Recenzja Painkiller: Hell & Damnation - Pan Killer powraca!
- SPIS TREŚCI -
Czy to Pan Killer?
Wbrew pozorom Painkiller: Hell & Damnation nie jest typowym remake'm odtwarzającym oryginał w skali jeden do jednego, wykorzystującym tylko nowszą technologię. Recenzowany tytuł łączy w sobie dwa pierwsze epizody Painkillera z uwzględnieniem samodzielnego dodatku Battle Out of Hell. O ile początkowo zmiany względem pierwowzoru dość trudno wychwycić, to wraz z rozwojem wydarzeń nabierałem pewności, że mamy do czynienia z chaotycznym miszmaszem. Twórcy powinni skupić uwagę na jednym tytule, zamiast łapać kilka srok za ogon, bo otrzymujemy tak naprawdę po kawałku PK i BOOH. Niestety, wszystkich poziomów nie przeniesiono, trochę pomieszano też klimaty, wrzucając stwory z innych leveli tam, gdzie kompletnie nie pasują. Skutkiem cięć Painkiller: Hell & Damnation na średnim poziomie trudności można ukończyć w niespełna sześć godzin, co jest wynikiem poniżej oczekiwań. Głodnym wrażeń pozostaje tryb cooperative lub regularny multiplayer z deathmatch i CTF na czele.
Fabuła w rasowych oldschoolowych strzelaninach pierwszoosobowych głównej roli nigdy nie odgrywała, chociaż w ogólnym rozrachunku zwykle witana jest z otwartymi ramionami. Dobry scenariusz potrafi przecież sporo wnieść, a jego kompletny brak popsuć nawet najbardziej widowiskową rzeźnię. Czasy Dooma i Wolfenstein 3D dawno już mięły, pewne standardy uległy zmianie. Cóż... w Painkillerze historyjka dosłownie wołała o pomstę do nieba, zaś remake ponownie serwuje nam mocno przeterminowanego suchara. Główny bohater o imieniu Daniel, pochodzącym z hebrajskiego i oznaczającym „Moim sędzią jest Bóg” tudzież „Sędzia Boży”, zawiera z siłami ciemności pewną umowę...
W stworzonym na nowo filmiku inaugurującym krucjatę, Daniel ginie wraz z ukochaną w tragicznym wypadku samochodowym, który rozdziela ich dusze. Ładniejsza strona związku trafia na zielone rajskie pastwiska, natomiast nasz protegowany nie przechodzi pomyślnie selekcji przed bramką Świętego Piotra. Frustracja i tęsknota w Danielu narastała, który przesiadywał na cmentarzach lub włóczył bez celu po zaświatach, aż nagle zjawiła się dobra wróżka. Dobrodziej o wyjątkowo nieprzyjaznym obliczu, będący w istocie Ponurym Żniwiarzem, zaproponował nieszczęśnikowi rozwiązanie problemu i sowitą nagrodę za pomoc. Facet od brudnej roboty musi najpierw ukatrupić legiony piekielnych łapserdaków, duszyczki przekazać zleceniodawcy, zaś w nagrodę otrzyma bilet do Edenu.
Scenariusz jest okrutnie betonowy, stanowiąc naiwny pretekst do rozwałki na szeroką skalę. Gdyby twórcy wpadli na pomysł, aby zabijać w imię obniżenia podatków od trumien lub zniesienia akcyzy na importowane kotły z Chin, to różnica w odbiorze byłaby marginalna. Główny bohater charyzmą nie porywa tłumów, ale osoba podkładająca głos Danielowi najwyraźniej była mocno zainspirowana Duke Nukem albo Max Payne. Szkoda, że poza sporadycznymi przerywnikami filmowymi jego głębokiego tembru nie posłuchamy, pomijając stękanie w trakcie skakania. Hmm... widocznie chłopak preferuje pracę w ciszy i skupieniu. Zatem, jeśli poszukujesz strzelaniny z przyzwoitą warstwą fabularną, dialogami i zmuszającą do głębszych refleksji, to Painkiller: Hell & Damnation pewnie Cię rozczaruje. Z kolei zwolennicy Serious Sam i Hard Reset będą wielce usatysfakcjonowani ogólną prostotą.
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
91
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150