Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Windows 10 - miliard instalacji do 2018? Plan nie wypali

LukasAMD | 17-07-2016 14:35 |

Windows 10 - miliard instalacji do 2018? Plan nie wypaliW maju ubiegłego roku, jeszcze przed premierą Windows 10 w wersji finalnej – a przynajmniej wersji nazywaną w taki sposób, bo sam stan techniczny raczej przeczył temu, jakoby było to wydanie finalne – pracownicy Microsoftu informowali o bardzo ambitnych celach. Korporacja założyła bowiem, że w ciągu 2-3 lat od premiery na świecie będzie pracował przeszło miliard urządzeń właśnie pod kontrolą najnowszego Windows 10. Dziś wiemy, że cel ten był nierealny i nie zostanie zrealizowany. Wiemy to nie tylko za sprawą samodzielnej analizy popularności tego oprogramowania, ale również… słów pracowników korporacji. Przyznali oni, że pierwotne wyliczenia okazały się nietrafione. Skąd jednak brał się hurraoptymizm sprzed roku i jakie mogą być powody tej nie tyle klęski, porażki, ile po prostu konkretnego przecenienia swoich możliwości?

Miliard urzadzeń pod kontrolą Windows 10 w ciągu 2-3 lat: to był zbyt optymistyczny plan, aby mógł się udać.

Już rok temu, a nawet wcześniej, sytuacja w Microsofcie była trudna. Za kulisami mówiło się o wewnętrznej walce dwóch obozów, które miały zupełnie inne podejście do dystrybucji systemu i innego oprogramowania. Jak to zwykle bywa, mowa o konflikcie podobnym do pokoleniowego, tradycji z czymś zupełnie nowym, świeżym. Pierwszy wariant utrzymywał, że system należałoby sprzedawać tak, jak miało to miejsce do tej pory. W formie pudełkowej, a także OEM dla dostawców komputerów. Przecież cała lata to się sprawdzało, czemu więc nie miałoby zadziałać i tym razem, prawda? Rzecz w tym, że przy takim wariancie Windows 10 nadal byłby produktem, takim samym jak poprzednie wydania. Nie byłoby całej rewolucji, choćby tylko marketingowej, a i niektóre działania byłyby zablokowane.

Drugie podejście, które ostatecznie doszło do skutku to zupełnie coś innego. Windows 10 w formie usługi… czyli co tak naprawdę? Już nie system dostarczany na płycie, ale pobierany, aktywowany, a następnie aktualizowany zawsze – przynajmniej w teorii bez ponoszenia jakichkolwiek dodatkowych opłat. Oczywiści wśród naszych czytelników znajdą się zapewne osoby, które święcie wierzą w to, że darowany im Windows 10 będzie już na zawsze darmowy. Ok, nie zabraniam, nie neguję. Stwierdzam natomiast, że ja w to nie wierzę, bo jednak mamy do czynienia z firmą, korporacją, której celem jest rozwój i zarabianie. Poza tym nawet ten darmowy Windows 10 tak naprawdę darmowy do końca nie jest, acz tym zajmiemy się nieco dalej. Zmiana produktu na usługę to rewolucja w świecie firmy takiej Microsoft – firmy, która z wielu perspektyw może się wydawać starą stęchlizną, gigantem na glinianych nogach, który nie jest w ogóle dopasowany do dzisiejszego rynku.

