Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Recenzja Cryostasis: Arktyczny Sen - Zimno jak za Cara

Sebastian Oktaba | 08-04-2009 13:44 |

Zrób se loda!

Niezwykle sugestywny klimat, szczególnie gdy gramy późnymi godzinami nocnymi, potrafi zjeżyć włos na karku. Swoje trzy gorsze do budowania nastroju, dokłada uczucie klaustrofobii podsycające już i tak nerwową atmosferę. Zamknięci w metalowej puszce, labiryncie pełnym wąskich przejść, luków oraz włazów czujemy się jak zwierzę w klatce. „Wiatr Północy” podobno wzorowany był na autentycznym lodołamaczu i jest to łajba solidnych rozmiarów. Jednym przypadnie taki stan rzeczy do gustu (ala Doom 3, Codenamed), innym niekoniecznie. Tak czy owak, wnętrze jednostki pływającej pełne jest wszelakich niebezpieczeństw. W każdej chwili jakiś element konstrukcyjny może się urwać, a kładka pod nami zapaść. Niespodziewana kąpiel w lodowatej wodzie będzie jednocześnie ostatnią. Powiadają, że w zimnej wodzie tylko kaczorowi staje, nie warto więc próbować. Podczas przemierzania pokładów i zakamarków okrętu, w zasadzie nie wykonujemy misji sensu stricte. Robimy natomiast wszystko, żeby przejść dalej, wciskając przyciski, przesuwając wajchy itp. Ot, cała filozofia, która niekoniecznie wyszła Cryostasis na dobre. Początkowo kompletnie nie widać sensu podróży, co na szczęście jest zjawiskiem przejściowym. Niestety gra okazuje się absolutnie liniowa, jak bodajże każdy Fps. Zgubić się jest naprawdę ciężko, zazwyczaj z pomieszczenia prowadzą tylko jedne drzwi. Przenikanie do świadomości ludzi po pewnym czasie zaczyna tracić na atrakcyjności, gdy powtarzamy bardzo podobne scenariusze pięć lub więcej razy. Jednak aby urozmaicić nam przygodę i jednocześnie podnieść nieco poprzeczkę, autorzy wprowadzili jeden, bardzo ciekawy element. Z uwagi na przenikliwe zimno panujące zarówno na statku, jak i poza nim, Aleksander musi stale uważać, aby nie zamarznąć na kość.

Bezwzględna natura nie ułatwia nam zadania. Jeżeli zbyt długo stoimy w chłodnym miejscu, temperatura ciała zaczyna szybko spadać. Konsekwencje tego, jak łatwo się domyśleć, mogą być opłakane. Szeroko rozumiane ciepło, to jeden z kluczowym elementów gry, bowiem w Crostasis tak pretensjonalny czynnik jak poziom życia nie funkcjonuje. Jego rolę przejęły wskaźniki temperatury, reprezentujące zarazem otoczenie jak i bohatera. Pojawia się tutaj oczywista zależność: im zimniejsza okolica, tym postać szybciej się wyziębia, a co za tym idzie jej kondycja słabnie. Podobnie wygląda sytuacja, gdy dochodzi do starcia z przeciwnikami - od gradu ciosów temperatura ciała maleje. Logiczne rozwiązanie, trudno zaprzeczyć. Jedynym skutecznym sposobem zniwelowania efektów zimna, jest szukanie źródeł ciepła. Apteczek i alkoholu wysokoprocentowego nie ma w ogóle. Biorąc pod uwagę, że znajdujemy się na wraku pozostawionym w samopas przeszło trzynaście lat, może to być zadanie niełatwe. W rzeczywistości problemu nie ma. Wystarczy się dobrze rozejrzeć, a zawsze znajdzie się sprawny generator prądotwórczy. Ręce ogrzać można przy żarówce, piecyku, silniku, rurze czy nawet ognisku lub pochodni. Dwie ostatnie pozycje, to chyba jakieś nieporozumienie. Niby kto je rozpalił i w jakim celu? Mniemam, że nie mieszkańcy „Wiatru Północy”. Jak widać, autorzy nie zawsze kierowali się logiką. Chociaż zastosowany system w praktyce niewiele rożni się od klasycznych pomysłów, jest to pewne novum warte odnotowania. Szkoda jedynie, iż bywa męczący, irytujący i kłopotliwy na dłuższą metę. Taki już los innowacji i autorskich inicjatyw. Poza tym, świetnie wpasowuje się w ramy gry, jeszcze bardziej podkreślając panujące na około arktyczne zimno. 

Niebagatelny wpływ na odbiór Crostasis ma także fenomenalny dźwięk. Jak w mało której grze, odgłosy otoczenia budują tutaj specyficzną otoczkę. Skrzypienie pokładu, tajemnicze dudnienie, stukanie, zawodzenie wiatru i przepięcia w sieci elektrycznej stymulują wyobraźnię. Wrzaski potworów są tak przeraźliwe, jak tylko można sobie zażyczyć. Zestaw głośników 5.1 lub porządne słuchawki, można uznać za niezbędny wymóg, żeby w pełni docenić potencjał opisywanego tytułu. Niejednokrotnie stałem się ofiarą psychozy, której przyczyną był wyłącznie sugestywny dźwięk. Pomimo iż muzyka praktycznie nie występuje, ciężko jej brak uznać za wielką wadę. Rewelacyjnie odwzorowano także wszystkie efekty związane ze śniegiem i lodem, który jest dla Cryostasis tym, czym H2O dla Bioshock. Wielkie, ostre sople zwisają z gzymsów niczym kły bestii, a ściany „Wiatru Północy” pokrywają finezyjne wzorki wygrawerowane przez samego Dziadka Mroza. Włączenie ogrzewania sprawia, że momentalnie zamieniają się w stróżki wody (ponownie przypomina się Bioshock). Szron oblepiający ekran oraz para buchająca z ust prowadzonej postaci, sprawiają, że nagle robi się jakby chłodniej. Czujesz powiew północnego wiatru?

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Sebastian Oktaba
Liczba komentarzy: 0
Ten wpis nie ma jeszcze komentarzy. Zaloguj się i napisz pierwszy komentarz.
x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.