, a także znajdujący się w komplecie rysik, dzięki którym jesteśmy w stanie pisać po ekranie, dodając np. notatki w trakcie przeglądania dokumentu (które możemy potem zapisać np. do formatu pdf i wydrukować). Note S być może zaskoczy nas też faktem, że posiada dwa wbudowane głośniki, ale połączy się także z zewnętrznym głośnikiem czy słuchawkami Bluetooth. Pomoże to w odsłuchiwaniu e-booków, a także - bo czemu nie - po prostu muzyki.
Testowany e-czytnik potrafi naprawdę wiele więcej, niż moglibyśmy wymagać od zwykłego czytnika. Urządzenie wyceniono na około 1500 złotych i zanim krzykniecie, że to rozbój w biały dzień pozwólcie, że przybliżę Wam istotę tego e-readera.
Wracając jeszcze na chwilę do samego wyświetlacza: znajdziemy tu technologię E-Ink Carta o rozdzielczości 1200 × 825 i 150 dpi. Pozostałe newralgiczne punkty specyfikacji urządzenia to jego czterordzeniowy procesor o taktowaniu 1,6 Hz, 1 GB pamięci RAM oraz 16 GB pamięci wewnętrznej. Mimo iż nie przewidziano tu obsługi kart microSD (brak slotu), która umożliwiłaby rozbudowę przestrzeni na dokumenty / książki, tych 16 GB powinno spokojnie wystarczyć większości użytkowników. Onyx Boox Note S wyposażono także w mikrofon, złącze USB typu C, baterię o pojemności 3000 mAh oraz łączność WiFi i Bluetooth w wersji 4.1. I jak już wspomniałam - wszystko to pracuje na bazie systemu Android w wersji 6.0.
Specyfikacja Onyx Boox Note S:
- Ekran - 9,7" E-Ink Carta (1200 × 825), 150 dpi
- Podświetlenie - nie
- Ekran dotykowy - tak
- Wymiary - 249 x 177 x 8,2 mm
- Waga - 410 g
- Odcienie szarości - 16
- Akumulator - 3000 mAh
- Procesor - 1,6 GHz, czterordzeniowy
- Pamięć operacyjna - 1 GB RAM LPDDR3
- Pamięć Flash - 16 GB
- Złącze USB - USB typu C
- Slot SD/MMC microSD - nie
- Wyjście audio - nie
- Formaty - PDF , TXT, HTML, RTF, FB2, FB2.zip, DOC, DOCX, PRC, MOBI, CHM, PDB, DOC, EPUB, JPG, PNG, GIF, BMP, PDF, DjVu
- Głośniki - tak, dwa
- Mikrofon - tak
- Aparat - nie
- Łączność bezprzewodowa - Wi-Fi, Bluetooth 4.1
- System: Android 6.0.1
- Funkcje dodatkowe - kalkulator, odtwarzacz muzyki, notatki, poczta, rejestrator dźwięku, Sklep Play
- Przeglądarka internetowa - tak
- Materiał obudowy - plastik
- Słowniki - angielsko-angielski Longman (do pobrania z menu słowników)
- Język interfejsu - polski
- W zestawie - e-czytnik, kabel USB typu C, przewodnik szybki start, karta gwarancyjna, rysik
Zacznijmy więc od pierwszego wrażenia, jakie wywołało we mnie testowane urządzenie. Na pewno stwierdziłam, że tak duży wyświetlacz jest czymś, co zdecydowanie mi się podoba, jednak zabiera punkty do mobilności. Jeśli więc dużo podróżujecie z e-czytnikiem, Onyx Boox Note S może okazać się nieporęczny i zabierający sporo miejsca w plecaku / bagażu względem np. urządzenia 6-calowego. Nie umknęło mojej uwadze także to, że czytnik choć elegancki i masywny, wręcz biznesowy, to wiele traci przez okropne brudzenie się. Nie trzeba nawet bardzo się starać, by front i tył urządzenia pokryły dziesiątki paluchów, co więcej - nie najłatwiejszych do usunięcia. Po pierwszych minutach spędzonych w interfejsie, nasuwa się także niezbyt miłe wrażenie, że matryca e-czytnika słabo reaguje. Zdecydowanie lepiej odpowiada na nieco bardziej wilgotne palce niż na zupełnie suche. Niejednokrotnie musiałam stukać w ekran więcej niż raz.