Windows 10 #1

Rynek komputerów zmienił się w ostatnich latach. W zasadzie wszyscy producenci jęczą, że sprzedaż słabnie, zainteresowanych częściami, jak i całymi zestawami jest coraz mniej. I to prawda, bo doszliśmy już dawno temu do etapu, gdzie wydajność jest na takim poziomie, iż komputer typowego Kowalskiego nie wymaga ogromnych zmian. Nawet leciwe już Pentium Dual Core doposażony w nieco więcej pamięci RAM i dysk SSD okazuje się bardzo żwawym procesorem jak na przeglądarkę, domowe multimedia (nie licząc oczywiście niektórych filmów w wysokiej rozdzielczości w Internecie), prace biurowe czy prostsze, nieco starsze gry. Czy trzeba więcej, czy trzeba koniecznie inwestować, jeżeli nie jesteśmy zapalonymi graczami, nie edytujemy wideo, nie pracujemy z ciężkimi aplikacjami na co dzień? Niekoniecznie. Dla producentów Windows 10 miał być ratunkiem, który znów podniesie sprzedaż. Tak się jednak nie stało, bo tak się stać nie mogło.

Windows 10 jako usługa - to była jedyna słuszna droga w dynamicznie zmieniającym się świecie.

Przejście na model usługowy dał Microsoftowi bardzo wiele, może nie od razu, ale w dłuższej perspektywie. Po pierwsze, gdzieś w gabinetach w Redmond udało się przeforsować pomysł darmowej aktualizacji – wciskanej na siłę, niemniej za system nie ponosi się dodatkowych opłat finansowych (inna sprawa to prywatność, kontrola nad własnym komputerem). To z miejsca spowodowało zwiększenie bazy użytkowników. Firma chwaliła się, że tempo adaptacji Windows 10 jest znacznie szybsze niż Windows 7, nie mówiąc o Windows 8… ok, ale tamte systemy nie były darmowe, więc czy naprawdę jest się czym chwalić? Moim zdaniem nie bardzo. Zysk jest jednak i tak ogromny – niektóre mechanizmy zostały udoskonalone: nowy system może być bezpieczniejszy, zajmuje mniej miejsca na dysku, a i mechanizm Windows Update nareszcie działa tak, jak powinien działać już jakieś 15 lat temu. Wiele spraw nie ruszono, ale postęp mimo wszystko się dokonał.

Windows 10 #2

Dlaczego więc po system sięgnęło ponad 350 milionów użytkowników, a nie więcej? Może powodem takiego stanu rzeczy jest właśnie ta nachalna polityka aktualizacyjna? Biorąc pod uwagę fakt, iż w firmach można to zablokować, a w przypadku użytkowników domowych często dochodziło do pomyłek, nie wydaje mi się to zbyt prawdopodobne. Mój ojciec był na zagranicznym wyjeździe, gdy przez telefon dał mi znać, że zaktualizował sobie system… ot, wyskoczył mu komunikat, wszystko pobrało się w hotelowym Wi-Fi (sic!), a następnie zaktualizowało i działało sprawnie – po powrocie i przyjrzeniu byłem zaskoczony, że laik mógł to wykonać bez większych problemów. Takie się oczywiście zdarzały i zdarzać będą, ale jednak trudno mówić o tym, aby procedura aktualizacji była trudna lub gdziekolwiek schowana. Jest przecież zupełnie odwrotnie. Windows 10 jest nam wciskany drzwiami i oknami wręcz siłowo.

Obawy o prywatność? Są uzasadnione, ale kogo tak naprawdę te kwestie w ogóle obchodzą? Na pewno nie ignorantów.

No dobrze, skoro nie to, może obawy o prywatność? W końcu niektóre media nie płyną różową tęczą z Microsoftu i informują o nieprzyjemnych zmianach w systemie, jego aktywności sieciowej. Problem faktycznie istnieje, ale śmiem twierdzić, że obchodzi on co najwyżej garstkę użytkowników. Tych, którzy interesują się tym, czego używają, jak to działa i z czym jest związane. Większość to natomiast ignoranci. I nie ma w tym niczego złego: dla większości z nas telefon komórkowy też jest czarną skrzynką, większość z nas nie jest w stanie rozebrać na kawałki samochodu, większość z nas nie naprawi samodzielnie zepsutego nowoczesnego telewizora. Dlaczego? Bo czy mamy czas na naukę tego wszystkiego przy natłoku zajęć, przy własnej pracy, pasjach? Nie mamy, trzeba więc z niektórych rzeczy rezygnować. Większość nie rozumie też kwestii prywatności w świecie IT i tym bardziej w ogóle nie interesuje się tym, jak sprawa ta wygląda w Windows 10. Nie jest to więc coś, co mogłoby zatrzymać użytkowników.

