Smartfony Apple iPhone i smartwatche Apple Watch zabija pewna substancja. Ich cyfrowe serca przestają przez nią bić
Jakiś czas temu okazało się, że smartfony oraz inne akcesoria od firmy Apple cierpią na pewną podatność, która zdaje się nie odnosić do urządzeń z systemem Android. Wystarczy, że sprzęt firmy z Cupertino zostawimy na pewien okres w określonych warunkach, a po naszym powrocie przestanie on funkcjonować. Przedsiębiorstwo zdaje sobie sprawę z istnienia tego "problemu", a co więcej - nawet informuje o nim swoich klientów. Jednak nadal niewielu użytkowników o tym wie.
Urządzenia od firmy Apple mają pewnego wroga, który po cichu może je wprowadzić w stan śmierci klinicznej. Wystarczy się go pozbyć z otoczenia, a sprzęty za jakiś czas wracają do świata żywych - to znaczy przeważnie.
Infineon ogłasza wprowadzenie do produkcji 300-milimetrowych wafli z azotku galu (GaN). To kolejny krok w rozwoju elektroniki
Cała sytuacja wydarzyła się wiele lat temu, wszak mowa o 2018 roku, natomiast jest na tyle ciekawa, że warto do niej powrócić - tym bardziej że "problem" istnieje nadal i mało osób może zdawać sobie sprawę z jego istnienia. W tamtym czasie do pewnego szpitala niedaleko miasta Chicago zawitał nowy aparat do rezonansu magnetycznego (MRI). Podczas jego instalacji okazało się, że zarówno niektóre smartfony od Apple (iPhone 6 i nowsze modele), jak i smartwatche oraz inne sprzęty tej firmy zaczęły źle funkcjonować, a większość z nich po prostu stała się martwa. Co jednak ciekawe - problemy te nie dotknęły urządzeń z systemem Android. Dochodzenie wykazało, że winowajcą jest... hel. Doszło bowiem do wycieku 120 litrów tego pierwiastka w płynnej postaci. Kiedy przechodzi on ze stanu ciekłego w gazowy znacząco zwiększa swoją objętość, więc łącznie do powietrza mogło trafić nawet 90 tys. litrów helu w drugim ze wspomnianych stanów. Nie wiadomo oczywiście, ile z tego gazu znalazło się na zewnątrz placówki, a ile faktycznie pozostało w środku. Faktem jest jednak, że hel uszkodził urządzenia od Apple. Pozostaje więc pytanie: dlaczego tak się stało?
Sztuczna inteligencja nadal nie dorównuje ludziom w rozumieniu tekstu. Wyniki eksperymentu od firmy Amazon
W smartfonach istnieją przeważnie dwa rodzaje oscylatorów: kwarcowe lub MEMS (micro-electromechanical system). W skrócie: są to maleńkie, ale kluczowe komponenty, które generują sygnały o konkretnej częstotliwości, aby synchronizować pracę poszczególnych elementów, takich jak procesor. Jeżeli praca oscylatora będzie zakłócona, to procesor nie będzie w stanie działać, gdyż to właśnie on pozwala mu na wykonywanie operacji w dokładnym czasie. Po tym krótkim wstępie możemy wrócić do tematu - okazało się, że smartfony Apple iPhone oraz inne urządzenia tej firmy korzystają z oscylatorów MEMS (a nie kwarcowych), które są podatne na wysokie stężenie helu. Jego cząsteczki są bowiem tak małe, że mogą przeniknąć do tego układu i zakłócić jego pracę, co może uniemożliwić działanie różnych funkcji lub samego procesora, a w rezultacie uśmiercić sam sprzęt. Późniejsze eksperymenty wykazały, że smartfony od Apple poddają się już po kilku minutach, jeśli umieści się je w warunkach, gdzie stężenie helu jest wysokie. Firma doskonale o tym wie, dlatego napisała o tym fakcie w podręczniku użytkowania iPhone'ów, z którym zapewne... no właśnie, większość użytkowników nigdy się nie zapoznała. Jeżeli więc mamy sprzęty od Apple to warto unikać przyjęć, na których jest sporo balonów z helem - a zupełnie poważnie, to nie ma się czego obawiać, ponieważ potencjalnych sytuacji, w których mogłoby dojść do omawianego uszkodzenia, jest naprawdę niewiele.