Czytnik choć elegancki i masywny, wręcz biznesowy, to wiele traci przez okropne brudzenie się.
Jak na ekran E-Ink Carta zauważyłam też, że czytnik bardzo często odświeża strony, choć wyświetlacz ten powinien zagwarantować komfortowe czytanie dziesiątek stron bez odświeżania. Co dziwne (ale także na szczęście) problem występuje tylko na kolejnych kartach interfejsu, a nie podczas czytania dokumentów. Odświeżanie te możemy naturalnie wyłączyć (co wydłuży żywotność baterii) jednym tapnięciem na górnej belce, jednak to co się wtedy dzieje sprawia, że niekoniecznie chcemy zaprzestać odświeżania. Po przerzuceniu 8 stron interfejsu treść nie przestaje być może czytelna, ale nieestetyczna, jako że pozostałości wszystkich poprzednich stron są mocno zauważalne na wyświetlaczu. Jak wspomniałam, zupełnie inaczej ma się rzecz podczas czytania książki. Z jej menu można ustawić odświeżanie ekranu co pożądaną liczbę przerzuconych stron i co dziwne - tutaj ekran zachowuje się wzorowo. Przerzucenie nawet setki stron nie wpływa znacząco na pogorszenie się obrazu.
O tym, że wyświetlacz nie działa koniecznie tak, jakbym tego chciała (kwestia odświeżania w głównym menu) już pisałam. Niestety także wartość 150 DPI przy rozdzielczości 1200 × 825 pewnej części ciała nie urywa. Mając do czynienia z Onyx Boox Note S jako ze swoim pierwszym e-czytnikiem nie będziemy mieli pretensji do wyświetlacza. Jednak jeśli przerabialiśmy już inne czytniki, to prędko zauważymy, że czcionka nie jest tu tak ostra jak by mogła. Co prawda czytając dokumenty ustawimy np. kontrast atramentu czy też dostosujemy grubość czcionki, ale wyświetlane treści nie charakteryzują się hiper-ostrością. Niemniej podkreślę jeszcze raz, żeby nie było wątpliwości: dla 90% użytkowników ekran nie będzie istotą uzasadnionych dąsów. Doczepią się jedynie takie osoby, które przerobiły już kilka podobnych urządzeń reprezentujących różne półki cenowe.
Co zaś jeśli chodzi o wygodę użytkowania? Onyx Boox Note S waży 410 gramów, co oznacza, że niemal pół kilograma. Trzymanie jedną ręką jest tu więc wykluczone. Dwoma zaś tylko w oparciu np. o biurko czy własne kolana, czy też specjalnie wyhodowany piwny brzuch. Ramki wokół wyświetlacza są w zupełności wystarczające by trzymać na nich kciuki niezależnie czy czytamy w pionie czy też w poziomie. Nie wyczujemy tu też skoku między wyświetlaczem, a ramką co nie tylko jest wygodne, ale i eleganckie, jak gdyby front e-readera był spójną matrycą, jak to ma miejsce w większości dzisiejszych notebooków. Urządzenie wyposażono jedynie w dwa fizyczne przyciski. Start umiejscowiony jest na krótszym, szczytowym boku, zaś przycisk odpowiadający za cofanie się w interfejsie, tuż pod logiem BOOX na przednim panelu.
Onyx Boox Note S to z racji gabarytów urządzenie, które należy trzymać w obu dłoniach bądź na biurku.
Pomimo pewnych problemów z odświeżaniem interfejsu, do których to jednak można się przyzwyczaić, Onyx Boox Note S ma - zdaje się - jeszcze inny, choć także nie jest to problem przez przesadnie duże Pe. Ot po prostu, mimo czterordzeniowego procesora i 1 GB pamięci RAM, nawigowanie po interfejsie może wydawać się niezbyt żwawe. Ale znów - podobnie jak w przypadku odświeżania - problem ten nie występuje podczas czytania książek. Przerzucanie kolejnych stron przebiega sprawnie, bez przycięć. Na poziomie zupełnie wzorowym - na takim, do którego przyzwyczaił nas nawet Kindle.