Windows 10 #3

Nikt nie jest w stanie przekonać mnie także do tego, że popularność nowemu systemowi zapewnić może dalsze ekspansja DirectX 12 czy Vulkan – tu znów odwołam się do statystyk, gdzie dobitnie widać, iż rynek PC sukcesywnie się kurczy. Graczy desktopowych nie policzymy w setkach milionów. Owszem, graczy jest dużo, ale wcale nie takich, których interesuje nowy Wiedźmin, kolejny Battlefield, nowa odsłona GTA. Te tytuły sprzedają się w milionach egzemplarzy… a ile osób gra w Pokemon GO w zaledwie kilka dni od premiery? Nie, to nie jest złe porównanie – to też jest gra. Inna, w zupełnie innej formie, ale jednak gra. Kto się z tym nie zgadza, jest niczym starszy pan w garniturze, który trzyma się kurczowo jedynie swojej „tradycji”, mimo iż świat wokoło niego się zmienia i w ogóle nie patrzy na to zatrzymanie w czasie.

Rynek gier na pewno nie uratuje Windows 10 i vice versa - PC nie jest w stanie konkurować ze smartfonami.

Nie twierdzę, że są to zmiany na plus, zaznaczam natomiast, że one się dzieją – bo taniej i szybciej odpalić grę na tablecie, albo właśnie smartfonie. Tu nie potrzeba samej karty graficznej za ponad 2000 zł, a smartfony i tak kupujemy, i tak z nich korzystamy na co dzień. Poza tym dochodzi do tego jeszcze straszliwie idiotyczne podejście przy samym UWP: Microsoft wielu rzeczy nie traktował w sposób otwarty i wolny, Windows 10 miał zmienić ten wizerunek, ale tylko marketingowo. Podejście do dystrybucji aplikacji, gier i ich możliwości pokazują jednakże, że prawda jest nieco inna. Oczywiście, platforma UWP cały czas ewoluuje, wraz z zapowiadanym na koniec tego miesiąca wydaniem Redstone otrzymamy cały szereg nowości, które mogą zmienić zdanie w tej kwestii, ale na razie oceniamy na podstawie tego, co jest – a nie jest za ciekawie.

Windows 10 #4

Skoro nie to wszystko, to w takim razie co? Jak dla mnie jednym z głównych powodów okazał się strach przed nieznanym. Przeskoczenie numeracji, stosunkowo nieudany Windows 8 (od strony interfejsu, bo pod maską jest całkiem przyjemnym systemem), a także poważne zmiany na rynku sprzętu spowodowały, że przesiadka mogła być czymś trudnym. Nie zawsze była, ale jednak w niektórych przypadkach użytkowników przyzwyczajonych do położenia każdej nawet ikonki, to prawdziwe odkrywanie zupełnie nowego świata. Poza tym, skoro coś, co mamy działa, nie powoduje żadnych problemów, to czy jest sens wymieniać na inne? Nowsze, może trudniejsze, na pewno wymagające chwili na poznanie, przyzwyczajenie? Niekoniecznie, ponownie, bo możemy nie mieć na to czasu. Nikogo nie powinno więc dziwić to, że mimo braku wsparcia na świecie wciąż używa się Windows XP – system jakoś ze starości się nie rozsypuje, a zarazem spełnia swoje zadanie w wielu miejscach. Bezpieczeństwo? Laik nie chce się tym przejmować.

Windows 10 był tworzony na kolanie, a wersja finalna była betą udostępnioną całemu światu. Sytuacja zmieniła się dopiero po kilku miesiącach.

