Nowy wirus komputerowy wykorzystuje... wentylatory
Postęp technologiczny na przestrzeni ostatnich lat dotknął niemalże wszystkich dziedzin życia - internet upowszechnił się i znacznie przyśpieszył, komputery obecne są w wielu domach, a telefony stacjonarne stają się przeżytkiem. Komórki to małe kombajny mieszczące się w kieszeni, zaś funkcje takie jak dzwonienie czy pisanie smsów, to aktualnie tylko jedne z ogromu jakie oferują. Niesie to za sobą też pewne zagrożenia. Dzisiaj trudno już powiedzieć, czy popularność wirusów komputerowych w przeszłości była spowodowana niewiedzą użytkowników czy może "brutalnością" samych infekcji. Pewnością jest, że obecnie wszelakie szkodniki ewoluowały wraz z technologią. Jedne z nich są wyspecjalizowane, potrafią wtopić się w środowisko i działać długi czas bez świadomości użytkownika danego komputera, inne cichaczem szyfrują wszystkie dane po czym szantażują ofiarę.
Dane mogą być przesyłane, nawet gdy w tle obecne są inne odgłosy.
Naturalną koleją rzeczy stało się, że technologia wsiąknęła też w ważne aspekty naszego życia. Medycyna, przemysł, wojsko - wszędzie tam znajdują się komputery, które nie mogą sobie pozwolić na awarię, wirusa czy nieupoważniony dostęp. W wielu przypadkach zależy od tego życie i bezpieczeństwo ludzkie. Co jeśli aparatura podtrzymująca życie nagle się zatrzyma? Wirówka wzbogacająca uran zostanie przejęta przez wrogie państwo? Z tego też powodu kluczowe systemy zabezpieczane są przy pomocy tak zwanego "air gap" - fizycznej izolacji. Odcinane one są od internetu, publicznej sieci energetycznej i często umieszczane w klatkach faradaja w celu eliminacji fal elektromagnetycznych oraz pozbawiane wszelakich głośników, także PC speakerów. Czy tożsame jest to z pełnym bezpieczeństwem? Bynajmniej, zarówno wrogie wywiady, szpiedzy przemysłowi jak i badacze cały czas podejmują próby dostania się do tego typu systemów. Efekty ich starań często pozostają dla nas tajemnicą, jednak dzisiaj będziemy mówić o dokonaniu ostatniej z wymienionych grup.
Grupa naukowców z Izraelskiego uniwersytetu Ben-Guriona opracowała w pełni funkcjonalnego wirusa, który opiera się na wentylatorach komputerowych. Fansmitter jest w stanie przesyłać dane z komputera całkowicie odciętego od wszelakich sieci, jedynie za pomocą sterowania obrotami wentylatorów obecnych w zainfekowanej jednostce. Chociaż pierwotnie wymagany jest do niej fizyczny dostęp - wgrany musi zostać pasożyt, tak później odczyt wykradzionych danych jest w pełni zdalny. Infekcja może nastąpić przez zwykły telefon lub inną jednostkę komputerową w otoczeniu. Chociaż obecnie parametry ataku nie są oszałamiające - odległość odczytu do 8 metrów, zaś prędkość przesyłu danych wynosi 15 do 20 bitów na minutę, to efekt budzi podziw z kilku powodów. Przede wszystkim - jest trudny do wykrycia i niesłyszalny dla pracowników w otoczeniu zainfekowanego urządzenia, dane zaś mogą być przesyłane nawet przy hałasie obecnym w tle. Dodatkowo wykorzystane mogą być nie tylko komputery osobiste, ale i serwery, drukarki w biurach czy przemysłowe panele sterowania - wszystkie urządzenia w których znajduje się jakiś wentylator. Czy to od chłodzenie procesora, karty graficznej, zasilacza czy jako wyposażenie obudowy. Czy przeciętny Kowalski powinien się bać? Raczej nie, ale obce wywiady i szpiedzy zapewne są zachwycone takim narzędziem.
Powiązane publikacje

Meta AI rzuca wyzwanie ChatGPT. Nowa aplikacja z funkcją Discover Feed jest już dostępna na Androida i iOS
7
Grok 3.5 odpowie na pytania bez przeszukiwania Internetu. Gwarantuje to sam Elon Musk
11
Duolingo stawia na AI. Chodzi o automatyzację procesów, a także redukcję kontraktorów w edukacyjnej rewolucji
23
Microsoft Recall oraz Click to Do trafiły do zapoznawczej aktualizacji Windowsa 11 dla komputerów Copilot+ AI
17