Podczas gdy włączmy i wyłączamy czytnik, a także gdy jego ekran ulega wygaszeniu, naszym oczom ukazują się nakreślone niczym dołączonym rysikiem szkice. Są dokładne i wręcz techniczne. Może to i zachęcające obrazki, ale trzeba przyznać, że tylko obrazki. Rysik nie pozwoli niestety na tak precyzyjne rysowanie, nawet jeśli dokonamy jego kalibracji poprzez system (co już na początku użytkowania zalecam). Generalnie więc jeśli chcecie robić notatki na marginesie książki, bądź bazgrać po pdf-ach, to właśnie do tego przeznaczony jest Note S. Jednak architektami dzięki nim nie zostaniemy. Mimo to, w opcjach doszukamy się przyrządów takich jak ołówek czy pióro, a także kilka ich grubości. Możemy też zdecydować, że grubość kreski będzie uwarunkowana przez nacisk rysika. Na jego końcu umieszczono gumkę, która działa raczej topornie - na pewno nie wymażemy np. jednej literki, tylko od razu cały wyraz. Dokumenty, które pobazgraliśmy będziemy mogli zapisać, by później na przykład sobie wydrukować. Świetna opcja na studia, gdy dostajemy wcześniej materiał od wykładowcy i na wykładach robimy do niego notatki, a później wszystko np. drukujemy. W gwoli ścisłości - rysik służy tylko do pisania. Nie ponawigujemy nim w interfejsie e-czytnika.
Onyx Boox Note S posiada kilka sprytnych funkcji, których nie mają inne e-czytniki. Z prostej przyczyny - jest na Androidzie. To pozwala na usypianie po wybranym przez nas czasie, na wyłączanie po wybranym przez nas czasie, a nawet na rozłączanie sieci WiFi po wybranym przez nas czasie. Wszystko możemy spersonalizować. I bardzo dobrze, bo ze względu na gabaryty, Onyx Boox Note S najoszczędniejszy w baterię nie jest. Tydzień czytania po godzince dziennie plus kilka uruchomień sieci WiFi celem wejścia w Google skutecznie rozładuje urządzenie do zera. Jeśli chcielibyśmy do tego uruchamiać pliki mp3, ten czas znacznie by się jeszcze skrócił. Wiemy więc już, że Kindla z baterią nie dogoni, ale to nie sama bateria jest winna, a z dużym prawdopodobieństwem Android. Mnogość funkcji, jak przede wszystkim aplikacja Google Play, która jest furtką dla innych aplikacji sprawiają, że bateria ma co robić. Czeka nas tu więc murowane ładowanie raz w tygodniu, bądź nawet częściej. Urządzenie umożliwia jednak pracę w trybie ekonomicznym, co powinno nieco wydłużyć żywotność baterii.
Mnogość funkcji, jak przede wszystkim aplikacja Google Play, która jest furtką dla innych aplikacji sprawiają, że bateria ma co robić.
Muszę przyznać, że Onyx Boox Note S mocno zaskoczył mnie jakością i szybkością łączenia się z siecią WiFi. Mam bowiem niekoniecznie najlepsze wspomnienia z podobnymi urządzeniami. Robotę robi tu znów Android. Tak samo dobrze wygląda to z Bluetoothem w wersji 4.1. Ciekawym dodatkiem, który także zawdzięczać możemy Androidowi, jest możliwość ustawienia profilu VPN na urządzeniu. Nie bardzo wiem po co, ale warto wiedzieć, że taka opcja jest możliwa. Prócz łączności niesamowicie sprawdza się tu także strona audio. Choć docelowo przez dwa głośniki stereo powinniśmy słuchać audiobooków, to przetestowane na muzyce wywołały we mnie konkluzję, że niejeden laptop tak nie gra. Klasa. Klasa i gratulacje za audio.
Jak już zauważyliśmy, Onyx Boox Note S pozwoli na zainstalowanie dowolnej aplikacji ze Sklepu Google jak i spoza niego w formie pliku .apk (o ile tylko urządzenie ją obsłuży). Nic nowego - wszystko tak jak w telefonach z Androidem. Tutaj także będziemy musieli uprzednio zaznaczyć opcję zezwolenia na nieznane źródła. Czytnik po wejściu w aplikację o nazwie App Store (czyli w wewnętrzny sklep Onyx Booxa) sam podpowie nam, co warto doinstalować. Będzie tu więc aplikacja Amazon Kindle, Xodo PDF Reader Editor, OneNote. Microsoft Word, Kobo Books, Google Drive i inne. E-czytnik daje nam również możliwość ustawienia swojego konta czy to konta Google, Exchange czy osobistego IMAP. Jak więc widać - jak na e-czytnik - trochę możliwości tu mamy. A to jeszcze nie koniec. W aplikacjach preinstalowanych odnajdziemy jeszcze miejsce na słowniki (z języków ludzkich jest tylko słownik angielsko-angielski, reszta to słowniki chińskie). Aplikacje to także przeglądarka, która chodzi poprawnie i na prawdę zadowalająco jak na e-czytnik. Kalkulator, odtwarzacz muzyki, czy rejestrator dźwięku to kolejne wbudowane programiki.