Kolejna sprawa to stabilność. Albo raczej jej brak. Wstęp jest uszczypliwy w stosunku do Windows 10. Bo inaczej nie mogę. Pamiętam premierę, pamiętam kompilacje testowe… i pamiętam masę problemów zarówno w wydaniu „Gold”, jak i tym, które zaprezentowano w listopadzie. Ten system robił od początku wrażenie czegoś wypuszczonego za szybko – bo śpieszono się na letnie wyprzedaże komputerów – a także czegoś, na co nie do końca był w pełni określony pomysł. Interfejs niespójny, problemy z VPN, brak możliwości wyszukiwania w menu start przy zbyt wielu zainstalowanych aplikacjach. Przepraszam bardzo, czy leci z nami pilot? Czy to naprawdę miał być system, który ma zdobyć miliard urządzeń na całym świecie, zachwycić wszystkich? Swoimi błędami na pewno nie zachęcił wielu administratorów i spowodował, że plany na migrację do nowej wersji w firmach przesunęły się. Tam liczy się stabilność, a nie DirectX 12, integracji z chmurą, czy tym bardziej jakieś dyrdymały pokroju wbudowanego sklepu z aplikacjami.

Windows 10 #5

Poza tym, miliard instalacji nawet w 2018 roku dałoby się osiągnąć, gdyby firma kontrolowała większość rynku różnych urządzeń. A tak nie jest. O ile na PC, laptopach to wciąż najpopularniejsze oprogramowanie, o tyle na smartfonach… powiedzmy sobie szczerze: jest bo jest i tyle. Udział mobilnej wersji Windows w ostatnim czasie znów spadł i nawet w „twierdzach” takich jak Włochy czy Francja stracił na rzecz Androida oraz iOS. W wydaniu takim wdrożono multum zmian, ale te nie wystarczą, bez aplikacji. Deweloperzy nie patrzą natomiast zbyt chętnie na platformę tej firmy – zrobiła ona swoich klientów już raz w bambuko z Windows Phone 7, w tym roku ponownie zawiodła bardzo nieudaną aktualizacją do Windows 10 Mobile. Jak można tworzyć na ten system aplikacje, skoro wie się, że korporacja może nas nagle czymś zaskoczyć, a i klienci są coraz bardziej zniechęceni? Wygląda na to, że mimo miliardów utopionych w rozwoju, marketingu i przejęciu Nokii, Microsoft wciąż nie będzie realnie istniał na rynku smartfonów.

Miliarda nie będzie, ale czy Microsoft ma powody do obaw? Raczej nie, radzi sobie świetnie w innych miejscach.

Oczywiście sytuację może jeszcze poprawić Xbox, kolejne wersje systemu, dalsza ekspansja na rynku Internetu Rzeczy. Na to trzeba jednak czasu. Czy jest za czym płakać? Nam, użytkownikom, na pewno nie. Pracownicy Microsoftu raczej również nie mogą narzekać. Najprawdopodobniej wszyscy zdawali sobie sprawę z tego, że globalne wprowadzanie Windows 10 jako usługi na wiele różnych urządzeń będzie trudne i czasochłonne. W dłuższej perspektywie są możliwe dwa scenariusze: albo firma będzie dominować z użyciem chmury, właśnie usług (a to wychodzi jej póki co bardzo dobrze, widać to po Office 365 i Azure), albo… kiedyś Microsoft i Windows odejdą na bok, staną się egzotykiem. Żaden z tych scenariuszy nie jest wykluczony, no chyba że kurczowo trzymamy się jedynie naszej wizji i nie przyjmujemy żadnych argumentów. To nie zmienia jednak sytuacji na rynku, która zmienia się bardzo dynamicznie.

Źródło: PurePC.pl
Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Łukasz Tkacz
Liczba komentarzy: 98

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.