Recenzja The Elder Scrolls Online - Gdyby Skyrim miał multiplayer
- SPIS TREŚCI -
- 0 - Dlaczego tak długo czekaliśmy na sieciową odmianę TES?
- 1 - Nie odwaga lecz siekiera, zrobi z Ciebie bohatera
- 2 - Multiplayer... ale kampania prawie jak singlowa
- 3 - Ruszamy na podbój niebezpiecznego świata Tamriel
- 4 - Co The Elder Scrolls Online oferuje graczom? Jakieś babole?
- 5 - Platforma testowa - Gry
- 6 - The Elder Scrolls Online - Galeria screenów
- 7 - Podsumowanie, oprawa graficzna i wymagania sprzętowe
Multiplayer... ale kampania prawie jak singlowa
Ogromną zaletą The Elder Scrolls Online jest upodobnienie głównej kampanii do singlowych kuzynów, dzięki czemu zadania nie przypominają sucharów generowanych z automatu, tylko prawdziwie fabularne przygody okraszone ciekawą treścią. Kojarzycie MMORPG z nieustannym zbieraniem określonej ilości przedmiotów lub hurtowym zabijaniem potworów, bieganie po wymęczoną nagrodę i powtarzanie identycznych czynności w kolejnych lokacjach? Fakt... większość bazuje na kilku banalnych schematach, rzadko zbliżając do poziomu prawdziwych cRPG. The Elder Scrolls Online okazuje się jednak szlachetnym wyjątkiem, albo moja wiedza odnośnie MMO jest niewystarczająca do wskazania drugiego tytułu, równie dopieszczonego pod względem zawartości. Podczas dwóch tygodni ostrego łupania miałem wrażenie, iż obcuję z tradycyjnym The Elder Scrolls, uzupełnionym tylko o moduł multiplayer. Innych graczy nie oznaczono wielkimi markerami, łatwo więc zachować anonimowość pośród wszędobylskich NPC, aczkolwiek kluczowe znaczenie odgrywają tutaj właśnie dobrze wyważone misje.
Niektóre zlecenia ograniczają się wyłącznie do konwersacji - długich, wyczerpujących oraz niejednokrotnie umożliwiających wpływanie na rozmówców. Wszystkie kwestie dialogowe wypowiadane przez bohaterów niezależnych są udźwiękowione, co stanowi ewenement wśród gier sieciowych, poniekąd tłumacząc dlaczego The Elder Scrolls Online konsumuje prawie 30 GB przestrzeni dyskowej. Wracając do tematu - zdarzają się wątki rozdzielone na mnóstwo pomniejszych kontraktów np.: szukanie lekarstwa na klątwę przemieniającą ludzi w wilkołaki tudzież uzdrawianie drzewa życia, sprofanowanego przez złośliwe demony. W takich scenariuszach nie wystarczy proste wymachiwanie mieczykiem, trzeba bowiem zaliczyć szereg punktów, przeprowadzić dochodzenie, porozmawiać z osobami zaangażowanymi w sprawę, przygotować plan działania i dopiero na końcu rozwalić głównego mąciwodę. Oczywiście, większość zajęć stanowią mniej skomplikowane wyzwania, niemniej utrzymane w duchu The Elder Scrolls i ambitniejsze od zbierania polnych kwiatów dla wiejskiej zielarki.
Roboty jest zdecydowanie więcej niż chociażby w Skyrim, dosłownie co chwilę spotykamy kogoś potrzebującego pomocy, ale przejrzysty dziennik i mapka pozwalają zapanować nad natłokiem informacji. Poza tym, The Elder Scrolls Online prowadzi gracza za rączkę pokazując na radarze miejsca docelowe, obszary poszukiwań oraz przeciwników do zgładzenia, więc rzadko cokolwiek pozostaje niedopowiedziane. Zastrzeżenia mam jednak do balansu trudności wyzwań drużynowych, które można spróbować rozegrać samodzielnie, aczkolwiek takich śmiałków czeka prawdopodobnie bolesna lekcja pokory. Dobrym przykładem jest zlecenie oczyszczenia jaskiń z pająków (Spindlecluth), gdzie sugerowany poziom postaci wynosi dwanaście oczek, tymczasem nawet komitywa złożona ze znacznie bardziej doświadczonych herosów dostawała sromotne lanie. Standardowe czteroosobowe zespoły wydają się czasami niewystarczające do pokonania głównego przeciwnika, ale kluczem jest sprawna kooperacja między postaciami zadającymi obrażenia, leczącymi oraz rzucającymi zaklęcia wspomagające. Każdy musi znać swoje przeznaczenie.
Tworzenie drużyn jest szybkie, łatwe i niezobowiązujące do niczego ponad wykonanie zadania, podobnie jak nawiązywanie kontaktów z przypadkowo napotkanymi osobami, które przemierzają kontynent w poszukiwaniu sławy oraz bogactwa. Pozostali gracze swobodnie biegają po planszach razem z nami, zlecenia można realizować wspólnie nawet bez potrzeby formalizowania przymierzy - wystarczy spontanicznie podbiec do walczącego i wesprzeć go orężem lub czarami, a program (zazwyczaj) obojgu zaliczy zaszlachtowanie wroga. Potem każdy odchodzi w dowolnym kierunku, zaś zamknięte instancje generują się jedynie na potrzeby wspomnianych wcześniej misji drużynowych. Forma rozgrywki zależy od naszego widzimisię. Całość działa bardzo sprawnie - potwory odradzają się błyskawicznie, a wydarzenia aktywują poprzez wyraźną inicjatywę grającego, dlatego nie trzeba godzinami krążyć po rewirze, żeby namierzyć konkretnego przeciwnika czy zdobyć potrzebne składniki. Zupełnie jakby rozgrywka toczyła się niezależnie na tysiącach wzajemnie przenikających płaszczyzn.
- SPIS TREŚCI -
- 0 - Dlaczego tak długo czekaliśmy na sieciową odmianę TES?
- 1 - Nie odwaga lecz siekiera, zrobi z Ciebie bohatera
- 2 - Multiplayer... ale kampania prawie jak singlowa
- 3 - Ruszamy na podbój niebezpiecznego świata Tamriel
- 4 - Co The Elder Scrolls Online oferuje graczom? Jakieś babole?
- 5 - Platforma testowa - Gry
- 6 - The Elder Scrolls Online - Galeria screenów
- 7 - Podsumowanie, oprawa graficzna i wymagania sprzętowe
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
91
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150