W kwestii personalizacji urządzenia nikt nie powinien narzekać. W trakcie czytania dokumentów zarządzać możemy kontrastem (bardziej nazwałabym to wysyceniem czerni), rodzajem i wielkością czcionki, obrócimy tekst w pionie bądź poziomie, puścimy kolejne strony dokumentu jako slajdy (długość interwałów pozostawiono nam do dyspozycji), a nawet pozwolimy, by tekst czytał lektor (niestety w urządzeniu siedzi lektor amerykański). Jest tu na prawdę wiele ustawień, które pozwolą dostosować czytanie pod siebie. Pobawimy się wyglądem adnotacji, marginesami, wyświetlaniem belek informacyjnych... No pełna niemal dowolność. Co interesujące dostosujemy nawet dotyk. O co chodzi? Każdy z czterech skrajnych brzegów urządzenia możemy wyedytować pod siebie. Chcemy dotykając dołu wyświetlacza otwierać słownik bądź zwiększać kontrast? Proszę bardzo. Pracę bardzo ułatwia też przycisk znajdujący się na górnej belce na kształt paska androidowego. Jest tam nie tylko skrót do ekranu głównego, poziom naładowania baterii, stan sieci czy godzina. Jest tu także przycisk, dzięki któremu bez zbędnego cofania się między kolejnymi aplikacjami, otworzymy okno z aktualnie uruchomionymi i będziemy mogli się między nimi przemieszczać.
Onyx Boox Note S to masa ustawień i morze personalizacji. Ukłony w tym miejscu należą się Androidowi, choć niestety przyczynia się też do gorszej wydajności baterii.
Onyx Boox Note S - niemal 10-cio calowy e-czytnik z dotykowym wyświetlaczem E-Ink Carta, czterordzeniowym procesorem, 16 gigabajtami pamięci na dokumenty, głośnikami stereo, rysikiem i możliwością sporządzania notatek. Wszystko to za 1,5 tysiąca złotych. Brzmi dobrze, i nawet kwota przy takiej specyfikacji nieszczególnie zniechęci. Co jednak sprawia, że ostatecznie wydaje się, iż cena jest nieco zawyżona? Otóż problemy tego urządzenia. Przede wszystkim niekonkurencyjna bateria (tak, wiemy już, że to Android, ale jednak niesmak pozostaje, zwłaszcza jak się człowiek przyzwyczaił do ładowania e-czytnika raz na 2 miesiące). Reakcje na dotyk w obrębie interfejsu (czasami wolne, a czasami nawet nie odnotowane) oraz niezrozumiałe, rządzące się swoimi prawami odświeżanie. To chyba najpoważniejsze kłopoty Onyx Boox Note S.
Ale jak to już bywa, producent musiał zrobić coś za coś. Jest więc słabiej z baterią czy wyświetlaczem (nie w kwestii jakości obrazu, a responsywności), ale za to świetnie pod innymi kątami. Po pierwsze mamy więc bardzo ładne urządzenie, którego nie powinien powstydzić się prezes firmy. Za serce chwyta spory wyświetlacz, możliwość sporządzania odręcznych notatek rysikiem, zadziwiająco dobre głośniki czy ogrom ustawień do personalizacji. No i możliwość instalowania aplikacji jak na zwykłym, smartfonowym Androidzie. Po zapoznaniu się z największymi wadami jak i zaletami osobiście mogę tylko zasugerować, że nie obraziłabym się na cenę o tych kilka stów (dwie, trzy) mniej. Mimo wszystko Onyx Boox Note S jest to ciekawa alternatywa na spory, elegancki e-reader z dostępem do WiFi, Internetu oraz z możliwością robienia ręcznych notatek. No i nie zapominajmy o tym cudownym systemie audio...
Onyx Boox Note S
Cena: 1449 zł
|