Recenzja gry Mortal Kombat 1 PC. Liu Kang wprowadza swoje porządki. Czy kultowa bijatyka utrzymała poziom w nowej erze?
- SPIS TREŚCI -
Recenzja Mortal Kombat 1 - System walki
Na pierwszy rzut oka zdawałoby się, że pod kątem samej nawalanki nie poczyniono znaczącego progresu. Im dłużej jednak posiedzimy nad tytułem, tym więcej różnego rodzaju nowinek dostrzeżemy. Szczególnie podobało mi się znaczące zmniejszenie przydatności bloku i ataku przy kucnięciu, w przeszłości wielokrotnie irytujące przy starciach online. Zniknęło choćby Krushing Blow, a choreografia została urozmaicona o powietrzne combosy. Trochę mi szkoda rezygnacji z wariantów postaci, z którymi zawsze lubiłem sobie eksperymentować, ale dostaliśmy w zanadrzu całkiem dobre substytuty. Ogólnie rzecz biorąc, Mortal Kombat 1 pozwala nam na o wiele płynniejsze wykorzystywanie zdolności wybranych wojowników, zaś atuty wynikające z metera zostały znacząco zniwelowane (choć mimo wszystko mogą się przydać). Nie mógłbym też zupełnie pominąć świetnych tutoriali - szczególnie tych podstawowych - które powinny bez większych kłopotów nakreślić ścieżkę każdemu nowicjuszowi.
Ale absolutnym sercem mechaniki Mortal Kombat 1 jest postawienie na Kameo, wokół którego kręci się w zasadzie cały system walki. Idea ta przyniosła nieco kontrowersji - sam podchodziłem do niej z ostrożnym sceptycyzmem. Dość szybko jednak zweryfikowałem swoje stanowisko. Pomysł jest dość prosty, stanowiąc w istocie wariację co niektórych systemów z przeszłości, ale jego realizacja to już najwyższy poziom. W praktyce to rewolucja w rozgrywce o trudnym do zmierzenia potencjale. U boku wybranej postaci zawsze mamy innego towarzysza (w kampanii jest on oczywiście z góry dobrany przez wzgląd na fabułę, wszędzie indziej wybieramy go sami), którego możemy w odpowiednim momencie wywoływać, by wyprowadził jeden z kilku możliwych ataków. Akcję ograniczono typowym cooldownem, zmuszając nas do taktycznego planowania każdego wybiegu. Kameo ma własne Fatality, uczestniczy w Fatal Blow, a to jedynie jedne z wielu zalet, jakie przygotowało nam studio NetherRealm.
Gracie postacią, którą lubicie, ale chcielibyście bardziej zróżnicować asortyment szybkich, zaskakujących ataków z nieco większego dystansu? Dobieracie w tym celu w ramach Kameo Kano, by w kluczowych momentach uzupełniał kombinację. A może preferowalibyście, żeby Shao był bardziej mobilny? Nie ma sprawy, Kameo-Kung Lao wzbogaci Wasz wachlarz ataków o swoje ikoniczne teleportacje. Tym samym gorąco polecam dobrać konkretny duet, by następnie metodą prób i błędów dopracować interesujące Was techniki, bo mogą one zupełnie zmienić obraz walki. Długo nie zapomnę, gdy w trakcie potyczki online jakiś gracz okrutnie zdewastował mnie swoją Sindel przy pomocy Briggsa. Jax raz po raz odsłaniał mnie ciężkimi atakami, zapewniając perfekcyjne otwarcia dla towarzyszki. Minęło sporo czasu, odkąd ostatnio jakaś nowa mechanika zaskoczyła mnie pozytywnie w takim stopniu.
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
91
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150