Obcy: Izolacja to horror na miarę filmowego oryginału. Recenzja
- SPIS TREŚCI -
Sewastopol, miejsce wymarzone na śmierć
Atmosfera przeszywającego strachu i poczucia ciągłego zagrożenia została oddana perfekcyjnie, kolejny raz punktuje żelazna konsekwencja w czerpaniu inspiracji od Ridleya Scotta. Wszechobecny mrok sprzyja kiełkowaniu niepokojących myśli, rozbudza wyobraźnię oraz powstrzymuje przed podejmowaniem lekkomyślnych decyzji. Nawet zapisywanie postępów rozgrywki w terminalach, trwające zaledwie kilka krótkich sekund potrafi skutecznie podnieść ciśnienie. Obecność xenomorpha jest wyczuwalna od początku ekspedycji, stanowiąc główną oś napędową systematycznie postępującej paranoi jeszcze zanim ujrzymy prawdziwe oblicze potwora, ale genialny klimat zawdzięczamy także innym czynnikom. Sewastopol pogrążony w kompletnym chaosie prezentuje się bardzo przekonywająco - porozrzucane ciała, komunikaty alarmowe, krwawe zacieki, światła awaryjne oraz wiekowe komputery tworzą razem wyrazistą mieszankę. Genialnie odwzorowano także kultowy wykrywacz ruchów, którego wykorzystanie bardzo ułatwia namierzanie przeciwników, lecz pikawa jednocześnie pieruńsko zagęszcza klimat i przyspiesza bicie serca. Wieczorna kawka na pobudzenie po sesji z Isolation nie była potrzebna.
Wobec największego zagrożenia jesteśmy bezbronni lecz oszalałych mieszkańców stacji kosmicznej oraz zbuntowane androidy możemy potraktować rewolwerem, paralizatorem, strzelbą, miotaczem ognia, koktajlem Mołotowa bądź granatem elektromagnetycznym. Oczywiście nie zmienia to diametralnie naszej sytuacji. Amunicji mamy zdawkowe ilości, walka okazuje się toporna, a przeładowanie magazynków koszmarnie długie, ale przynajmniej dysponujemy silnym argumentem w bezpośrednich rozmowach. Wprawdzie końcówka kampanii stwarza możliwości do szerszego wykorzystania arsenału, jednak nie spodziewajcie się cudów, że pojedynczym strzałem z korkowca wyeliminujecie syntetyki. Ludzie padają od draśnięcia, natomiast androidom trzeba zaaplikować już solidną kurację ołowiową albo połaskotać językiem płomieni, chociaż nawet wówczas będą nieustępliwie podążać w kierunku Amandy. Poziom trudności podkręca także brak autoregeneracji, zatem dochodzi konieczność przygotowywania zastrzyków leczniczych, ponieważ żadnych apteczek po drodze nie znajdziemy. Dlatego mimo wszystko polecam unikać konfrontacji, traktując pukawki jako ostatnią deskę ratunku.
Struktura Sewastopolu przypomina trochę kolonię z sequela Dead Space, bowiem kompleks złożono z kilku oddzielnych modułów, pomiędzy którymi podróżujemy kolejką. Prędzej czy później wejdziemy do sektora medycznego, fabryki robotów, centrum sterowania zasilaniem oraz pomieszczeń mieszkalnych. Większość zbadanych lokacji możemy ponownie odwiedzić, aby otworzyć zamknięte wcześniej przejścia nowymi narzędziami. Niektóre wymagają ukończenia mini-gry w rozszyfrowywanie znaków, inne polegają na dobieraniu odpowiedniej częstotliwości, a czasami trzeba zwyczajnie przeciąć zamek palnikiem lub poszukać kodów autoryzacyjnych. Dzięki temu odnajdziemy sporo dodatkowego wyposażenia ukrytego w zablokowanych pomieszczeniach, zhakujemy terminale z ciekawymi mailami oraz poszerzymy wianuszek kryjówek. Przed zgubieniem w gąszczu mrocznych korytarzy pomaga latarka i oldschoolowa mapa, której odczytanie bywa problematyczne, ale niezawodnym kompanem jest detektor ruchu bezbłędnie wskazujący kierunek zwiedzania.
Niestety Alien: Isolation oprócz słabej sztucznej inteligencji adwersarzy, został także obarczony bagażem mniej lub bardziej irytujących niedoróbek, jakie wpływają na odbiór produkcji. Ponieważ bohaterka nie potrafi skakać, musimy każdą przeszkodę terenową obchodzić dookoła, nawet półmetrową barierkę czy beczkę chemikaliów. Dziwnie zachowuje się fizyka obiektów - lekko dotknięte krzesło przesuwamy gwałtownie, natomiast kartonowe pudełko jest absolutnie niewzruszone na okładanie kluczem nasadowym. Byłem też rozczarowany niemożliwością podniesienia rewolweru po zabiciu uzbrojonego przeciwnika, dopóki nie znalazłem gnata zgodnie z widzimisię programistów. Poza tym, ostatnie półtorej godziny kampanii to usilne przedłużanie mało interesującego wątku pozwalające opaść zbudowanemu wcześniej napięciu. Dla nienapasionych przygotowano Tryb Ocalałego, czyli wykonywanie zadań w określonym czasie, zaś najlepsze wyniki są publikowane w sieciowym rankingu, dlatego nie rozumiem czemu zdecydowano się sztucznie ciągnąć fabułę.
- SPIS TREŚCI -
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
89
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150